Jaguar, Warszawa 2014.
Śledztwo na przekór
Alice jest bohaterką, do której bardzo łatwo poczuć sympatię. Alessia Gazzola czyni z niej bowiem niemal ofiarę losu. W Instytucie Medycyny Sądowej Alice popełnia sporo błędów – zwierzchnicy i mentorzy już od dawna nie traktują jej poważnie, a teraz jeszcze dodali ostrzeżenie: jeśli bohaterka nie wykaże się postępami w pracy naukowej, będzie musiała powtarzać rok. Nic dziwnego, że Alice ma powody do zdenerwowania. W dodatku wciąż zakochuje się w niewłaściwych facetach, więc ciągle cierpi z miłości. Nie jest typem słodkiej idiotki, ale kobiety, do której lgną problemy. Ale Alice okazuje się w tym wszystkim naturalna i miła – więc czytelnicy polubią ją szybko. I zaczną kibicować w nietypowym śledztwie bohaterce, której zdania nikt nie bierze pod uwagę.
Ginie młoda kobieta, Giulia. Wszystkim sprawa wydaje się prosta do rozwiązania, a jedna Alice nie może uwolnić się od przeczuć. Uważa, że doszło do morderstwa. Angażuje się w sprawę nie tylko dlatego, że musi udowadniać swoją przydatność w zawodzie patologa – poznała Giulię i bardzo emocjonalnie zareagowała na tę bezsensowną śmierć. Tylko że Alice nikt nie chce słuchać. To przecież kobieta, która potrafi zgubić zwłoki przez krótki telefon od ukochanego. Tak roztrzepana bohaterka nie powinna w ogóle zabierać się do prowadzenia śledztwa.
„Miłość i medycyna sądowa” to powieść o scenariuszu brzmiącym znajomo. Wiadomo od początku, jakim schematem posługuje się Alessia Gazzola – i dokąd bohaterkę zaprowadzi. Tu fabularnych zaskoczeń nie będzie, wyłączając pomysły związane z literackimi dowcipami (których w tomie nie brakuje). Autorka postawiła na jasno określony, a przez to i przewidywalny typ postaci oraz jednoznaczny przebieg akcji. Źródło jej sukcesu tkwi natomiast w realizacji. „Miłość i medycyna sądowa” to książka pełna smaczków – drobnych żartów, błyskotliwych puent dla zwyczajnych sytuacji, czy po prostu oryginalnego kolorytu. Patologia służy Gazzoli do eksponowania czarnego humoru, odbiorców bezustannie zasypuje się tu kolejnymi gafami bohaterki, nie odmawiając jej jednocześnie prawa do silnych uczuć. Alice działa niekonwencjonalnie – bo taka właśnie jest, nie daje się wpasować w określone życiowe role (mimo że w literackie schematy – jak najbardziej). A skoro wszyscy bez trudu domyślą się finału, mogą zwolnić tempo lektury i cieszyć się kolejnymi urozmaiceniami, jakie przygotowała autorka.
„Miłość i medycyna sądowa” opiera się na ironii i odwróceniu ról. Bohaterka, której nic nigdy się nie udaje, stopniowo odzyskuje szczęście, a przynajmniej uczy się walczyć o własne marzenia. Całe otoczenie próbuje jej w tym przeszkodzić – więc bohaterkę w oczach odbiorców ratuje przede wszystkim brak zakłamania. Na takim gruncie łatwiej jest prowokować komiczne sytuacje. Alice bez przerwy wpada w tarapaty i to tylko ze swojej winy. Jest impulsywna i nierozważna, a to zyska jej przychylność czytelników.
Alessia Gazzola bardzo dba o detale. Nie chodzi tu jednak o arcyszczegółowe prowadzenie śledztwa (chociaż tu właśnie w drobiazgach tkwi szansa bohaterki na udowodnienie swoich przeczuć), a o uważne przypatrywanie się codzienności Alice. Ta kobieta bawi i wzbudza opiekuńcze instynkty, a przy tym zawsze stara się pozostać samodzielna. Stawia czoła kolejnym przykrościom i nigdy się nie poddaje – zachowując swoją postawę przyciągającej kłopoty i niezaradnej pani patolog. Na tej kreacji „Miłość i medycyna sądowa” wybija się spośród humorystycznych powieści kryminalnych. Alice to zawsze źródło komicznych przygód. Czytelnikom spodoba się tu zestawienie motywów obyczajowych z kryminalnymi, humor w narracji oraz sam sposób opisywania wydarzeń – dokładny i wzbudzający ciekawość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz