czwartek, 29 maja 2014

Hanna Barełkowska: Nie mażę się, ale marzę o... Rodzice dzieci niepełnosprawnych. Kim są, jak kochają, o czym marzą

Media Rodzina, Poznań 2014.

Zmiana

Hanna Barełkowska nie zamierza użalać się nad sobą, ale szuka zrozumienia – dla siebie oraz wszystkich rodziców niepełnosprawnych dzieci. Książką „Nie mażę się, ale marzę o” próbuje też dodać otuchy połączonym wspólnym trudnym losem. Zajmuje się kolejnymi elementami codzienności – które przy opiece nad niepełnosprawnym dzieckiem urastają do rangi wielkich problemów. Pyta innych o uczucia, przeżycia i doświadczenia – w tej właśnie kolejności. Pozwala się wygadać, wyrzucić z siebie lęki, frustracje i cierpienia, a i dostarczyć energii. To nietypowa książka – naśladuje literaturę psychologiczną, ale zamiast naukowości jest tutaj szczerość rodziców. Barełkowska – matka niepełnosprawnego dziecka – doskonale wie, o czym pisze. Zna największe bolączki rodziców i za każdym razem trafia w sedno przy zadawaniu im prywatnych pytań.

„Nie mażę się, ale marzę o…” to przede wszystkim obraz rodziców, tych, którzy poświęcają siebie dla dziecka. Autorka pozwala rozmówcom na zwierzenia, sprawdza, jak radzą sobie z wyzwaniami i wiadomościami o niepełnosprawności, pracą, kontaktami z przyjaciółmi czy – z własnymi związkami, które nie zawsze wytrzymują podobne próby. Pyta, skąd czerpać siły do codziennej walki i jaką rolę odgrywa religia, co z rodzeństwem dzieci niepełnosprawnych i jak rodzice widzą przyszłość pociech po swojej śmierci. Nie unika Barełkowska tematów trudnych czy nieprzyjemnych, czasami prowokuje bardzo bolesne wyznania – które zwykle mają siłę oczyszczającą. Niepełnosprawne dzieci, przyczyna książkowego spotkania, schodzą tutaj na margines zainteresowań – bardziej liczy się to, jak ich obecność zmienia życie i poglądy rodziców.

Barełkowska odpowiedzi szuka na forach internetowych i w rozmowach, czyta wywiady znanych osób i taki zestaw przytacza do zilustrowania własnych obserwacji. Do tego proponuje coś jeszcze – dzieli się z czytelnikami fragmentami swojego dziennika, zapiskami z chwil, w których nie myślała o tworzeniu książki, a była przede wszystkim zrozpaczoną i przerażoną matką. Z drobnych notatek wyłania się ogromna emocjonalna huśtawka – raz radość przynosi najmniejszy postęp w rozwoju dziecka, innym razem świadomość, że syn nie będzie mógł samodzielnie funkcjonować wywołuje żal lub złość. Barełkowska dzieli się z czytelnikami tym, co dla niej najważniejsze, udostępnia im swoje nieupiększane przeżycia. Zna rozdźwięk między tym, jak miało wyglądać życie, a realiami opieki nad chorym lub niepełnosprawnym dzieckiem – i o tym przez cały czas opowiada. Daje rodzicom prawo do gniewu, przypomina o frustracjach i rozczarowaniach – ale po to, by za chwilę uświadomić im, że w swojej walce nie są sami.

Hanna Barełkowska pisze książkę, którą trudno zaklasyfikować jako popularny gatunek. Naśladuje psychologów, ale stawia na siłę indywidualnych przeżyć i ocen, nie zamierza ludzkiego cierpienia wykorzystywać jako materiału do badawczych analiz. Zbiera różne opinie i zestawia je ze swoimi doświadczeniami. Przedstawia silne emocje, ale nie po to, by doprowadzać odbiorców do łez. Nie upiększa rzeczywistości, chociaż potrafi dostrzec pozytywne strony sytuacji, w której się znalazła. Zamiast taniego optymizmu proponuje czytelnikom rzetelną pociechę – do tej lektury zajrzeć powinni przede wszystkim borykający się z podobnymi problemami. Barełkowska pisze o sobie znanym świecie, a dobór tematów oraz ograniczenie teoretycznych wywodów sprawiają, że „Nie mażę się, ale marzę o…” stanie się dla wielu lekturą przewodnikową. To ciekawa realizacja trudnego zagadnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz