WNK, Warszawa 2013.
Wieczne namiętności
Małgorzata Gutowska-Adamczyk potrafi tworzyć powieści historyczne z całą lekkością i naturalnością obyczajówek, a do tego stale poprawia się we fragmentach odnoszących się do aktualnej rzeczywistości. Tom „Podróż do Miasta Świateł. Rose de Vallenord” w zasadzie pozbawiony jest już narracyjnych pułapek, które widać było choćby w serii Cukiernia pod Amorem. W tej opowieści powraca utalentowana malarka, Róża – Polka, która pokochała francuskiego księcia i nie znalazła szczęścia u jego boku. Wydawałoby się, że Gutowska-Adamczyk wyczerpała już pomysły biograficzne dla tej postaci, a jednak od początku „Rose…” może wciągnąć. Malarka po śmierci kochanka staje się spadkobierczynią jego obrazów i wie, że nie spodoba się to rodzinie. Pilnuje się, ale nie może uciec przed wielką namiętnością. Rose decyduje się na nowy romans, chociaż nie zdaje sobie sprawy z jego konsekwencji. Odkrywa w sobie również silny instynkt macierzyński – opiekuje się córką przyjaciela. Nie przestaje malować, a za sprawą wyzwolenia, jakie daje sztuka, uświadamia sobie własne pragnienia i potrzeby silniej niż inne kobiety. Na przełomie XIX i XX wieku rozgrywają się tu dramaty, które staną się ważne dla dzisiejszych odbiorczyń.
A Małgorzata Gutowska-Adamczyk przeszłość przenosi znanym już stylem narracji na teraźniejszość. Nina przeżywa rozstanie z ukochanym i rzuca się w wir pracy, by zapomnieć o cierpieniu. Wyrusza do Paryża, szukać śladów Róży z Wolskich: zamierza przeprowadzić badania nad nieznaną szerzej w kraju postacią i napisać o niej książkę. Tak trafia do zamku Vallenordów. Autorka przeplata wątki, równolegle prowadzi dwie opowieści, a każdą przesyconą uczuciami: u Róży to dzika namiętność, zachłanność w poznawaniu świata, macierzyństwo, umiłowanie dla sztuki, tęsknota i wolność przy całym szeregu przykrości, upokorzeń i lęków. U Niny pojawiają się problemy w relacjach z matką, ale i prawdziwe przyjaźnie, romanse i ekscytacja baśniowymi tajemnicami. Obie kobiety mają ze sobą wiele wspólnego.
Małgorzata Gutowska-Adamczyk może bez trudu zaprosić odbiorczynie do Paryża z różnych epok. Przechadza się po jego ulicach, chłonie artystyczną atmosferę, czuje się niemal jak literacka przewodniczka – zresztą z jej powieścią dałoby się po Paryżu wędrować śladami bohaterek. Widać, że autorce sprawia przyjemność przemierzanie tych szlaków – wplata do opowieści biograficzne szczegóły tylko dla drobnej radości dzielenia się z czytelniczkami swoją fascynacją. Dba o drobiazgi, by powieść wybrzmiewała bardziej realistycznie – w tak przygotowanej scenerii zajmuje się przecież przede wszystkim charakterami bohaterów i tym, co stanowią dla siebie wzajemnie. Nie zagłębia się za to przesadnie w ogólną obyczajowość, stylizację i kulturowe konteksty. To pozwala na indywidualizowanie postaci i wiązanie ich losów z przeżyciami odbiorczyń.
W tej powieści wysmakowana narracja towarzyszy feerii obyczajowych pomysłów o silnym nacechowaniu emocjonalnym. Gutowska-Adamczyk nie przekonuje do swoich postaci, ale pozwala odbiorczyniom przez pewien czas żyć ich skomplikowanymi problemami. Od rozwiązań tej autorki nie chce się odrywać – są dobrze przemyślane pod kątem czytelniczych wymagań. W spójnej dwutorowej historii znalazło się miejsce na charakteryzowanie związków międzyludzkich, prowadzących do zguby decyzji, na baśń i na tajemnice, na przygody rodem z kryminałów i na silne uczucia. Dlatego Małgorzata Gutowska-Adamczyk ma tak wiele wiernych czytelniczek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz