środa, 13 listopada 2013

Nele Neuhaus: Głębokie rany

Media Rodzina, Poznań 2013.

Śledztwo i charaktery

Nele Neuhaus to kolejna autorka, która do masowej wyobraźni wprowadza parę dających się lubić śledczych, Olivera von Bodensteina i Pię Kirchhoff. Tym dwojgu przydziela najtrudniejsze zadania, narażając na przykrości i na niebezpieczeństwa, a przy tym budując do nich solidne zaufanie odbiorców. I dobroduszny Oliver, i odważna Pia nie są postaciami papierowymi, powieść kryminalną chce się czytać ze względu na tę dwójkę – zwłaszcza że praca przy szukaniu morderców zahacza też o życie prywatne bohaterów i uświadamia odbiorcom naturalność w ich kreacjach i charakterach. Ocieplanie wizerunku niezłomnych śledczych nie jest oczywiście w historii gatunku niczym nowym ani odkrywczym, ale Neuhaus, nie wdając się w szczegóły, potrafi błyskawicznie przedstawić postacie i w kilku słowach nakreślić ich problemy ze wszystkimi konsekwencjami. To nie tylko pogłębia wrażenie spostrzegawczości autorki, ale też umożliwia zasygnalizowanie czynnika obyczajowego w kryminale. Nie poruszają się tu odbiorcy po koleinach śledztw, a zyskują szansę zajrzenia do prywatnego życia tych, którzy na prywatne życie właściwie nie powinni mieć czasu.

W „Głębokich ranach” para bohaterów musi rozwiązać sprawę powiązaną z odległą już przeszłością. Ofiarą mordercy pada milioner, Żyd, który przeżył Auschwitz. Szybko wychodzi na jaw, że starannie podtrzymywana tożsamość była fikcją, a mężczyzna próbował w ten sposób zamaskować swoje rzeczywiste wojenne role. Nie ma jednak czasu na rozwiązywanie zagadki, bo giną kolejni ludzie – staruszkowie znający pierwszą ofiarę oraz ci, którzy coś mogliby powiedzieć. Morderca na miejscach zbrodni pozostawia wypisane krwią ofiar cyfry. Śledczy muszą pospieszyć się z wyciąganiem wniosków, by powstrzymać tajemniczego kata.

Nele Neuhaus przenikliwie kreśli portrety psychologiczne bohaterów. Pozwala postaciom doświadczać rozmaitych, często skrajnych uczuć i wrażeń, co uzyskuje dzięki częstym zmianom przestrzeni i rozmówców. „Głębokie rany” to nie szablonowy kryminalik, w którym detektyw siada za biurkiem i woła do siebie kolejnych podejrzanych. Tu pytania padają niemal mimochodem – i trzeba się sporo namęczyć, żeby dotrzeć do kolejnych osób, które mogłyby przyczynić się do rozwoju śledztwa. Nie jest to zadanie łatwe, bo i przesłuchiwani mają bogate osobowości, niekoniecznie chcą współpracować lub nie zdają sobie sprawy z tego, co jest ważne. Neuhaus świetnie prowadzi intrygę, potrafi wzbudzić zaciekawienie odbiorców, a do tego znajduje sobie rzeczywistą podbudowę silnych emocji. Historia nie brzmi tu podręcznikowo ani naiwnie, bo autorka nie ma skłonności do uproszczeń. To zresztą cechuje całą jej książkę, zamieniając prostą rozrywkę w gęstą powieść.

Narracja w „Głębokich ranach” zbliża się do pomysłów rodem z filmów sensacyjnych: po krótkiej scence pchającej do przodu akcję autorka przeskakuje do następnej grupy bohaterów i innego tematu. Ten system pozwala silniej wybrzmiewać puentom i odkryciom, pasuje też do dynamicznego śledztwa i polifonicznej historii. Co ważne, nie umniejsza stopnia skomplikowania fabuły, chociaż jest również często wybierany przez twórców kryminałów „kieszonkowych” i szybkich. Neuhaus poza rozrywką płynącą z intrygi zajmuje się też starannym sposobem prezentowania wydarzeń i bohaterów – dlatego proponuje coś więcej niż tylko kryminał o wartości rozrywkowej: udowadnia odbiorcom, jaką przyjemność zapewnić może wycyzelowana opowieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz