tekst pochodzi z gazety festiwalowej Chorzowskiego Teatru Ogrodowego „Sztajgerowy Cajtung”tekst pochodzi z gazety festiwalowej Chorzowskiego Teatru Ogrodowego „Sztajgerowy Cajtung”
Puzzle, czyli jeszcze raz o Aldonie Jankowskiej
Kiedy gej-samobójca odbywa swoją ostatnią lotniczą podróż (to znaczy: spada z dachu), czas zwalnia. Nieboszczyk in spe może się dokładnie przyjrzeć otoczeniu. Zauważa między innymi larwę na spadochronie. I to piękny przebłysk absurdu w baśniowo-satyrycznym monodramie Aldony Jankowskiej. Bez larw świat nie mógłby istnieć. Larwie łzy trafiają do wody i w efekcie każdy człowiek ma w sobie cząstkę larw. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby larwy wyginęły. Trzeba je ocalić, zrobić to może tylko Krystyna. Do Krystyny larwy przychodzą. Krystyna założyła nawet dla ratowania larw stronę larwykrokpokroku.pl (naprawdę istnieje!). Krystyna na rysunku w skali 1:1 wydłuża larwie rzęski. Bo tylko Krystyna rozumie larwy.
Odwieczne marzenie człowieka o lataniu w tym spektaklu zaczyna dominować. Latać chcą wszyscy, nawet jeśli lot ma być ostatnim, co zrobią w życiu. Zresztą, może za sprawą larw, nie każdy lot kończy się tragicznie. Przecież Łajka do dzisiaj krąży w kosmosie (z larwami pod pokładem!), wierzy w swoją kość i w Związek Radziecki. Krystyna, zwykła księgowa, też chciałaby latać. Marzy, żeby samolot przeleciał nad jej domem.
Ta opowieść składa się z puzzli-scenek. Aldona Jankowska przenosi widzów w różne miejsca: na dach, do budki z kebabami, do więzienia, w kosmos, do samolotu, czy do domu, w którym rodzice nagrywają dla nienarodzonego jeszcze dziecka pierwsze życzenia. Spoiwem formalnym staje się zgromadzenie, na którym zebrani „siostry i bracia” mają pomóc Krystynie i larwom. Wszystko ma tu swoje miejsce i swoje uzasadnienie, scenografia sprowadza się do jednej sztalugi. Całą resztę sugestywnie tworzy Jankowska.
Wielu ludzi przewija się przez ten monodram, a aktorka równie doskonale sprawdza się w roli przaśnego ojca, naiwnej dzieweczki, znerwicowanego geja, pierwszej suki w kosmosie, czy samych larw. Każda z postaci wkracza tu zaledwie na chwilę, by zmienić świat Krystyny, nawet jeśli bezpośrednio się z nim nie styka. Jankowska nie musi nikogo przekonywać do kolejnych wcieleń: po prostu błyskawicznie dokonuje metamorfoz na scenie. Lataj z Krystyną to popis jej aktorskich umiejętności, odarty ze scenograficznych czy kostiumowych ułatwiaczy. Zmiany podkreśla jedynie światło. Jankowska jest w każdej z ról tak znakomita, że nie potrzebuje już żadnego wsparcia. Iluzji teatralnej ulegają wszyscy: przez Lataj z Krystyną przechodzi wiele ciekawych postaci, Aldona Jankowska gdzieś znika.
Cieszy w tym spektaklu również granie formami. W tej sferze także nie ma monotonii. Scenki przetykane piosenkami zyskują urozmaicenie w obrębie struktur. Pojawia się tu autorefleksja (monolog wewnętrzny), kłótnia rodziców (połączona z wystąpieniem przed kamerą, więc i podwojonym graniem) czy nawiązanie do kina akcji (porwanie samolotu). Krystyna nie opowiada swoich losów, nie wdaje się w retrospekcje. Przenosi widzów w przeszłość, by mogli stać się świadkami rozmaitych przeżyć. A wszystko to służy argumentacji potrzeby ratowania larw.
Pięknie łączą się tu ze sobą satyryczne odwołania do pozateatralnej rzeczywistości (motyw terrorystów czy naciągaczy) z elementami baśniowymi i surrealistycznymi (kolęda larw). Humor funkcjonuje na różnych płaszczyznach, czasem stanowi pożywkę dla mas, czasem natomiast ujawnia gorzkie drugie dno. Bo przecież można by istnienie larw złożyć na karb problemów psychicznych, odczytać ten motyw jako wyraz zaburzeń osobowości, wykluczający bohaterów z „normalnego” społeczeństwa. Można. Ale można też uwierzyć prostodusznej Krystynie w potrzebę niesienia pomocy larwom. I wtedy wszystkie przyziemne troski na jakiś czas zbledną. Bo larwy mają najgorzej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz