Egmont, Warszawa 2014.
Reguły gry
Miłośnikom pełnych przygód podróży w czasie Sebastiana i Anny przedstawiać nie trzeba. Odważni bohaterowie, połączeni silnym uczuciem, przenoszą się w przeszłość, uczestnicząc w przedziwnej grze. Wyposażeni w specjalne translatory mowy muszą wciąż udawać kogoś innego i wypełniać swoje misje bez wzbudzania podejrzeń. W „Ukrytej bramie” ich celem staje się Londyn. Tymczasem ktoś niszczy przejścia dla podróżników w czasie. Annie i Sebastianowi zaczyna grozić największe niebezpieczeństwo.
Eva Völler stawia na opowieść klasyczną w obrębie samej serii. Podróże w czasie wiążą się zawsze z próbami zapobiegania katastrofom. Oznaczają też spore ryzyko dla samych bohaterów: Sebastiano bierze udział w pojedynku o honor kobiety, która próbowała go uwieźć, a Anna… Anna poznaje siłę zazdrości, ale sama też bierze udział w prawdziwie sensacyjnych wydarzeniach. Bo tam, gdzie w grę wchodzą podróże w czasie, nie ma miejsca na ugody. Walka jest ostra, a przeciwnicy nie zawsze ujawnieni. W „Ukrytej bramie” pewne tajemnice muszą jednak zostać rozwiązane.
Dla autorki odtwarzanie dawnych realiów nie jest tak ważne, jak budowanie relacji między bohaterami. Owszem, przywołuje na przykład nazwy pojazdów czy przedmiotów z przeszłości, stara się, żeby odbiorcy zauważyli różnice między światami, ale w samej narracji powrotu do przeszłości nikomu nie funduje. Anna opowiada o wszystkim jak najbardziej dzisiejszym językiem, a w dialogach przełożeniu na archaizmy nie ulegają całe frazy, a jedynie pojedyncze słowa. Tak autorka ułatwia lekturę czytelnikom przyzwyczajonym do rytmu powieści pop. „Ukryta brama” ma dostarczać rozrywki, a nie zastanowienia – widać to dobrze nie tylko w temacie, ale i w całej konstrukcji fabuły. Anna i Sebastiano muszą podporządkować się zasadom panującym w rzeczywistości podróżników w czasie. To oznacza, że są skazani na przykre konfrontacje (zresztą sam przeskok w przeszłość też do przyjemnych nie należy), muszą przewidywać zagrożenia i bezustannie się narażać. W dodatku nie znają całej prawdy, część sekretów będzie dla nich sporym zaskoczeniem.
W „Ukrytej bramie”, mimo nastawienia na sensacyjność oraz zestaw przygód bohaterów liczy się też humor. Autorka wprawdzie nie buduje skomplikowanych żartów ani nie okrasza nimi narracji, ale od czasu do czasu pozwala Annie na autoironiczne wstawki czy co bardziej zgryźliwe komentarze pod adresem nielubianych postaci. To nie wabik na czytelników, a próba nakreślenia charakteru dziewczyny: Sebastiano jest w tej powieści zbyt bliski ideału, Anna musi stanowić jego przeciwieństwo, żeby czytelników nie znudziła wizja cukierkowej pary. A w „Ukrytej bramie” wszystko rozgrywa się według znanego, a i łatwego do przewidzenia, schematu – tym, co stanowi odskocznię od standardowej opowieści jest sposób prowadzenia historii. Anna ma atut w postaci kąśliwego poczucia humoru – dzięki temu łatwo ją zaakceptować.
„Ukryta brama” nie zamęcza czytelników wizjami dawnego Londynu, a z obyczajowości dawnej epoki bierze tylko tyle, ile jest potrzebne do akcji. W tej powieści bowiem – trzeciej części serii – akcja staje się najważniejsza. Do tego stopnia, że nawet relacje między bohaterami muszą w pewnej chwili usunąć się na dalszy plan. Jednak autorka nie decyduje się tutaj na eksperymentowanie z gatunkiem, ani na szukanie nowych dróg fabularnych. Podąża utartymi szlakami, skupiając się na dość precyzyjnym omawianiu zasad panujących w powieściowym świecie. Nie potrzebuje testować pojemności historii ani zaskakiwać czytelników modyfikacjami literackimi. „Ukryta brama” to powieść według wzoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz