Galatyka, Łódź 2014.
Zdjęcia na apetyt
Wśród wielu rodzajów fotografii, fotografia żywności wydaje się sztuką najbardziej użytkową – a wśród amatorów robienia zdjęć i najmniej popularną. Nic dziwnego – trudno tak zaaranżować kadr, by przekazywał wspaniały smak potrawy, wzbudzał apetyt i nie pozwalał o sobie zapomnieć. Trudno, a poza tym – po co, skoro przygotowywaniem produktów do zdjęć zajmują się profesjonalni styliści żywności, a niewielu odbiorców docenia udane kompozycje związane z jedzeniem. Jednak tom „Fotografia żywności”, który w wersji warsztatowej ukazał się na polskim rynku, może wzbudzić zainteresowanie – i to niekoniecznie ze względu na fotograficzne poszukiwania, eksperymenty i… oszustwa. Teri Campbell bowiem odsłania przed czytelnikami sekrety warsztatu i pokazuje, do jakich sztuczek trzeba się czasem uciekać, by zdjęcie odniosło określony skutek. To świetny sposób sprawdzenia, jak konkretne składniki jedzeniowej kompozycji działają na odbiorców – i ile z nich nie ma nic wspólnego z dobrą kuchnią ani wspaniałym smakiem. Jeśli ktoś zazdrościłby fotografom żywności dostępu do ulubionych potraw – dość szybko się rozczaruje.
„Fotografia żywności od kuchni” to przegląd wyzwań, przed którymi stają mistrzowie aparatu. Campbell pisze między innymi o fotografowaniu napojów (razem z ruchem, rozpryskiwaniem się ich w szklance czy oszronionym szkłem), o robieniu zdjęć kulkom lodów (które rozpuszczają się pod wpływem ciepła z lamp), o najczęstszym zleceniu przy robieniu zdjęć kawałka pizzy i o całym szeregu innych wyzwań. Szklankę w kształcie serca najłatwiej dziś stworzyć w programie graficznym, do zdjęcia whisky wykorzystać dawną fotografię z pubu, stary stół imitować z powodzeniem mogą deski, a kolor ogórka i pomidora w hamburgerze trzeba koniecznie wzmocnić komputerowo. Autor prezentuje problemy, które nawet nie przyszłyby do głowy odbiorcom – i może im wyjaśniać sekrety tej pracy.
Za każdym razem pojawiają się tu trzy tematy. Jednym, niemal nie do pominięcia, jest oświetlenie – to najlepiej wyjaśniać za pomocą schematu, zainteresowani bez trudu prześledzą stosowane rozwiązania. Na drugim miejscu plasuje się praca nad potrawą. Teri Campbell bardzo dokładnie omawia poszczególne składniki kadru i ich wpływ na odbiorców – uczy wyczulenia na detale i wskazuje elementy decydujące o powodzeniu fotografii. Trzecim ważnym tematem jest tu postprodukcja – czy się to komuś podoba, czy nie, udane zdjęcie powstaje dopiero na etapie obróbki cyfrowej. Tu łączy się z kilku kadrów motyw nalewanego do szklanki mleka, tu ziarenka kawy tracą podstawę w postaci płytki, do której były przyklejone, tu dodaje się trochę mleka przed płatek śniadaniowy, żeby całość wyglądała apetyczniej.
„Fotografia żywności od kuchni” (swoją drogą – brawa za udany tytuł w polskiej wersji językowej) to książka ciekawa nie tylko ze względów fotograficznych. Wprawdzie amatorom byłoby trudno zastosować podawane tu rady w praktyce – ale jednak nie da się tej lektury bez emocji odłożyć. Campbell pozwala inaczej spojrzeć na fotografie żywności w reklamach (bo zwykle do tego celu są wykorzystywane) i próbować odgadnąć tricki stosowane przez grafików. Cała książka zapewnia sporo rozrywki – bo dotyczy zagadnienia dostępnego odbiorcom na wyciągnięcie ręki i rozwiewa wątpliwości z nim związane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz