środa, 20 sierpnia 2014

Ola Trzeciecka: Jamnik z Kluskami

Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.

Syneczek

O baśniowym związku i wymarzonej wielkiej miłości mowy tu nie ma. Anka łapie sobie męża z niedostatkami urody (niski wzrost), za to o ugruntowanej pozycji społecznej (dobrze zarabiający chirurg). Zależy jej tylko na wyrwaniu się z obskurnej kawalerki, którą dzieli z przyjaciółką. W związku z tym godzi się na poświęcenia, a do niechcianego przez obie strony ślubu doprowadza właściwie prostym szantażem. Kara w postaci relacji ukochanego z mamusią przychodzi natychmiast. Tom Oli Trzecieckiej „Jamnik z Kluskami” to historia ku rozrywce i przestrodze, wyostrzona i satyryczna, bo nikt o zdrowych zmysłach nie wytrzymałby w podobnym związku. Mało tego – nikt z własnej woli by się w niego nie wpakował.

Doktor Adam Klusek rolę kobiety postrzega jednoznacznie, za co z miejsca naraziłby się już nie tylko feministkom. Ponadto żadna wybranka nie dorównałaby jego cudownej mamusi. Tylko mamusia (malująca sobie brwi kredką na czole) zasługuje na szacunek i hołd. Mamusia to jedyna osoba, z której opinią należy się liczyć. Anka wychodzi za Piotrusia Pana, nie zdając sobie sprawy, że odtąd mamusia Klusek będzie próbowała nią rządzić. Przy zdrowych zmysłach utrzymuje bohaterkę znaleziony podczas spaceru niezwykle inteligentny jamnik oraz lekko zwariowana przyjaciółka, która dalej poluje na faceta.

Anka to bohaterka spoza kanonu czytadeł. Właściwie nie powinna budzić sympatii odbiorczyń – w końcu doskonale wiedziała, jaki los czeka ją u boku zakompleksionego i niereformowalnego maminsynka, a chociaż nie dostrzegała w Klusku żadnych zalet, to ona nalegała na ślub. Jednak Ola Trzeciecka tak prowadzi opowieść, by Anka wyglądała w niej na ofiarę spółki syneczek i mamusia – i stopniowo wywalczała sobie wolność. Owszem, tym, który został w osobie Adasia Kluska sportretowany, nie wypada zachęcająco i zasługuje na wyśmianie (co też autorka konsekwentnie czyni), ale niezrozumiałe jest zaangażowanie Anki w związek od początku bez przyszłości. Samodzielna, zaradna, obdarzona poczuciem humoru bohaterka mogłaby z łatwością zdobyć serce dowolnego supermana. Co ciekawe, jej podejście do małżeństwa (i łapania mężów) Trzeciecka jeszcze raz przywołuje. Nie wiadomo, na ile to projekcja przekonań autorki, a na ile konsekwencja w kreowaniu charakteru – Anka bardzo wyróżnia się spośród bohaterek literackich, z których każda walczy o wolność, ale żadna nie pakuje się z własnej woli w związek tak bardzo (i tak otwarcie) toksyczny.

Niezależnie od życiowych wyborów Anki, „Jamnik z Kluskami” okazuje się lekturą prześmiewczą i pełną gagów. Gdyby Trzeciecka sportretowała tu prawdziwe życie, mogłoby budzić jedynie przerażenie i grozę. Ale że autorka ucieka w satyrę, wszystkie chwyty stają się dozwolone. I tak Ance dni upływają na wyśmiewaniu kolejnych pomysłów mikrego Adasia i jego pozbawionej gustu mamusi. Anka, pomijając wyjściowe motywacje, to jedyna w miarę normalna w tym gronie, stąd bierze się sympatia do niej. A Trzeciecka, chociaż przez cały czas przesadza i karykaturalizuje, robi to z wielkim wdziękiem. I tak wiadomo, że nie ma tu nic trwałego, małżeństwo to nie więzienie a plan na uzyskanie stabilizacji, dozwolone są zatem wszelkie głupoty, jakie bohaterce się zamarzą. „Jamnik z Kluskami” trochę nawiązuje do chicklitów, a trochę naigrawa się z optymistycznych scenariuszy ciepłych obyczajówek. Wygoda i spokój są nudne, o czym Trzeciecka wie – znacznie więcej rozrywki dostarczają jej ciągłe konflikty i potyczki. Tych w codzienności Anki nie zabraknie, a że bohaterka nie przeżywa żadnych przykrości – bo od Adasia i mamusi umiejętnie się dystansuje – nie trzeba jej współczuć. Dzięki temu dynamiczna historia może bawić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz