sobota, 3 maja 2014

Thomas Flintham: Labirynty nie z tej ziemi

Nasza Księgarnia, Warszawa 2014.

Drogi do wyjścia

Nawet najbardziej ulubiony typ łamigłówek w końcu może się znudzić, zwłaszcza dzieciom, które przepadają raczej za urozmaiconymi rozrywkami, a do tego bombardowane są bodźcami z telewizji. Ale „Labiryntom nie z tej ziemi” bardzo trudno się oprzeć. Thomas Flintham zapewnia maluchom wyjątkowe atrakcje – tu nawet fakt powtarzalności reguł przestaje mieć znaczenie. Autor, żeby zróżnicować zadania, dokłada im ponadprogramowe elementy – czasem jest to minifabułka, czasem bohater, którego dzieci polubią. Labirynty są zawsze częścią składową wielkoformatowego rysunku, a ich przejściu często towarzyszy konkretny cel, niekoniecznie naiwny.

W „Labiryntach nie z tej ziemi” pojawia się kilkadziesiąt zadań – każde kolejne będzie budzić ciekawość dziecka, chociaż we wszystkich chodzi o znalezienie drogi z punktu A do punktu B. Autor zrezygnował z powielania kształtów, labirynty wprowadza niekiedy jako desenie na elementach garderoby bohaterów, przekrój podziemnych korytarzy lub mapę ścieżek, wprowadza je do imitacji dzieł sztuki i do samych planet (w końcu kosmonauta Astropiotrek, jeden z bohaterów książki, ma prawo do przygód kosmicznych). To jeszcze nie dziwi. Ale obok labiryntów o klasycznym kształcie Flintham proponuje dzieciom mnóstwo dróg nietypowych. Proponuje między innymi wspinaczkę po futrze niedźwiedzia, wyprawę po ośmiornicach w oceanie, gałęziach drzew, cegłach, kamieniach i sosnach. Zapewnia biegi wśród śnieżnych zasp, nocny miejski pejzaż, pajęczynę i tunel czasoprzestrzenny. Drogi mają czasem dziwaczne kształty (największe wrażenie robią chyba rozpalone promienie słoneczne). Dzieci w tej książce znajdą przygodę i rozrywkę, nie znudzą się „zwykłymi” labiryntami, bo zadania, w których ścieżki wpisane są w obrazek, kuszą najbardziej. Flintham różnicuje stopień trudności, dzięki czemu z tomu korzystać będą mogły dzieci w różnym wieku. Przez cały czas pamięta, że labirynty – jako przykład rozrywki umysłowej – muszą kojarzyć się z zabawą. Stąd rozbudowywanie treści zadań i zmienianie zachęt do pracy, stąd też charakterystyczni bohaterowie powracający w tomie. „Labirynty nie z tej ziemi” nie zmuszają do bezsensownego wysiłku – tu droga jest celem i wiąże się z powodzeniem lub niepowodzeniem sympatycznych postaci. A same labirynty mocno wrastają w książkowy świat do tego stopnia, że bohaterowie mają w szkołach nawet klasówki z labiryntów. Tekst samych poleceń jest tu przedstawiany przystępnie i ciekawie dla dzieci – tak, by bez przeszkód wpuścić je w bajkowy świat i sprawić, by emocjonalnie zaangażowały się w poszukiwanie rozwiązań. Autor zręcznie unika monotonii treściowej.

„Labirynty” wydane zostały jako tom z czarno-biało-szarymi ilustracjami: po stronach można rysować (lub tylko wodzić palcem), drogi da się też zakolorowywać. Flintham wybiera rysunki proste (bo komplikacji dostarczają same labirynty) i ciekawe z punktu widzenia odbiorców: tu niezwykle istotna jest graficzna zachęta do śledzenia zadań. Same obrazki uniemożliwiają odłożenie tomu – budzą entuzjazm i chęć odkrywania rozwiązań. Thomas Flintham wie doskonale, czym zaintrygować maluchy – dzięki niemu labirynty staną się ulubioną rozrywką wielu odbiorców. Wariacje na temat tej popularnej łamigłówki wypełniają tę książkę i momentami nawet budzą podziw dla pomysłowości samego autora. „Labirynty nie z tej ziemi” to nowy sposób na ożywienie klasycznych zagadek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz