czwartek, 21 sierpnia 2014

René Goscinny, Jean-Jacques Sempé: Mikołajek

Nasza Księgarnia, Warszawa 2014 (wznowienie).

Najwyższy poziom humoru

Mikołajek powraca! W przepięknie wydanej serii kolekcjonerskiej, która ucieszy i dzieci, i dorosłych, Mikołajek w świetnym tłumaczeniu Toli Markuszewicz i Elżbiety Staniszkis ma szansę zagościć w biblioteczkach młodszych i starszych czytelników. Bo ten niesforny uczeń, powołany do istnienia sześć dekad temu (50 lat temu przedstawiony polskim czytelnikom), jest w swoich pomysłach i psotach uniwersalny: to uosobienie beztroskiego dzieciństwa oraz wyjątkowego niezrozumienia dla świata dorosłych, to kwintesencja absurdu i wyśmienita rozrywka. Mikołajek zadziwia swoim (nieco naiwnym) postrzeganiem rzeczywistości i zawsze punktuje różnice między spojrzeniem dziecka i dorosłego na te same kwestie. Mikołajek nie rozumie, dlaczego pani nauczycielka i pan dyrektor załamują nad jego klasą ręce, kiedy coś zbroi, przestaje szaleć, żeby mama nie miała pretensji, a najlepsze zabawy polegają zawsze na biciu się z kolegami. Mikołajek to chodząca niewinność (przynajmniej w jego własnym mniemaniu), dowód na kolorowe dzieciństwo tak bardzo odmienne od dorosłości.

Mikołajek otoczony jest ożywionymi stereotypami. Wśród jego kolegów znajduje się pupilek pani (którego nie zawsze wolno bić, bo nosi okulary), syn bogacza Gotfryd czy wiecznie jedzący Alcest. Pojedyncze cechy dzieci wpływają na bieg wydarzeń właśnie wtedy, gdy akcja przyspiesza – potęgują wówczas niezamierzony chaos, a pośrednio też komizm. Dzięki temu afery zyskują na logiczności: wiadomo, że jeśli ktoś poślizgnie się na kanapce Alcesta, to Alcest będzie mieć pretensje o marnowanie jego jedzenia. Indywidualne cechy ubarwiają też bójki i kłótnie, jakich wśród kolegów Mikołajka nigdy nie brakuje. Przecież chłopcy muszą się wyszaleć, a poza drobnymi wybrykami są grzeczni. Tyle tylko, że drobne wybryki wypełniają im cały czas.

„Mikołajek” zawiera dziewiętnaście krótkich opowiadań, których akcja rozgrywa się raz w szkole, raz w domu i pokazuje, co potrafią wymyślić dzieci. Mikołajek udaje się między innymi z wizytą do Ananiasza i przekonuje się, że i u klasowego pupilka można się ciekawie bawić, ucieka z domu, pali cygaro i przygotowuje piękny bukiet dla mamy. Młody wiek wiele razy pomaga mu w osiągnięciu celu – mały chłopiec rozczula dorosłych, a do tego inaczej postrzega rzeczywistość. Różnice w ocenie sytuacji wychodzą często na korzyść Mikołajka – a że dziecko nie jest wyrachowane a szczere i naiwne – puenty historii mogą cieszyć.

Bo „Mikołajek” to przede wszystkim wspaniały popis humoru w narracji. Świat widziany przez małego bohatera rysuje się liczbą niewinnych zdziwień. Dobre intencje z reguły nie idą w parze z czynami, a Mikołajek i jego koledzy zawsze ściągają na siebie kłopoty. Nie ma na nich sposobu, bo dziecięce figle wygrywają za każdym razem z podstępami dorosłych. Siłą „Mikołajka” jest dowcip, śmiech w czystej formie, absurd tworzony na granicy dzieciństwa i dorosłości. Doświadczenia Mikołajka są typowe dla wielu maluchów (i to mimo przesunięcia w czasie i przestrzeni), ale ujęte w sposób wyczulony na śmiech. Każda historyjka zawiera kilka płaszczyzn dowcipu, dzięki któremu „Mikołajka” inaczej odbierać będą dzieci, a inaczej dorośli. Od tych opowiadań nie chce się odrywać – Mikołajek zapewnia powrót do sielskiego dzieciństwa, czystą radość i rozrywkę w najlepszym gatunku. Fakt, że powracają tu oryginalne ilustracje sprawia, że nie da się od lektury oderwać: rysunki „zbiorowe” na długo przyciągają wzrok. „Mikołajek” to jakość niezaprzeczalna, tomik na poprawę humoru. Przy tej lekturze śmiech jest nieunikniony – a to dzięki kondensowaniu przygód bohatera w krótkich i przesyconych żartami historyjkach. „Mikołajek” to tomik dla każdego, kto chce się szczerze pośmiać.

4 komentarze:

  1. Czuję się jednak za stara :) A nikogo małego w rodzinie już nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  2. o, dla dorosłych to jest lektura nawet bardziej niż dla maluchów :). Na oryginalnego Mikołajka nikt nie jest za stary, ja bym się skusiła, bo nie ma to jak porcja śmiechu w jesienny wieczór ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynam żałować, że jako dziecko nie poznałam Mikołajka ;/ Jakoś ta książka nigdy mi nie wpadła w ręce ;/ Może nawet nie było jej w mojej szkolnej bibliotece... Kiedyś widziałam bajkę, chyba, o nim. Gdy czytałam Twoją recenzję skojarzyły mi się postacie. Może uda mi się kiedyś dorwać do tej książki :) Już nawet zaczęłam się zastanawiać czy koniecznie trzeba czekać na pojawienie się jakiegoś małego dziecka w rodzinie czy może jakoś przemycić tą książkę dla siebie już teraz ;p

    http://ksiazkowy-swiat-niki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. lepiej nie czekać na pojawienie się małego dziecka, bo dorosłym się to czyta świetnie. Pretekst - nadrabianie zaległości z klasyki literatury, wstyd nie znać ;)

    OdpowiedzUsuń