Muza SA, Warszawa 2013.
Pech anioła
Iwona Czarkowska wymyśliła sobie kolejną serię minipowieści dla najmłodszych. Po Kaziu, który zaprzyjaźnił się z rodziną wampirów, przyszedł czas na książki, które mają na okładce napis „stop wampirom i strachom!”. Seria o Anielskich z Niebieskiego ma stanowić przeciwwagę dla mód w literaturze czwartej i zasugerować odbiorcom, że te lektury nie przerażają co wrażliwszych i nie wywołają koszmarów. Oczywiście samo dobro w najczystszej postaci byłoby zbyt nudne i pozbawione wyrazu, więc Czarkowska nadaje swoim bohaterom cechy przybliżające ich do świata ludzi.
Bo Anielscy nie są ludźmi. Mają maleńkie skrzydełka (takie, żeby można je było schować pod ubraniem i nie wywoływać nimi sensacji) – a pojawiają się tam, gdzie ludzie potrzebują pomocy. Do Anielskich należą między innymi rodzice Balbinki, właśnie wezwani do kolejnego nagłego wypadku. Sama Balbinka to mała anielinka (anielinka i anielinek to określenia mieszkańców Niebieskiego, Iwona Czarkowska nie chce posługiwać się religijnymi terminami, kiedy fantazjuje na temat duchowych istot, zatem odrobinę przekształca nazwy). Balbinka powinna wzbudzić zainteresowanie małych odbiorców z racji tego, że co chwilę coś jej się przydarza. Z reguły są to niezbyt przyjemne niespodzianki, więc bohaterka wierzy, że ma pecha. Cały czas podsyca to przekonanie i mnoży sytuacje, które je potwierdzają. Także czytelnicy w pecha szybko uwierzą, chociaż sam fakt istnienia takich przygód będzie ich wciąż bawić i rozśmieszać. Pech to pierwszy motyw „Balbinki”. Drugim jest wątek rozbitej rodziny. Balbinka otrzymuje swoje pierwsze wezwanie do nieszczęśliwej dziewczynki, której rodzice się rozwodzą. Musi przekonać koleżankę, że mimo rozstania będą ją kochać tak samo. To temat bliski dzisiaj wielu dzieciom, więc krzepiące słowa, chociaż przez wszystkich na co dzień powtarzane, przydadzą się również jako pocieszenie w książce. Czarkowska rozwiąże także temat pecha i uświadomi odbiorcom, że często wiara w zły los sprowadza na przesądnych przykre wydarzenia, a w każdym nieszczęściu może kryć się szczęśliwa sytuacja.
W samej kreacji bohaterki jedno tylko budzi wątpliwości. Balbinka uparcie stosuje mianowniki po stwierdzeniu „nie lubię…”. Wszyscy ją poprawiają, ale jednak sztuczne i uporczywe mylenie się przy tym akurat zwrocie może niepotrzebnie zapaść w pamięć dzieciom – nie mówiąc o tym, że w samej lekturze nie dostarcza raczej ani przyjemności, ani radości. Językowa identyfikacja bohaterki niepotrzebnie opiera się na kruchej i niewiarygodnej podstawie. Sama Balbinka natomiast spodoba się dzieciom ze względu na liczne psoty i wpadki. To bohaterka-łobuziak, budząca sympatię przez nagromadzenie „przypadków”. Zdarza jej się dostać uwagę w szkole, stłuc piłką szybę czy zepsuć parasol opiekunki – a to wszystko niechcący. Łatwo zatem dzieci ją polubią.
W tomie „Balbinka, pechowa anielinka” pojawiają się dwa nurty narracji. Klasyczna, trzecioosobowa i obiektywna – służy do relacjonowania kolejnych wydarzeń i do przyglądania się bohaterce. Dodatkowe tajemnicze wtrącenia tworzą metanarrację, służą wyjaśnieniom świata oczywistego dla bohaterów (ale niekoniecznie dla odbiorców) i pełnią funkcję dopowiedzeń – tak, że mali czytelnicy nie tylko odnajdą się w powieściowej przestrzeni bez trudu, ale również poczują atmosferę zagadkowości czy niezwykłości. Dwa sposoby prezentowania świata Balbinki to rodzaj nagrody dla czytelników, autorka w ten sposób przemyca wiadomość o tym, że ktoś czuwa nad postaciami, obserwuje je z daleka i pośredniczy między nimi a ludźmi. „Balbinka, pechowa anielinka” to książeczka, która ucieszy najmłodszych, bo jest dynamiczna, wesoła i zawiera wyraziste portrety zwłaszcza dziecięcych bohaterów – a do tego dodaje jeszcze wizję współczesnych społecznych problemów. Dzieciom spodobają się też humorystyczne ilustracje autorstwa Kasi Kołodziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz