Znak, Kraków 2013.
Przyjaciel
Takie publikacje jak „Łysol i Strusia. Lekcje niegrzeczności” bardzo cieszą, pozwalają bowiem wierzyć w absurd w literaturze czwartej. Marcin Wicha daje popis dowcipu w najlepszym gatunku – w tekście i w grafice – i zachęca dzieci do śledzenia przygód niezwykłej pary przyjaciół. Dziewczynka, Strusia, to wcielenie grzeczności. Zawsze porządna, uprzejma i spokojna, budzi tylko niechęć rówieśników (i podziw dorosłych). Wie, jak się zachowywać i czego nie robić. Łysol z kolei któregoś dnia wkracza w życie Strusi i może nauczyć ją niegrzeczności – a właściwie postaw typowych dla każdego normalnego kilkulatka. Łysol jest wielkim, kudłatym i brzydko pachnącym psem, który potrafi mówić i lubi wyzwania. Dzięki niemu Strusia przeżyje kilka ciekawych przygód i przestanie być dzieckiem idealnym. Pozna za to smak radości, szczęścia czy strachu. Na zawsze za to rozstanie się z nudą. I oczywiście zyska w Łysolu prawdziwego przyjaciela, o czym też nie należy zapominać. Tyle że na początku książki Strusia otrzymuje od pani dyrektor grzecznomierz, przyrząd do mierzenia zachowania i przyznawania punktów za wzorowe postawy. Grzecznomierz odejmuje też punkty za niewłaściwe zachowanie, ale Strusia lubi towarzystwo Łysola, który ogłasza się jej trenerem niegrzeczności.
Marzenie wielu rodziców i wychowawców o dziecku, które nie sprawia żadnych problemów, to mit, z którym Wicha szybko się rozprawia. Grzeczna Strusia to bohaterka, która sama skazuje się na społeczną izolację i nie może poznać uroków dzieciństwa. Zawsze pamięta o zasadach dobrego wychowania, co bardzo ją usztywnia. Dopiero Łysol stopniowo pozwala odzyskać Strusi normalność i zadowolenie z życia. Ale niegrzeczność nie oznacza w tej książce poważnych wykroczeń przeciwko zasadom wprowadzanym przez dorosłych. Codzienność z trenerem niegrzeczności oznacza przechytrzenie złośliwej nauczycielki i kosmiczną podróż, wizytę u niezwykłego fryzjera i przygotowanie jajecznicy z dziwnych składników. To po prostu rozwijanie wyobraźni i dopuszczanie bohaterki do świata bogatego w absurdy. Tu może zdarzyć się absolutnie wszystko, a Strusia jest młodszą siostrą Ali Betki Idy Pierelotkin. Śmiech budzi towarzysz jej zabaw, który z jednej strony nie zawsze orientuje się w zasadach rządzących światem ludzi, a z drugiej należy do bardzo kreatywnych istot.
Każdy rozdział (są bardzo krótkie i tematyzowane, przez co tom może być traktowany jak zbiór chronologicznie ułożonych opowiadań) zamykany jest komiksem. Marcin Wicha wykorzystuje w stripach pomysły, które najlepiej sprawdzają się w żartach rysunkowych i nie zmieściłyby się do tekstowych historyjek. Na pospiesznych rysunkach pojawiają się przeważnie gadające głowy i pojedyncze przedmioty, akcja jest ograniczana na rzecz słownego dowcipu i pojedynczych skojarzeń. Autor stawia swoich bohaterów w trudnych sytuacjach (ile to jest 12 x 7?), lub wtrąca w nowe konteksty (radio Łysol czy restauracja U Łysola), stawia na absurd oraz na metatekst. Łysol i Strusia czasem zachowują się jak obrażone na siebie dzieci, zawsze natomiast będą bawić odbiorców. Wicha dokłada jeszcze rysunki ilustrujące wybrane sytuacje z rozdziałów, ale z racji szybkiej i zamaszystej kreski to komiksy powinny bardziej spodobać się czytelnikom.
Strusia i Łysol to para ciekawa i nakręcająca się wzajemnie do działania. Dla autora bardzo ważny jest żart – w prezentowaniu bohaterów nie ma miejsca na długie opisy (gdy są potrzebne, ujawnia się narrator), a wszystko opiera się na błyskawicznych dialogach. Nuda nie ma tu prawa wstępu, komizm przesyca narrację. Marcin Wicha to kolejny autor, który docenia potęgę absurdu w literaturze czwartej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz