W.A.B., Warszawa 2013.
Seks i przepisy
Paul West powraca i z tego faktu ucieszą się wszyscy czytelnicy serii Stephena Clarke’a – bo razem z Paulem powracają też prześmiewcze spojrzenia na angielsko-francuskie różnice kulturowe, wyliczenia absurdów i styl powieści zbliżony do felietonowego, przesycony kąśliwą i inteligentną ironią. Perypetie Paula ogniskują się w temacie angielskiej herbaciarni w Paryżu i problemów sercowych – dzięki temu autor może wyliczać nonsensy na dwóch płaszczyznach – urzędniczej i obyczajowej. Kolejne kochanki Paula uświadamiają mu inne spojrzenie na damsko-męskie relacje, a zdobywanie niezbędnych dokumentów pomaga cudzoziemcowi dokładnie poznać pułapki biurokracji. Paul West robi wszystko, by dobrze poczuć się w Paryżu. Nie może jednak przymykać oczu na wszelkie niespodzianki.
W „Merde faktor” bohaterowi od początku towarzyszy Jake, przyjaciel, który wybiera sobie kolejne partnerki ze względu na ich oryginalne narodowości. Jake bezlitośnie kaleczy język i tworzy grafomańskie pornograficzne wiersze – a w „Merde faktor” zajmuje całkiem sporo miejsca. Paul tymczasem, po następnym rozstaniu z Aleksą, musi stawić czoła swojemu wspólnikowi, który zamierza przekształcić herbaciarnię w diner. Poznaje między innymi ekstrawagancką urzędniczkę, która po godzinach pracy przebiera się w skórzane stroje dominy, szaloną Australijkę i cichą stażystkę zaangażowaną w jego problemy. Na nieszczęście Paula, w jego otoczeniu znów pojawi się też Aleksa. Od merde nie da się uciec.
Pod względem fabularnym „Merde faktor” nie jest książką rozbudowaną – w sensie akcji dzieje się tutaj niewiele: perypetie towarzyskie i próba zrozumienia mechanizmów we francuskich urzędach to tło dla pytania, czy Paulowi uda się uratować herbaciarnię. Żeby ożywić tom, Clarke zwraca uwagę na Jake’a, który wreszcie zamierza się ustatkować i snuje mało realne do spełnienia, odważne plany. Ale akcja w serii nigdy nie była najważniejsza – bo Stephen Clarke występuje tu jako prześmiewca i rozbawiacz. Jest bezlitosny we wskazywaniu punktów francusko-angielskiej wojny obyczajowej. Paul dziwi się lokalnym zwyczajom i sprawdza, jak się im podporządkować, by osiągnąć swoje cele, a jego dziewczyny uświadamiają mu, które postawy brytyjskie wypadają śmiesznie w Paryżu. Obie skłócone strony mogą tu zatem odnaleźć pole do walki – w ośmieszaniu przeciwnika nie chodzi jednak o złośliwość, a o rozrywkę – dlatego też Clarke angażuje emocjonalnie bohatera w sprawy pootwierane w Paryżu. Nigdy nie zdarza się wytykanie dziwności i śmiesznostek w formie agresywnego ataku – śmiech jest tu najlepszą bronią, a i czynnikiem, który przyciąga odbiorców do całego cyklu.
Stephen Clarke zachowuje się tak, jakby pisał bardziej rozbudowany felieton. Serwuje bohaterowi intensywne przeżycia w wersji skarykaturalizowanej, wyostrzonej na potrzeby tekstu. Nie interesuje go planowanie Paulowi życia, liczy się tylko powieściowe tu i teraz, bez refleksji o przyszłości. Tym sposobem Paul West może rozbawiać – to postać powołana do istnienia po to, by testować wszelkie niedogodności, jakie we Francji spotykają Brytyjczyków, dla dobra tomu połączone w jedną historię. „Merde faktor” to królestwo ironii, tu wyśmianiu może podlegać wszystko – od narodowych przywar po indywidualne wady. Stephen Clarke wie, jakiej rozrywki oczekują od niego czytelnicy i swoich fanów nie zawiedzie. A że przy okazji śmieje się z mód i póz wśród przedstawicieli artystycznego świata, z seksu i prób zdobywania kolejnych dziewczyn, z bezdusznych przepisów i porywczych francuskich sąsiadów – tym lepiej, bo oznacza to, że „Merde faktor” zyska grono wiernych czytelników, spragnionych beztroskiej zabawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz