czwartek, 16 stycznia 2014

Hanna Bakuła: Moja Firma Portretowa. Pierwszy krąg

G+J, Warszawa 2013, Merlin.

Szczerość i sztuka

Hanna Bakuła słynie z ciętego języka, który w tekstach pisanych zamienia w ironiczne wynurzenia. Złośliwości wykluczają sentymentalny ton i dostarczają inteligentnej rozrywki, co zdążyli już zauważyć chyba wszyscy czytelnicy tej autorki. Bakuła tym razem dzieli się refleksjami na temat tworzenia obrazów – „Moja Firma Portretowa” to zbiór szkiców pisanych przez malarkę i portrecistkę, a jednocześnie zestaw trafnych obserwacji natury ludzkiej. Tym, co fascynuje, jest tu celność błyskotliwych spostrzeżeń. Autorka przekłada charaktery swoich modeli na język pisany oraz na język malarski – w obu przypadkach wyostrza konkretne cechy i celowo odchodzi nieco od realizmu, ale wydaje się być nieomylna w utrwalaniu podobieństwa z „gębowzorem”.

„Moja Firma Portretowa” składa się z dwóch części: w pierwszej Hanna Bakuła opowiada o samym tworzeniu, wzorem wielu autobiografii, cofając się aż do doświadczeń z dzieciństwa. Żeby czytelników nie zanudzać, ogranicza się do drobnych anegdot i komicznych historyjek, a wspomnienia zamyka w krótkich partiach tekstu. Podróż do przeszłości okazuje się tu też sygnałem twórczych analiz. Autorka może próbować odpowiedzieć na pytanie o swoje podejście do twórczości. W lekkich i dowcipnych opowiastkach przekazuje filozofię malowania i rysowania pastelami, utrwala siebie przy pracy – więc widzianą inaczej niż na licznych autoportretach. Przede wszystkim natomiast uczy patrzenia na modela: sporo miejsca w tomiku zajmują przypomnienia o roli „skazy”, odejścia od harmonijnego piękna w stronę elementu, który doda charakteru i uroku uwiecznianej postaci. Bakuła przedstawia relacje między modelem a artystą i opowiada o tym, z czego z reguły nie zwierzają się ludzie sztuki. Proponuje przegląd własnych twórczych decyzji i przyzwyczajeń, by wkrótce przejść do efektów tych działań.

Część „osobistą” (choć cała książka da się w ten sposób określić) ozdabiają autoportrety w kolorze. Kiedy Hanna Bakuła przechodzi do „gębowzorów”, ilustracje będą reprodukowane w skali szarości, czego niekiedy szkoda. Każdy rozdział w tej części składa się z jednego wybranego portretu kogoś z kręgu przyjaciół autorki (przeważnie – ludzi znanych) i z krótkiego komentarza. W komentarzu, zależnie od materiałów, mogą pojawić się wątpliwości twórcze, anegdoty ogólne, ciekawostki z czasu pozowania, echa towarzyskich spotkań, ocena wspólnych relacji, wspomnienie czy historia samego portretu. To nie wyczerpujące eseje na temat modeli, a zaledwie drobiazgi dla spragnionych takiej właśnie rozrywki czytelników. Bakuła wprowadza odbiorców w barwną rzeczywistość, dzieli się tym, co w procesie tworzenia zawsze jest najciekawsze (a i najbardziej intymne). Nie szczędzi przy tym żartów, choć i wzruszenia się jej zdarzają.

Przebija przez te opowieści silna osobowość autorki – zdecydowanej, pewnej siebie, ale i spostrzegawczej oraz bezkompromisowej. W tekstach powracają uwagi, nad którymi warto się zastanowić. Bakuła pokazuje, jak przyglądać się drugiemu człowiekowi – i ile można z jego postaw wyczytać. To nie tylko plotkarskie rozważania nad relacjami z drugim człowiekiem – autorka zapewnia przenikliwe spojrzenie na osobowość, charakter i humor. „Moja Firma Portretowa” wolna jest od półprawd – tu zamaszyście kreśli się obrazy zaskakująco pełne ciekawych detali. Przyjemnie obserwować, jak informacje ze zdjęć trafiają na portrety, a informacje z portretów zostają przełożone na dowcipy i wciągający styl, nieprzezroczysty, ale przecież i nie zafałszowany. Hanna Bakuła daje się poznać jako obserwatorka i psycholog, artystka bez wysiłku lawirująca między różnymi dziedzinami sztuki. Jej najnowsza książka to zestaw zajmujących studiów nad przyjaźniami i prawdą w sztuce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz