niedziela, 6 kwietnia 2014

Aleksandra Domańska: Ulica Pogodna

Świat Książki, Warszawa 2014.

Ucieczka

Dziwna jest „Ulica Pogodna” w swojej ramie fabularnej – to za sprawą wyraźnego od początku braku szczęścia bohaterki. Aleksandra Domańska próbuje przekonać czytelniczki, że Marta ma wszystko, o czym marzyła: męża, stałą i pewną pracę oraz wykształcenie, wyrwała się ze wsi, by dążyć do wyższych celów. Tyle że praca dostarcza licznych frustracji, a przełożona zapewnia niemal korporacyjny kierat, mąż – poeta i profesor – miał przed młodą Martą dwie żony, a wciąż rozgląda się za studentkami. Sama Marta czuje się samotna i uzależniona od partnera. Nie ma już własnych znajomych ani własnych zainteresowań, całe życie podporządkowała niezadowolonemu Stefanowi i rozrywkom, które wcale jej się nie podobają. Byłaby to prosta droga do frustracji i przygnębienia (bo depresja modna jest w środowisku Stefana, co z kolei zupełnie Marty nie kusi), gdyby nie przypadek z odrobiną niewytłumaczalnej magii. Marta trafia bowiem na ulicę Pogodną – do miejsca, w którym prości ludzie mają pogmatwane losy i prezentują oryginalną życiową filozofię. Pogodna to azyl przed problemami codzienności – tu Marta może okazać się potrzebna, nie jako niewiele warty dodatek do męża, a jako samodzielna, pomysłowa i zaradna kobieta. Na Pogodnej znajduje miejsce dla siebie i tu zaczyna się właściwa historia.

„Ulica Pogodna” modyfikuje schematy ucieczki od codziennego zabiegania do miejsc, w których czas zwalnia tempo. Zwykle w takich chwilach olśnienia postacie zakładają pensjonaty w opuszczonych dworkach – Marta poproszona o pomoc w zinwentaryzowaniu zawartości starego domu proponuje, by otworzyć Sklep Rzeczy Niekoniecznych i zapewnić części przedmiotów drugie życie. Sama zresztą zyskuje drugie życie dzięki wsparciu niezwykłych przyjaciół. A jest wśród nich ksiądz, który zadbał o najbiedniejszych, jest barmanka, jest szewc z poczuciem humoru i dziecko będące opiekunem swojego ojca. Każdy skrywa jakąś historię – ważną lub ciekawą, wzruszającą – a Marta poznaje je stopniowo, kiedy nowi znajomi otwierają się przed nią. Domańska znalazła zatem sposób na zaakcentowanie polifoniczności powieści, a i na urozmaicenie nowej codzienności bohaterki. Dzięki opowieściom Marta zakorzenia się w nowej przestrzeni.

Aleksandra Domańska jako autorka ma wyraźne „polonistkowe” odruchy – nie pozostawi bez komentarza żadnej odbiegającej od literackiego stylu wypowiedzi. Jej bohaterka zresztą także ocenia styl innych – dziwi się, że wszyscy wysławiają się elegancko a nie kolokwialnie. Rozwodzenie się nad językiem, którego używa się w funkcji tworzywa (nie jest to przecież powieść lingwistyczna!) świadczy o niepewności autorki i braku narracyjnej swobody. Wydaje się, jakby chciała uprzedzić ewentualne zarzuty, że nie wyszła jej książka realistyczna – a przecież „Ulica Pogodna” realistyczną obyczajówką być nie musi, zwłaszcza we fragmentach, w których przenosi się do mitotwórczych obszarów literatury środka. Zdarzają się fragmenty z odrobinę rozchwianym stylem, językowe potyczki, z których Domańska nie musi wychodzić zwycięsko – ale one także mogą funkcjonować jako elementy dodające uroku tej powieści. Jeśli by już się czegoś czepiać, to raczej niekonsekwencji w portrecie charakterologicznym Marty – tu kryje się najwięcej pułapek. Jest jednak „Ulica Pogodna” kolejną powieścią, która pasuje do założeń serii Leniwa Niedziela i dostarcza odbiorczyniom rozrywki bez powielania poczytnych scenariuszy. Tu ważny staje się między innymi pomysł na akcję, a ten Domańska sobie znajduje – pozostając blisko podstawowych nurtów czytadeł, a jednocześnie zachowując indywidualizm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz