Wielka Litera, Warszawa 2014.
Historie choroby
Historie o raku zwykle brzmią podobnie, bez względu na przyjętą przez autora poetykę. Indywidualizm przejawia się w stylu, ale czerpie z jednego zestawu emocji i reakcji. Scenariusz ma dwa warianty – na tym opowieści się kończą. Coraz trudniej tematem raka wywołać wzruszenie czy lęk – wyeksploatowany w literaturze obyczajowej motyw spowszedniał – i chociaż ciągle łączy się ze społecznymi fobiami, nie jest już wstrząsem dla czytelników.
George Johnson to popularyzator nauki. Rakiem zainteresował się, gdy zachorowała jego żona – jednak nie stworzył kolejnej standardowej historyjki o walce, emocjach i badaniach. Nancy i jej dolegliwości musiały zejść na dalszy plan w obliczu ciekawości badacza. Autor bowiem w pytaniach o przyczyny choroby sięga aż do czasów prehistorycznych i proponuje czytelnikom fascynującą mimo wszystko wyprawę po wiedzę. Z tego, że rak to choroba wykrywana nawet w szczątkach dinozaurów mało kto zdaje sobie sprawę. George Johnson chce uciec od tematu zagrożeń cywilizacyjnych i skupić się na istocie choroby, ale także na ciekawostkach związanych z nią. W zwykłych – prywatnych – historiach o zmaganiach z rakiem nie ma miejsca na tego typu fakty. Johnson zapomina na długo o rozterkach domowych, związek odsuwa za teoretyczne rozważania. Próbuje do tematu raka podejść od innej strony – pokazuje między innymi kierunki poszukiwań uczonych. Nawet jeśli przekazywane przez niego wiadomości nie przydadzą się bezpośrednio odbiorcom chorym lub ich bliskim, uświadomi Johnson, jak niewiele ludzie wiedzą o raku, jeśli posiłkują się wyłącznie medialnymi doniesieniami.
Zastanawia się autor nad tym, czym jest rak. Odwołuje się do zagadnień medycznych tak, by wszyscy pojęli tajemnicę tej choroby – i aby stało się zrozumiałe, dlaczego lekarze wciąż jeszcze często są bezradni wobec niektórych odmian nowotworu. „Kroniki raka” to próba uchwycenia istoty zjawiska – tak, by nie zmęczyć zwykłych czytelników nadmierną naukowością stylu. Relacje z różnych obszarów badań George Johnson przecina opowieściami o sobie i Nancy – dla żony przecież zaczął analizować zjawisko. Nie przedstawia jej cierpień w turpistycznych opisach, rezygnuje z prezentowania spraw najbardziej intymnych. Nancy to pretekst do działania, ale nie cel opisów. Autor chroni jej prywatność, a jednocześnie ucieka też od znanych sposobów mówienia o raku. Dla niego choroba to wyzwanie, a i spoiwo dla opowieści popularnonaukowej oraz osobistej. Przy „Kronikach raka” naprawdę trudno powiedzieć, która jest ciekawsza. Na przekór tytułowi, Johnson nie sięga po indywidualną kronikę choroby – odtwarza za to historię raka. Trochę może w ten sposób złagodzić strach – próbuje uświadamiać społeczeństwu, co oznacza w dzisiejszych czasach choroba nowotworowa.
Cechą charakterystyczną i jednocześnie ogromną zaletą tomu jest dystans. Mimo osobistych pobudek podjęcia tematu, Johnson sili się na badawczy obiektywizm, nie gra na emocjach czytelników i nie wykorzystuje historii do prywatnych celów. Przykład Nancy to dla niego jedynie punkt wyjścia, na zagadnienie raka autor patrzy z dużo szerszej perspektywy. Popularyzuje wiedzę bez zarzutu pod względem stylistycznym, a dla zainteresowanych przygotowuje rozbudowany system odsyłaczy (zwykłym czytelnikom nie przeszkodzi on w lekturze ze względu na przeniesienie przypisów na koniec tomu). „Kroniki raka” są publikacją cenną – zamiast powtarzać obiegowe obserwacje, Johnson stara się samodzielnie dotrzeć do sedna zjawiska i przedstawić odbiorcom zestaw rzetelnych danych w bardzo przystępny sposób. Ta książka z każdą stroną budzi ciekawość – mimo trudnego tematu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz