Egmont, Warszawa 2014.
Czytanie z przygodami
Dokładny opis trzypoziomowego programu wspierania nauki czytania znajduje się na czwartej stronie okładki i w samym tomiku. Czytam sobie to pomysłowa seria dostosowana do wieku i poziomu edukacji kilkulatków. Ma umożliwiać samodzielne czytanie, wręcz zachęcać dzieci do ćwiczenia tej umiejętności. Pierwszy poziom zapewnia krótką historyjkę (do 200 wyrazów), krótkie zdania i podstawowe głoski w tekście. Dramaturgię budują zakodowane w zdaniach emocje, więc mały odbiorca będzie chciał się dowiedzieć, co było dalej. Tekst wypisany dużą czcionką zajmuje po dwa wersy na dole każdej strony – nie jest to długość zniechęcająca do lektury. Pierwszy poziom programu zakłada również naukę głoskowania, co oznacza, że zawsze jeden wybrany wyraz zostaje na marginesie rozbity na głoski (w tym wypadku tożsame z literami, autor zręcznie unika fonetycznych pułapek). Ten zabieg pokazuje dzieciom, jak rozbijać wyrazy na głoski, a czasem też pomaga uporać się z trudnymi słowami („ekspedycja”). To powinno zachęcić do samodzielnej lektury.
Rafał Witek tworzy mikroopowieść „Wyprawa na biegun. O ekspedycji Amundsena”. W bardzo dużym skrócie, za to z zamiłowaniem do smaku przygody, prezentuje drogę na biegun: obok statku przepływa wieloryb, a sam odkrywca kłania się pingwinom. W końcu zdobycie bieguna musi być atrakcyjne także dla najmłodszych. Radość z udanej wyprawy oraz ekscytację poszczególnymi jej elementami Witek akcentuje za sprawą znaków przestankowych odzwierciedlających silne emocje bohaterów. Krótki opis prowadzi dzieci do zadowalającego finału – dla tych, którzy skończą książeczkę przewidziany jest dyplom na okładce. Do tego czeka też seria naklejek-nagród, więc warto się postarać, by na takie wyróżnienie zasłużyć.
Tekst to nie wszystko. „Wyprawa na biegun” jest książeczką obrazkową – za szatę graficzną odpowiada tutaj Ewa Poklewska-Koziełło. Stawia ona na ilustracje w dawnym stylu ozdabiania historii dla dzieci – w jej rysunkach pojawia się prostota z tendencjami do realizmu, a także umiłowanie dla symboliki dziecięcych obrazków (co widać na przykład w zaznaczaniu wód oceanu). Kiedy trzeba, ilustratorka koncentruje się na precyzyjnym wyrysowywaniu szczegółów, innym razem woli posługiwać się prostymi kształtami. Może wykazać się dobrym wyczuciem rysunkowej elegancji, zwłaszcza że Antarktyda w uproszczonym wydaniu nie obfituje w detale odwracające uwagę od atmosfery miejsca oraz od przygody. Ilustratorka wprawnie pokazuje surowe warunki panujące podczas wyprawy i za każdym razem usiłuje zainteresować dzieci historią. Jednocześnie zaszczepia im estetyczną wrażliwość – warto dokładnie przeanalizować środki, jakie Poklewska-Koziełło wykorzystuje w tej akurat książeczce.
„Wyprawa na biegun” pozwala zaznajomić małych odbiorców z innymi warunkami życia i zasugerować tu namiastkę wielkiej przygody, a także zaimponować historią odkryć geograficznych. W odróżnieniu od szkolnych lektur nie jest to książeczka męcząca – nie może przecież zniechęcać najmłodszych do czytania. Nie przyniesie zbyt dużo wiadomości, ale przyczyni się do rozwijania ciekawości malucha i dostarczy mu przeżyć innych niż typowe fabułki z książeczek obrazkowych. To dobry pomysł na pierwsze lekcje czytania – taka publikacja z pewnością znajdzie wielu zwolenników, bo oprócz aspektów edukacyjnych zawiera też dość istotną warstwę rozrywkową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz