Muzyczna wizytówka
Jak jest z utworami na tej płycie? Trochę kałużowo, trochę przesiadkowo, cyrklowo i linijkowo, a czasami i listownie. A do tego bardzo, bardzo nastrojowo, refleksyjnie i pięknie. Tak po prostu. Debiutancki krążek grupy U Studni nie może zyskać medialnego rozgłosu – to płyta, która nie zaistnieje w świadomości masowego odbiorcy, nie narobi zamieszania na rynku fonograficznym i nie zdobędzie szturmem popularnych (wyłączając tematyczne) radiowych list przebojów. Zresztą nie takie jest jej zadanie. „U studni” to zestaw utworów niemodnych i paradoksalnie przez to właśnie ponadczasowych. Muzycy doskonale znani z poprzedniego, legendarnego i „kultowego” zespołu łączą tu nurty krainy łagodności z delikatnym, poetyckim żartem, refleksję i wyciszenie z harmonią i zgodą na świat, optymizm i nadzieję z dodającą sił miłością. Zabierają słuchaczy na muzyczną wędrówkę nie tylko po górskich szlakach (choć i tego motywu nie zabraknie).
Tekstowo w „U studni” spotykają się liryki Adama Ziemianina, celne emocjonalne spostrzeżenia i wyznania Dariusza Czarnego, a także krajobrazowe „Zaproszenie na wędrówkę” Ryszarda Żarowskiego (które jednocześnie wyróżnia się spośród propozycji na płycie – i bardzo się w nie wpisuje). Warto wsłuchać się i wczytać w treść kolejnych piosenek, by odkryć liczne zabawy frazami, językową elegancję i umiejętność eksponowania drobiazgów składających się na codzienne szczęście. Poetyckie poszukiwania autorstwa Ziemianina przeplatane naprawdę dobrymi tekstami Czarnego ładnie zmieniają rytm całej płyty i muszą trafiać do odbiorców. Opowiada się tu o sprawach pozornie nieistotnych, prywatnych (a dostępnych prawie każdemu), o rzeczach nieważnych w kontekście codziennych medialnych doniesień. Szczęście, miłość, radość, spokój czy nostalgię można opowiedzieć na bardzo wiele sposobów – i to bez odwoływania się do konwencjonalnych obrazków czy szlagwortów działających przez powtarzanie. U Studni przypomina o tym, co zasługuje na uwagę, a nie ma szans przebić się przez zdobycze popkultury. Tu nawet śpiewanie o rzeczach błahych jest zapowiedzią głębszych i ciekawych dla odbiorców przemyśleń. Stopniowo kolejne piosenki z płyty odkrywają swoje przesłania, bez nachalnych morałów i prawienia oczywistości. To płyta do odczuwania. Scenki z wyciszonego życia wzięte prezentowane są subtelnie i z klasą, a na krążku nie ma tekstów słabych – czy to od strony przekazu, czy – ze względu na poszukiwania formalne. Najlepsze jest to, że U Studni wcale nie narzuca głoszonych prawd odbiorcom: prezentuje jedynie spojrzenie na człowieka przefiltrowane przez wrażliwość i pogodę ducha. Nawet o przemijaniu można mówić krzepiąco.
Muzycznie „U studni” to przede wszystkim przepiękne brzmienia gitar i skrzypiec. Wokale Czarnego i Żarowskiego oraz Aleksandry Kiełb-Szawuły w zasadzie uzależniają od płyty. Na tym krążku każdy dźwięk jest dopracowany i dokładnie przemyślany – ale w przypadku U Studni to akurat nie dziwi, w końcu na koncertach członkowie zespołu także nie pozwalają sobie na aranżacyjno-akompaniatorskie niedociągnięcia. Pojawiają się tu nawiązania do różnych muzycznych gatunków. Nie funkcjonują one jako próby znalezienia własnego stylu, bo ten styl U Studni ma – to po prostu świetnie dobierane do opowieści i nastrojów muzyczne ilustracje składające się na ogólny portret zespołu. Dzięki temu płyta nie jest monotonna czy nudna, słucha się jej z przyjemnością bardzo długo. Muzykę do szesnastu piosenek napisał Dariusz Czarny – wykazując się znakomitym wyczuleniem na treści tekstów oraz na uczuciowe przesłania. Udało mu się połączyć wpadające w ucho ale nie tandetne czy płaskie melodie z sensem i nastrojem poszczególnych opowieści. To sprawia, że każda piosenka z płyty jest miniaturową całością, dopracowaną i cenną w oderwaniu od kontekstu. To również – może i niestety – przyczynia się do niemożliwości wskazania jednego lub dwóch „przebojów”, które wypromowałyby krążek/ Tu każda piosenka zasługuje na uznanie i każda może stać się tą „ulubioną” dla słuchaczy. „Zaproszenie na wędrówkę” również wpisuje się w te uwagi – Żarowski proponuje piosenkę nieco trudną, a przez to szalenie intrygującą – zapamiętuje się niemal sama i nie daje od siebie odpocząć.
Na płycie brakuje jednego: przedłużenia koncertowego spotkania z grupą. U Studni nie bazuje na charyzmie jednego muzyka, jako zespół nawiązuje błyskawiczny kontakt z publicznością – i tylko tego nie udało się w studyjnych nagraniach zawrzeć. „U studni” jest wizytówką muzyczną grupy, sugeruje, do jakich korzeni odwołują się muzycy – ale nie daje pojęcia o przeżyciach koncertowych. A jednak fanów i tak nie trzeba będzie do U Studni przekonywać. „U studni” to propozycja dla wszystkich, którzy kochają niebanalną piosenkę poetycką, gitarowo-skrzypcowe dopracowane w każdym detalu brzmienia, mądre przesłania i krzepiące treści. Oraz dla tych, którzy chcieliby sprawdzić, co Dariusz Czarny, Wojciech Czemplik, Ryszard Żarowski, Andrzej Stagraczyński i Aleksandra Kiełb-Szawuła mają do zaoferowania odbiorcom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz