Prószyński i S-ka, Warszawa 2013.
Akcja poza czasem
Od początku Grażyna Jeromin-Gałuszka najlepiej czuje się w lekko onirycznej prozie, w klimatach tworzonych przez mieszkańców małych miejscowości. Ich życie wplata w rytm przyrody, a wielkie tragedie przysłania odrobinę spokojniejszą narracją, chociaż u wielu innych autorów brzmiałoby to jak stylistyczny zgrzyt. Jeromin-Gałuszka pisze trochę w duchu Fannie Flagg, ale nie ogląda się na literackie mody, ucieka od wygodnych schematów i rozwiązań, które podpowiada wyobraźnia odbiorców. Niby przywiązana do swoich bohaterów, nie zawsze chce ich chronić przed przykrościami różnego kalibru – co zapewnia jej książkom atrakcyjną fabułę.
I w „Gdybyś mnie kochała” autorka wykorzystuje senno-wiejską rzeczywistość, wyostrzając wady i dziwności ludzi – tu nie ma się za czym ukryć, każde odstępstwo od zwyczajności odbije się głośnym echem wśród sąsiadów. Miejsce, w którym wszyscy o wszystkich wiedzą, staje się jednak areną ogromnych dramatów, a do zagadek przeszłości można wrócić i po piętnastu latach. Grażyna Jeromin-Gałuszka tym razem rozpoczyna jak autorka kryminałów: Maksym Bromski budzi się pewnego dnia w obcym hotelowym pokoju, obok zwłok kobiety – i natychmiast zostaje z tego miejsca zabrany przez antyterrorystów. Nie ma pojęcia, co się stało. Od najmłodszych lat każde wakacje spędzał na wsi, w towarzystwie starszego kuzyna. Kuzyn zaginął tuż po swoim weselu. Ta sprawa powraca w toku śledztwa i ma związek z aktualnym położeniem Maksyma.
Migawki z myśli niewiele rozumiejącego bohatera Jeromin-Gałuszka przeplata znacznie dłuższymi retrospekcjami. Maksym jest towarzyszem zabaw nieco dziwnej Dzidzi, rówieśniczki. Jego kuzyn zdobywa serce starszej siostry Dzidzi. W wiejskim życiu nie ma miejsca na sielankę, wszyscy za to uczą się nieustannie, jak radzić sobie z tym, co przynosi los. Tu problemy z alkoholem i rozpady związków wyglądają zupełnie inaczej, a ludziom, zwłaszcza średniemu pokoleniu, nie zależy na spełnianiu marzeń, a na tym, żeby było jak trzeba. W ten rytm dają się wciągać i młodzi, dopóki coś nie zaburzy zwykłej kolei rzeczy.
Autorka, by urozmaicić opowieść, wplata nie tylko sensacyjne wątki do fabuły. Chętnie zmienia też narratorów (i ocenę zjawisk), nadaje kolorów kolejnym postaciom – sprawia, że stereotypowe ujęcia zaczynają ujawniać nowe treści. Sagowy niemal styl miesza z konwencją filmu akcji, niespodziewanego w tak przygotowanej historii. Nie obiecuje czytelnikom ani łatwych wzruszeń, ani satysfakcjonujących rozwiązań, zatraca się w wydarzeniach odległych od zabieganej codzienności – i znajduje w nich ukojenie nawet wtedy, gdy bohaterowie takiego uczucia zaznać nie mogą. Prowadzi równolegle kilka relacji, a achronologizacja zdarzeń nie przeszkadza w cieszeniu się rozkładem akcentów. Grażyna Jeromin-Gałuszka swoich odbiorców kusi pewnym rodzajem nostalgii, odejściem od tego, co znane, w stronę tego, co powoli zapominane. Akcję tworzą u niej ludzie – to z ich charakterów trafnie naszkicowanych, biorą się wszystkie działania i kłopoty. „Gdybyś mnie kochała” to jedna z lepszych powieści tej autorki – nie różni się od poprzednich tematyką czy rytmem prozy, ale sposób uzasadniania prostoty czy naiwności tu najbardziej przekonuje. Jeromin-Gałuszka konsekwentnie zatrzymuje się w przestrzeni ponad czasem, wolnej od techniki, za to przesyconej bardzo silnymi uczuciami – w nich upatruje źródeł opowieści.
I właśnie za tą inność uwielbiam autorkę. Chętnie sięgnę po ten tytuł, za sobą mam "Kobiety z Czerwonych Bagien" (rewelacyjna historia) a na dniach zapoznałam się ze "Złotymi nietoperzami" - równie dobra, więc tym tytułem nie pogardzę, bo widzę, że warto.
OdpowiedzUsuń