czwartek, 14 listopada 2013

Ludwik Stomma: Stommowisko. O mojej rodzinie i o mnie

Iskry, Warszawa 2013.

Historia i życie

Zachęcony przez wydawcę do spisania wspomnień Ludwik Stomma stworzył książkę, którą można by było przedstawiać jako wzór literatury memuarowej atrakcyjnej nie tylko dla najbliższych autora i jego biografów. Tom „Stommowisko” cechuje się obecnością licznych anegdot zestawianych z życiorysowymi faktami, ale też gawędziarsko-eseistycznym wyczuciem autora. Nie wiadomo, czy bardziej na czytelników działa ton zwierzeń, pełen ciepłego humoru lub inteligentnej ironii, czy też prezentowane tematy i wybrane przez autora życiowe doświadczenia. Ludwik Stomma bowiem sprawdza się i w tym, i w tym. Dodatkowo „Stommowisko” zestawia prywatne doświadczenia z wielką historią, ukazując najgłośniejsze wydarzenia przez pryzmat codziennych zmartwień. Nie jest to perspektywa, która umniejsza znaczenie historycznych dat – ale odziera je z patosu i umożliwia inne niż podręcznikowe spojrzenie na dzieje. Ludwik Stomma jest dobrym obserwatorem, ale jeszcze lepszym opowiadaczem. Nie są mu obce tajniki fabularyzowania, więc fakty potrafi przedstawiać w sposób zawsze atrakcyjny dla odbiorców.

Cechą charakterystyczną „Stommowiska” jest bardzo gęsta narracja, która nie blokuje drogi dowcipowi. Stomma w swoich wspomnieniach stawia na konkret i brak skrótowości w opowiadaniu kolejnych drobnych historii. Jeśli już rozbudza apetyty czytelników, nie pozostawi ich z niedokończoną czy niedopowiedzianą opowieścią, jawi się jako autor rzetelny, ale nie nudny, skrupulatny, ale i pełen dystansu – co automatycznie przekłada się na przyjemną lekturę. Chociaż jest to opowieść prywatna, przewija się przez nią wiele głośnych nazwisk (i to z różnych dziedzin) – Stomma jednak nie chełpi się znajomościami, obce jest mu tworzenie katalogu sław. Portretuje za to swoich znajomych z gawędziarskim zacięciem. Jest niezrównany w prezentowaniu zabawnych wydarzeń, ba, nawet oklepane dowcipy potrafi umiejętnie sprzedać. U Stommy gęstość narracji wcale nie zaburza jej lekkości – tom dostarczy zatem inteligentnej rozrywki.

Jednym są opinie o znanych znajomych oraz analizowanie wielkich wydarzeń wdzierających się w codzienne życie, drugim – autokreacja. W „Stommowisku” jest miejsce na prywatną egzystencję i obraz rodziny, czyli na to, od czego wielu autorów dzisiaj bardzo chętnie ucieka. Stomma nie zamierza przemilczać prywatnych spraw, otwarcie (ale bez naruszania granic dobrego smaku) opowiada o swoich związkach i przekonaniach. Odrobina autokreacji pojawia się również przy prezentowaniu ludzi ze świecznika: tutaj od czasu do czasu autor zdradza się – niby mimochodem, przy okazji charakterystyk – ze swoimi poglądami i ocenami, z których czytelnicy wysnują własne wnioski.

Nie ma w „Stommowisku” rozwlekłości ani przegadania, autor bezbłędnie opanowuje formę i dostarcza odbiorcom tekst sycący. Z każdą stroną czytelnicy otrzymują nowe ciekawostki i dokładnie przedstawiane wspomnienia. „Stommowisko” ma interesujący rytm, w rozkładzie akcentów kryje się udana próba zawładnięcia odbiorcami, ale i wyczucie narracyjne. Autor wie, co zrobić, żeby nie przesadzić, by jego własna biografia stała się przedmiotem pasjonującej lektury. Zaspokaja ciekawość odbiorców, a jednocześnie nie zniża się do poziomu plotki, nie interesuje go bylejakość i banał. Oddala się od schematów pamiętnikarskich i życiorysowych dzięki dokładnemu rozplanowaniu całości znajduje miejsce na wszystko, co chce opowiedzieć. Rządzi odbiorcami, bo na swoją egzystencję udało mu się spojrzeć z lekkiego oddalenia. Nieagresywny humor doprawia zwierzenia i przekonuje do „Stommowiska”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz