Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.
Życiowy przełom
Agata Kołakowska zaczyna produkować powieści obyczajowe, dalej ku uciesze jej wielbicielek. Bierze mniej oczywiste schematy i silne międzyludzkie relacje, a potem opracowuje je literacko, tworząc zgrabne historie – zawsze mocno wzruszające dla tych czytelniczek, które ślady własnych doświadczeń dostrzegą. We „Wszystkim co minęło” nie ma nieprzewidywalności, wydarzenia są przepracowane i prawdopodobne w świecie bohaterki. Narrację ułatwiają też jednoznaczne portrety psychologiczne postaci – Kołakowska dobrze wie, jakich bohaterów się od niej oczekuje i bez wahania tworzy według tej wiedzy. Tutaj nie pojawi się ani tani optymizm, ani urok nowości – autorka sprawdziłaby się przy wymyślaniu scenariuszy seriali obyczajowych, zależy jej bowiem najbardziej na konstruowaniu i utrwalaniu interpersonalnych napięć.
„Wszystko co minęło” ma dość wygodną konstrukcję. Teraźniejszość przedstawia obojętny wszechwiedzący narrator: przypatruje się on dokonaniom Justyny i jej powolnemu oraz bardzo ostrożnemu otwieraniu się na ludzi – na nowe przyjaźnie i miłość. Przeszłość rozwiązuje chwyt ze starymi pamiętnikowymi zapiskami. Justyna ma zeszyt, w którym co pewien czas notuje uwagi na temat siebie, relacji z rodzicami i siostrą oraz mężem. Każda notatka wprowadzana zostaje jako krótka retrospekcja osoby, która nie ma wątpliwości, co się stało i jakie były tego konsekwencje. Inaczej mówiąc, Justyna jako narratorka przejmuje styl narracji zewnętrznej, dokonuje zbyt trafnych czasami autoanaliz i rezygnuje z emocjonalności na rzecz chłodnego opisu. To postawa nieco sprzeczna z samą zawartością zeszytu: Justyna przedstawia w zapiskach najskrytsze tajemnice i najbardziej bolesne fakty z życia. Wiadomo, że zyskuje przez to szansę na wytłumaczenie swojej obecnej sytuacji: samotności i ucieczki przed jakimkolwiek silniejszym uczuciem. Bohaterka straciła wszystkich, których kochała, nie chce zatem kolejnych cierpień i dystansuje się od ludzi. Co ciekawe, pamiętnikarskie wynurzenia utrzymane są w czasie przeszłym, mimo że opatrywane datami sprzed lat, jakby sama Justyna pisała o zupełnie innej osobie, mimo że powinna w momencie przelewania doświadczeń na papier zdradzać więcej wzburzenia i nie wykazywać tyle zdrowego rozsądku.
Kołakowska stawia na bohaterów o jasno określonych życiowych postawach. Justyna nie chce być zależna od innych, boi się zranienia i zamyka się w sobie, przyjmując odpychającą postawę wobec znajomych. W pracy i w najbliższym otoczeniu spotyka również ludzi o wyrazistych charakterach (a i psychologicznych problemach). Zwraca uwagę na motyw wybaczania – ale bez sentymentu, który zwykle towarzyszy podobnym rodzinno-towarzyskim historiom. Tu bliskość śmierci czy chęć rozmowy nie muszą ułatwiać naprawiania relacji, a bohaterka nie szuka prostych rozwiązań. Agata Kołakowska nie przywiązuje się przesadnie do swoich postaci, co jest cenne zwłaszcza w przypadku sięgania po strzępki banalnych scenariuszy. Ta autorka lubi korzystać z szablonów w tworzeniu obyczajówek – ale traktuje je na szczęście tylko jako punkt wyjścia w wymyślaniu bardziej skomplikowanej opowieści. Konflikty z bliskimi czy lęk przed miłością to zagadnienia obecne w każdym tomie literatury rozrywkowej – ale Kołakowska dba o „życiowość” tematów i nie przesadza w demiurgicznych popisach.
Autorka jest zdecydowana, wie, czego chce i jaki efekt zamierza osiągnąć. Wprawnie charakteryzuje postacie, przy okazji prezentowania scenek z ich udziałem Zapewnia prozę pod względem stylistycznym bardzo neutralną, ufna w siłę przedstawianych uczuć. „Wszystko co minęło” to dobry przykład przerabiania życiowych dramatów na literaturę rozrywkową. Nie jest to natomiast fabuła, która zrewolucjonizuje rynek obyczajówek. Sama autorka nie zawiedzie swoich czytelniczek, chociaż czasami można się zastanawiać, co zdziałałaby w innym gatunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz