Prószyński i S-ka, Warszawa 2014 (wznowienie).
Azyl
Wznawiany właśnie „Mój pamiętnik potoczny” Olgi Lipińskiej to najlepszy z tomów felietonów tej autorki – najbardziej gęsty, najbardziej wypełniany skrajnymi odczuciami, nietypowy w przesyconej ironią narracji i ważny ze względu na kojącą obecność Piotrusia, wyrozumiałego męża o duszy dziecka. Olga Lipińska w tekstach reaguje na dostrzeżone absurdy codzienności, chociaż zamiast medialnych sensacji woli w felietonach rozprawiać się z własnymi uprzykrzaczami egzystencji. Chętnie też ucieka pamięcią do przeszłości, by we wspomnieniach znaleźć odpowiedź na dzisiejsze bolączki.
Felietony publikowane przez kilka lat na łamach „Twojego Stylu” faktycznie układają się w opowieść pamiętnikową, pośrednią między memuarami a dziennikiem. Niby odnoszą się do wad społeczeństwa – autorka wiele razy daje wyraz wściekłości czy niezgody na brak wykształcenia, chamstwo, hałas, polityczne przepychanki pozbawione znaczenia czy na niekompetencję dziennikarzy. Przygląda się relacjom damsko-męskim, feminizmowi i niesnaskom w artystycznym środowisku. Powraca myślami na Mazury i w przeszłość, szukając azylu. Jednym z nienachalnych a przepięknych tematów jest tu miłość do Piotrusia – człowieka jak najbardziej oddalonego od dziewczęcych marzeń, a dodatkowo oderwanego od przyziemnych zmartwień. Piotruś wytwarza wokół siebie aurę niezwykłości – zamiast przejmować się polityką, hałasem i agresywną rzeczywistością, zajmuje się czasami, które minęły i które nie mają już większego znaczenia w codziennym życiu. Czerpie radość z odkrycia nierozciętego przez sto lat tomiku zapomnianego grafomana lub dzieli się co ciekawszymi anegdotami z minionych wieków. Piotruś to znakomita przeciwwaga dla ciągle rozhisteryzowanej autorki: w felietonowych kreacjach ona może pozwolić sobie na rozpacz z byle powodu i zadręczanie się drobnostkami, on funkcjonuje poza tym światem – w enklawie, której można tylko pozazdrościć. Ona uczestniczy w wystawnych przyjęciach, z których chętnie ucieka do domu, on od początku woli domowe zacisze. Związek z „Mojego pamiętnika potocznego” to wartość nieoceniona – dzięki niemu ta lektura przetrwa dłużej niż felietonowe problemy.
Olga Lipińska nie próbuje tu rozśmieszać. Odnotowuje kolejne codzienne przykrości, niewesołe doświadczenia i denerwujące sprawy. Zdarza się, że przez absurd wewnętrzny – lub rezygnację ich bohaterki – scenki te wybrzmiewają humorystycznie, ale to ich wtórna funkcja. Olga Lipińska bardziej stara się zaakcentować ludzką głupotę i wykrzyczeć to, czego się boi. Felietony pomagają przezwyciężyć poczucie bezsilności i są też metodą na rozprawienie się z drobnymi i większymi przyczynami irytacji. Lipińska dostrzega fakty, na które inni nie zwracają uwagi, jest zatem sama w swojej walce – musi reagować, bo to jedyna droga ratunku.
Spotkania z dziennikarzami i spotkania z przyjaciółmi, problemy z cenzurą i problemy natury towarzyskiej, reżyseria i budowa domu, ukochany pies – w tej książce zadziwiająco dużo jak na zbiór felietonów jest samej Olgi Lipińskiej wpuszczającej odbiorców do własnego życia i narażonej na krytykę ze strony osób mniej wyrozumiałych (ale i mniej bliskich) niż Piotruś. „Mój pamiętnik potoczny” jest lekturą znakomitą nie tylko ze względu na poziom szczerości autorki, ale też z uwagi na kąśliwą ironię i udane połączenie życiowych obserwacji z anegdotami zawodowymi. Olga Lipińska potrafi przekonać do swojego pisania odbiorców ceniących sobie inteligentną rozrywkę. Jej felietony są jednocześnie osobistymi zwierzeniami z najbardziej prywatnych doświadczeń – i przeglądem społecznych problemów. Lipińska może tę rzeczywistość przedstawiać bez obaw – zawsze w pobliżu czuwa Piotruś, nietypowy ideał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz