wtorek, 24 czerwca 2014

Leszek Bugajski: Kupa kultury. Przewodnik inteligenta

Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.

Obserwator

Leszek Bugajski patrzy na to, co dzieje się z naszą kulturą. Patrzy ze zgrozą, ze smutkiem, a czasami ze złością. Te emocje prowadzą do założenia maski ironisty, prześmiewcy, który wprawdzie wie, że nikt go nie posłucha (więc powstrzymuje się przed wysiłkiem szukania rad i zaleceń), ale nie chce zarzucać sobie bierności wobec powszechnego upadku. Więc patrzy. I patrzy. I patrzy. I odnotowuje co bardziej jaskrawe przykłady kryzysu w kulturze. Właściwie nawet nie ma wygórowanych wymagań, mimo że tęskni za dawnymi obyczajami i zasadami – ale załamuje ręce nad modelem życia lansowanym przez media, nad bylejakością, nad brakiem kindersztuby, honoru, zasad, wartości. Mroczny świat wyłania się z „Kupy kultury”, a pocieszenia nie ma gdzie szukać. W tym kontekście bardzo ironicznie – a i z rezygnacją – brzmi podtytuł „Przewodnik inteligenta”.

Bugajski w „Kupie kultury” proponuje szereg ułożonych alfabetycznie haseł, które obrazują to, co dzieje się we współczesnej rozrywce. Hasła te omawia autor w lekkich esejach, czasem surowo oceniając medialną rzeczywistość, a czasem sprzeciwiając się przyjętym dziś powszechnie określeniom i zjawiskom. Jawi się jako szyderca – bo rolę obserwatora dzielić będzie z czytelnikami. Wszyscy w końcu widzą to samo, co Bugajski – znają mechanizmy wytwarzania celebrytów, upadek prawdziwych autorytetów, wulgaryzowanie rozrywki przez programy typu reality show, zmieniającą się rolę literatury… Bugajski odnosi się do różnych sfer życia codziennego – porusza kwestię pieniędzy i feminizmu, nostalgii za PRL-em, intymności oraz religii w filmach. Najciekawszy jest wtedy, gdy pozostaje w obszarach ściśle związanych z wytworami „klasycznej” kultury, kiedy zabawia się w socjologa czy analityka rynku uwodzi trochę mniej. Nie szczędzi ostrych słów pod adresem tych, którzy za nic mają do niedawna obowiązujące także w masowej rozrywce normy. Ale to, że krytykuje i narzeka – to jedno. Drugie, znacznie ważniejsze, okazuje się dążenie do zobrazowania przemian w kulturze. Leszek Bugajski jest obserwatorem i widzi to samo, co widzą – na razie – czytelnicy jego tomu. Notuje uwagi na marginesie medialnej codzienności, dokonuje zwyczajnej analizy charakterystycznych zjawisk – i to będzie największa wartość z lektury dla przeciętnego odbiorcy. Bo Bugajski nie poprzestaje na zauważeniu tematu – potrafi jeszcze odpowiednio go naświetlić.

Kiedyś „Kupa kultury” będzie ciekawym świadectwem czasów, być może – wymagającym szeregu przypisów. Teraz, w lekturze synchronicznej, jawi się jako dobre odzwierciedlenie największych bolączek popkultury w polskiej rzeczywistości. To książka dla każdego, kto chciałby ostro zarysowanych schematów rządzących aktualnie rozrywką i oddalających dawne hierarchie wartości. Bugajski trafia w sedno za każdym razem, gdy przedstawia zjawisko znane wszystkim z mediów. Jest precyzyjny i świadomy kierunku przemian – dlatego może ze spokojem odnotowywać zaobserwowane fakty. Nie zacietrzewia się, nie prowadzi felietonowej wojenki o polepszenie sytuacji – bo wtedy musiałby zdecydować się na pozycję frustrata, świadomego bierności słuchaczy. Dzięki postawie prześmiewcy zapewnia sobie wizjonerski spokój.

Całą „Kupa kultury” jest lekturą zwłaszcza teraz przydatną. Zjawiska w niej opisywane wciąż funkcjonują w świadomości odbiorców, warto więc skonfrontować je z przemyśleniami autora i prześledzić jego komentarze. W tej książce rozmaite elementy kultury masowej pojawiają się w roli ilustracji ciekawych tez – czytelnicy nierzadko są odbiorcami omawianych tu programów i pomysłów – mogą dzięki tej książce poznać stanowisko z dystansu. Ale poza tym sama maska szydercy zapewnia lekturową zabawę na wielu płaszczyznach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz