poniedziałek, 19 maja 2014

Javier Ruescas: Play

Jaguar, Warszawa 2014.

Bracia

Męska odpowiedź na pophistorie o miłości może się podobać – i to nie tylko nastolatkom spragnionym energetycznych fabuł. Javier Ruescas ma dobry pomysł na swoją opowieść, a do tego w realizacji dba o wiele pobocznych wątków tak, by nawet na chwilę nie dać odpocząć czytelnikom. 460 stron liczy pierwszy tom trylogii – i jeśli autor utrzyma tempo i pomysły, stanie się idolem nastoletnich odbiorców. „Play” pokazuje potencjał młodej prozy rozrywkowej, która nie ogląda się na literackie mody, a mimo to zahacza o motyw snu o sławie czy miłości – tyle że z punktu widzenia chłopaka, więc bez lirycznych westchnień i analizowania detali.

W „Play” jest dwóch braci. Starszy, Leo, to urodzony showman – cieszy go sława i chciałby zająć się aktorstwem. Młodszy, Aarón, żyje muzyką, ale nie zamierza pokazywać światu własnych utworów – komponuje dla siebie i nie chce rozgłosu. Obaj już pełnoletni często zawodzą rodziców – i siebie nawzajem. Rywalizują bezustannie, a ponieważ nie potrafią się ze sobą dogadywać, bez przerwy też się zawodzą. Aż do momentu, w którym Leo wpada na pomysł, jak połączyć siły i zaistnieć na rynku muzycznym. Po filmikach wrzucanych do internetu i koncercie braćmi interesuje się ogromna agencja. Mają zyskać szansę na sławę, zapewnia im się najlepsze warunki pracy i olbrzymie pieniądze, ale cena za to jest dość wysoka. Do tego obaj mają problemy z byłymi dziewczynami.

Trzeba przyznać, że sen o sławie w ujęciu młodego pisarza wygląda imponująco. Ruescas marzenia wielu muzyków-amatorów rozbudowuje bez kompleksów, zapewnia bohaterom wszystko, o czym nawet nie śmieliby pomyśleć. Nie wyczuwa się w tym jednak przesady, wszystko ma swój cel, dobrze przemyślany. Obok obrazków jak ze snu Leo i Aarón muszą zetknąć się z licznymi problemami – jednym jest odizolowanie od przyjaciół, innym szczerość wobec bliskich. Chłopcy mają zrezygnować z charakterystycznych dla siebie postaw i poglądów, a przyjąć na pokaz te narzucane przez agencję. Gra nie kończy się z chwilą zejścia ze sceny. W dodatku dziennikarze tylko czekają na potknięcia młodych gwiazd i potrafią też brutalnie wdzierać się w prywatność bohaterów. Sytuacji nie poprawiają relacje z ojcem.

Javier Ruescas bardzo przekonująco prezentuje świat show-biznesu ze wszystkimi jego pułapkami. Karierę gwiazd traktuje poważnie – to już nie młodzieńcze rojenia nastolatków, a okrutna często rzeczywistość. Na tym poziomie nie można obie pozwolić na błędy – czego bracia muszą się dopiero nauczyć. Autor ładnie operuje uczuciami, mnożąc płaszczyzny konfliktogenne i strefy kłopotów porywczych bohaterów. Sprawia, że czytelnicy kibicować będą obu – bo narrację prowadzą na przemian, raz Leo, raz Aarón. Na początku z tego powodu trochę trudno ich odróżnić (w pierwszych rozdziałach dawny spór przesłania jeszcze charaktery, a w warstwie języka zmian nie ma), ale w końcu autor sygnalizuje na początku fragmentu, kto będzie w nim narratorem.

Mimo nastawienia na przerysowany temat, „Play” wcale nie wybrzmi naiwnie. To ciekawie rozwijająca się powieść, pełna przygód, przesycona miłością do muzyki, a także ogromem różnorodnych emocji. Ruescas zrezygnował ze zbędnych sentymentów, odarł historię z niepotrzebnych detali, by uwypuklić w niej zestawienia siły braterskich więzi z niszczycielską machiną show-biznesu. Zaproponował odbiorcom powieść bardzo oryginalną i pełną pomysłów, wpisującą się w nurt zainteresowań nastolatków. To pierwsza część muzyczno-gwiazdorskiej trylogii, obok której nie da się przejść obojętnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz