środa, 15 stycznia 2014

Brady Udall: Samotny poligamista

Świat Książki, Warszawa 2013.

Żony i zdrada

Brady Udall w „Samotnym poligamiście” wielożeństwo traktuje z całą naturalnością – i wie, że dotrze bez trudu do swoich odbiorców, bo w samej idei miłości nie zmienia nic. Poligamista zresztą musi żyć możliwie jak najprościej – gdyby zdarzyło mu się skłamać, kłamstwo powinien zapamiętać i przedstawiać je wszystkim żonom. W przeciwnym wypadku szybko zostanie zdemaskowany.

Golden jest zatem spokojnym i cierpliwym mężczyzną. Ma cztery żyjące ze sobą w zgodzie żony i prawie trzydzieścioro dzieci (nie licząc tych, które urodziły się martwe). Jest głęboko wierzący i dobrze czuje się wśród bliskich, nawet gdy nie może dostać się do łazienki lub pociechy traktują go jako jeden z elementów biegu z przeszkodami. Żony dogadują się między sobą, ustalając grafik nocy z Goldenem. Tymczasem bohater pracujący przy budowie dużego burdelu zakochuje się w tajemniczej nieznajomej. To komplikuje jego uporządkowane życie i rodzi szereg pytań o wierność. Prostolinijny Golden nie potrafi filozofować ani kierować się własnym kodeksem wartości. Nie może też znaleźć zrozumienia w rodzinie. Teraz dotrze do niego poczucie samotności i wyobcowania.

W „Samotnym poligamiście” cały tabun ludzi staje się tłem do ukazania rozterek bohatera. Autor zręcznie unika pułapki, wprowadzając numerację żon i dzieci – chociaż te pierwsze są na tyle wyraziste, że czytelnicy szybko zrezygnują z korzystania ze ściągi zamieszczonej na początku tomu. Jeśli natomiast chodzi o dzieci – wśród wielu maluchów tylko kilkoro jest na tyle charakterystycznych, by w ogóle zwracać na nie uwagę, reszta tworzy gwarne i hałaśliwe dopełnienie domu. W tej rodzinie zresztą nie tylko Golden jest samotny i nie ma do kogo zwrócić się ze swoimi problemami. Każdy ma własne sekrety i zmartwienia, którymi nie może się dzielić – część tych najbardziej tragicznych odbiorcy poznają dzięki narracyjnym przeskokom od postaci do postaci. Wprawdzie to Golden wydaje się najważniejszy – i jedna jego decyzja uruchamia całą lawinę wydarzeń – ale sporo pojawia się tu tematów, które najpierw rozbudzą ciekawość czytelników, a później zostaną w nieoczekiwanym momencie wyjaśnione.

Brady Udall przedstawia rodzinę Goldena jako głęboko religijną – to obrazek typowy dla ukazywania amerykańskich małych miasteczek. W „Samotnym poligamiście” splatają się najbardziej podstawowe uczucia, postawy i wrażenia. Jest miłość i tęsknota, jest ogromne zmęczenie i poczucie wyobcowania, jest młodzieńczy bunt, nadzieja, determinacja, rozpacz, a wśród żon Goldena – także wyjątkowa dyplomacja. Udall raz po raz zaskakuje czytelników scenkami i wyjaśnieniami, odwołaniami do przeszłości rodziny. To sprawia, że dopiero z czasem odbiorcy będą mogli wiele pojąć, a niektórych zachowań w wykonaniu – wydawałoby się – przewidywalnych bohaterów nie wywnioskowaliby z sielskich motywów. Udall nie proponuje idyllicznego domu, ale tragedie i klęski wprowadza ostrożnie, by nie zniszczyć kruchego optymizmu fabuły. Potrafi zbudować zajmującą akcję i przekonać co do charakterów postaci – kolejne drobiazgi składają się w bardzo logiczną całość i nawet motyw wielożeństwa nie wprowadza w tej książce egzotyki czy zgrzytu. „Samotny poligamista” staje się ciekawym studium ludzkiej natury, ukłonem w stronę prostych i szczerych uczuć. Brady Udall zapewnia długą i niejednorodną lekturę z trafnymi obserwacjami i takimi też wnioskami, które wplata w życiorysy odważnie nakreślonych postaci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz