niedziela, 13 kwietnia 2014

Eileen Goudge: Zastępcza żona

Świat Książki, Warszawa 2014.

Błędy

Temat raka w powieściach obyczajowych przewija się ostatnimi czasy tak często, że już spowszedniał i nie pochłania całej uwagi autorów ani czytelników. Nie zmienia to jednak faktu, że stanowi całkiem wygodny fabularny bodziec: pozawala twórcom na wszystko, w dodatku w stosunkowo krótkich czasowych ramach. Rak to impuls do zmian, szansa na porzucenie zachowawczego trybu życia i zrealizowanie swoich marzeń, zanim będzie za późno; lub też przeciwnie – możliwość spokojnego pożegnania się z bliskimi i załatwienia wszystkich spraw.

Ale Camille, właścicielka świetnie prosperującej agencji matrymonialnej nie ma już siły ani ochoty na kolejną walkę z chorobą. Zamierza doprowadzić do końca tylko jedną sprawę – chce znaleźć swoją następczynię, która pomoże mężowi i dzieciom pogodzić się ze stratą. Edward nie jest zachwycony taką perspektywą, ale zgadza się, by Camille nie musiała się denerwować. Zamierza zresztą udowodnić żonie, że jej pomysł pozbawiony jest sensu. Camille wie, że niedługo umrze, tymczasem wokół toczy się piękne życie: zwariowana siostra Holly zachodzi w nieplanowaną ciążę i wreszcie odnajduje prawdziwą miłość, zawsze odległy ojciec próbuje naprawić błędy z przeszłości, a Edward szuka informacji o leku na raka.

U Eileen Goudge nie ma miejsca na historie niedopowiedziane. Kiedy autorka wprowadza do akcji jakiegoś bohatera, co pewien czas będzie do niego powracać, żeby dobrze przyjrzeć się jego losom. W ten sposób zapewnia czytelniczkom zaangażowanie w przygody dalszoplanowych postaci – i zwiększony ładunek emocjonalny. Widać jednak, że w „Zastępczej żonie” sytuacje zazębiają się ze sobą, by z czasem dokładnie się wymieszać. Obserwuje się w tomie efekt motyla – decyzja jednej postaci w końcu znajdzie odzwierciedlenie w życiowym wstrząsie innej. W konstrukcji fabuły autorka nie wypada zbyt naturalnie – odbiorczynie zorientują się wkrótce, do czego potrzebne są jej poszczególne wątki – i gdzie znajdą finał. Oczywiście to rozwiązanie wprost wymarzone do ukazywania pełni doświadczeń bliskich czytelniczkom osób – ale nigdy nie może zostać odpowiednio uzasadnione w samym tekście.

Goudge koncentruje się na przeżyciach postaci – i to na bardzo silnych przeżyciach. Sporo miejsca poświęca miłości w różnych wydaniach, odbiorczynie będą świadkami narodzin rozmaitych związków, prześledzą małżeńską miłość i romanse oraz możliwość znalezienia szczęścia w podeszłym wieku. Ważna jest tu również miłość matczyna, czy, ogólniej, relacje między rodzicami i dziećmi. Autorka chce wszystko przeżywać intensywnie – i dlatego decyduje się na uproszczenie, w wyniku którego rozmaite zbiegi okoliczności pojawiają się wtedy, gdy są potrzebne w akcji. I to chyba największa słabość lektury.

Bo „Zastępcza żona” to czytadło sycące i rozbudowane – jedna z tych powieści, w których finał jest odwlekany dla samej przyjemności pobycia z bohaterami. Wpasowuje się stylem (i gronem odbiorczyń) w większość pozycji z serii Leniwa Niedziela, a nawet, jak w innych publikacjach z cyklu, oddala gotowe i pewne rozwiązania. Eileen Goudge igra z uczuciami postaci, chociaż nie traci nad nimi kontroli, czerpie przyjemność ze snucia swojej historii. Tu nawet bliskość śmierci i utraty wszystkiego, co ważne, nie przynosi przygnębienia w odbiorze – Goudge zapewnia czytelniczkom opowieść krzepiącą. Jest spokojną i cierpliwą narratorką, bo wie, że rządzi światem przedstawionym. Ma oryginalny pomysł na wydarzenia, które uruchomią całą lawinę i nakażą zweryfikować życiowe przekonania. „Zastępcza żona” sprawdza się jako powieść czytana dla wytchnienia, a przemyca też ostrzeżenie, że szczęście można łatwo zburzyć w imię źle pojętych powinności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz