Znak, Kraków 2014.
Śledztwa szkolne
Różni ich wszystko i normalnie pewnie nie zwróciliby na siebie uwagi, ale los (i przewrotny autor) sprawił, że połączyła ich trudna przyjaźń. Jean-Philippe Arrou-Vignod to autor, który nie boi się wyzwań. W historiach o Pepe, Remim i Matyldzie wykorzystuje motywy prawdziwie kryminalne – pozwala dzieciom zabawić się w detektywów, a do ich wyobraźni wprowadza przesłanki mocno wyolbrzymiane, które zamieniają śledztwa w wielkie przygody.
Matylda potrafi wykorzystywać swój wdzięk i odwracać uwagę świadków od rozmaitych wydarzeń. To dziewczynka sprytna, a do tego nie angażuje się w spory chłopaków, może zatem funkcjonować od czasu do czasu jako głos rozsądku. Przydaje się jako bufor, bo pogodzić jej towarzyszy nie zawsze jest łatwo. Remi to człowiek czynu. Nie dla niego długie refleksje i zastanawianie się nad konsekwencjami działań. Dla Remiego wszystko jest proste. Ten bohater przydaje się, gdy potrzebna jest brawura i siła. Pepe natomiast jest przeciwieństwem Remiego. Typ nieznośnego intelektualisty, przemądrzałego dzieciaka przekonanego o własnej potędze, a w rzeczywistości strasznie bojaźliwego. Pepe wysławia się w wyrafinowany sposób, zawsze wywyższa się nad innych i nie potrafi przyznać się do własnych błędów. W efekcie staje się obiektem żartów czytelników (a i rówieśników). To bohaterowie tomu „Pepe i spółka”, złożonego z trzech klasycznych kryminalno-sensacyjnych historii.
Właściwie autor w tych opowieściach parodiuje kryminał, bo trudno brać na poważnie nieporozumienia w domu pisarki, tajemniczy wypadek jednego z nauczycieli czy zniknięcie opiekuna wycieczki (chociaż to akurat wybrzmiewa najbardziej dramatycznie). Za każdym razem Pepe i spółka angażują się w ciekawe i pełne przygód śledztwa i wplątują się w rozmaite kłopoty. Rzecz jasna, mowy tu być nie może o realnych zagrożeniach rodem z dzisiejszych powieści sensacyjnych – chodzi za to o dostarczenie odbiorcom dreszczyku emocji i wrażenia przyjemnego oderwania się od zwykłych codziennych spraw. Efekt jest tym lepszy, że trójka samozwańczych detektywów, chociaż ze sobą współpracuje, nigdy nie zapomina o wzajemnych zarzutach. Zwłaszcza Remi i Pepe w duchu wytykają sobie wciąż błędy.
„Pepe i spółka” poza dostarczaniem czytelnikom detektywistyczno-śledczych wrażeń jest też źródłem humoru wysokiej klasy. Panuje tu swoista niedzisiejsza elegancja, która podsyca jeszcze dowcip. Żarty są zawsze inteligentne i wymagają od odbiorców zaangażowania w tekst – Arrou-Vignod rozmieszcza je na wielu płaszczyznach narracji: potrzeba skoncentrowania, by je z przyjemnością odkrywać. Przy okazji ten autor bawi się stylami, co widać zwłaszcza w początkowych różnicach między opowieściami Pepe i Remiego.
„Pepe i spółka” to udane parodie kryminalnych motywów, zgrabnie przeniesione do literatury czwartej. Jest tutaj gra z konwencją, ale też bardzo pomysłowe rozwiązania fabularne. Akcja budowana dla śmiechu zapewnia również sporo przygód niedostępnych czytelnikom – mimo że powiązanych z tematem szkoły. „Pepe i spółka” to lektura o dość wymagającej narracji – autor nie upraszcza tekstu i nie kusi czytelników łatwymi scenkami, zmusza ich za to do myślenia i do rozrywki podczas śledzenia opowieści. Dzieci mają tu wyłapywać relacje między bohaterami oraz ironiczne autorskie zabiegi. Nie należy to do zadań prostych dla odbiorców rozleniwionych pozycjami zapewniającymi masową rozrywkę – tym bardziej więc warto podjąć wysiłek i poznać niemodny dzisiaj, a pełen niespodzianek sposób opowiadania o kryminalnych przygodach na wesoło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz