Znak, Kraków 2014.
Pułapka na niedźwiedzia
Wśród bohaterów zwierzęcych minipowieści pop dla maluchów prym wiodą stworzenia małe, niegroźne i spotykane w najbliższym otoczeniu – psy, koty czy domowe gryzonie, galerię postaci uzupełniają zwierzęta z gospodarskiego obejścia – kaczki czy świnie. Tym razem jednak Holly Webb postawiła na fantazję, ale i symbol dziecięcych maskotek – Ben i Cassie są przekonani, że w ich ogródku mieszka niedźwiedź. Chcieliby zobaczyć nietypowe zwierzę, zwłaszcza że budowlańcy remontujący ich dom wykopują w ogrodzie pułapkę – ale miś jest bardzo sprytny i nie zamierza pokazywać się ludziom. Dlatego też tata Bena i Cassie nie wierzy w niego. Jednak miś pełni w tej historii ważną funkcję.
Ben nie radzi sobie w relacjach z kolegami. Źle gra w piłkę, przez co inni chłopcy wykluczają go z codziennych szkolnych zabaw. W dodatku Ben jest nieśmiały, w przeciwieństwie do młodszej siostry Cassie, która ma setki przyjaciół i nigdy nie boi się zagadać do nowych znajomych. Cassie zdobywa nowych przyjaciół, a Ben traci starych, bo nikt nie jest na tyle silny, by zadawać się z klasowym nieudacznikiem i narażać na drwiny kolegów. Tata, zapracowany księgowy, nie dostrzega, że coś złego dzieje się z synem. Za to robotnicy uświadamiają bohaterowi, że nie musi być dobry w piłce nożnej, skoro ma inny talent. I ten inny talent pomoże mu na nowo zjednać sobie dzieci.
Ale tak naprawdę Benowi odwagi dodaje tajemniczy niedźwiedź z ogrodu. Nie wiadomo, czy powstał w sugestywnej wizji Cassie, czy naprawdę istniał jako bajkowy mieszkaniec szklarni – zmusił Bena do działania i odwrócił jego uwagę od szkolnych zmartwień. Ben zaczął wykazywać się odwagą (bo w końcu nie mógł zawieść siostry) i rozwijać wyobraźnię, co bardzo pomogło mu w tworzeniu. Trudno uznać obcego i ukrywającego się niedźwiedzia za zwierzę domowe – ale jego rola w „Szukając misia” nie odbiega od zadań domowych czworonogów z innych tomów serii. Zwierzę uczy samodzielności, podejmowania wartościowych decyzji i zachęca do działania. Odwraca przy tym uwagę od lęku i od przygnębiających problemów.
„Szukając misia” ma poza tym również ciekawe zalążki akcji. Oryginalne jest zagadnienie przebudowy domu i obecność ekipy budowlanej, ale Holly Webb nadaje zagadnieniu więcej egzotyki przez prosty fakt: dzieci podejrzewają, że jeden z robotników jest piratem. Mężczyzna podtrzymuje to przekonanie, obaj pracownicy zresztą chętnie podejmują grę z maluchami. Webb odnosi się tu również do tematu zapracowanego samotnego rodzica (dzieci to rozumieją, mimo że czasem czują żal do taty) i do siły, jaką daje talent niepowiązany z modami. Ben może zdobyć uznanie kolegów dzięki pomysłowym i dowcipnym rysunkom, zamiast podporządkowywać się terrorowi „futbolistów”.
„Szukając misia” to książka, która przekona najmłodszych, że nie wolno rezygnować z własnych pasji i marzeń – i że nie zawsze można być dobrym w każdej dziedzinie. Maluchy odnajdą tu ślady własnych obaw i kłopotów, a potem wyciągną wnioski co do najlepszych rozwiązań. Holly Webb proponuje im ekscytującą fabułę, nieprzewidywalną przygodę w najbliższym otoczeniu, zabawę, której bohaterowie się nie spodziewali. W serii dla najmłodszych obok ciekawej akcji pojawiają się ważne postacie i konflikty bliskie odbiorcom. Holly Webb wie, jak przyciągnąć dzieci do całego cyklu – i z każdym tomem zaskakuje czymś nowym, stać ją na zmiany w fabule i poruszanych tematach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz