czwartek, 3 października 2013

Will Hill: Departament 19

Nasza Księgarnia, Warszawa 2013.

Krew i fantastyka

Dla młodzieży, która lubi thrillery, „Departament 19” będzie opowieścią trafioną tym bardziej, że odwraca modę na romanse z wampirami. Sceptykom raczej nie będą pasowały fontanny krwi na każdym kroku i brutalne sceny walk – oraz średnio uzasadniane okrucieństwo. Will Hill chce budować atmosferę grozy na turpistycznych obrazach i przemocy, do swoich bohaterów nie podchodzi psychologicznie, tworzy z nich za to bezmyślne maszyny przystosowane do walki. To wrażenie próbuje następnie zatrzeć przez precyzowanie motywacji nastoletniego Jamiego. Chłopak musi dojrzeć w przyspieszonym tempie. Najpierw jest świadkiem krwawej śmierci ojca, potem trafia w szpony niezniszczalnej wampirzycy i traci matkę. Dowiaduje się, czym zajmował się jego tata – i że ma kontynuować ściśle tajną misję. Ta wiąże się z licznymi niebezpieczeństwami, stałym zagrożeniem, bólem, strachem i wyczerpaniem. Chłopak przechodzi szybkie przeszkolenie i może zacząć działać – ale powinien też wymyślić, w jaki sposób wyciągnąć informacje od swoich wrogów – bezwzględnych wampirów. Tu może liczyć tylko na siebie.

Will Hill bawi się historią i tradycją literacką. Stawia na mocne obrazy, jakby chciał wyszydzić produkcje w rodzaju „Zmierzchu”. U niego wampiry są niemal niemożliwe do zabicia, a już na pewno przyzwyczajone do bezwzględności i zadawania cierpień ludziom. Trudno w ogóle uwierzyć, że z energicznymi bestiami da się dogadać – nie mówiąc już o współpracy. W książce pojawiają się postacie i miejsca z „wampirycznych” legend – oczywiście przekształcane na potrzeby tej fabuły; funkcjonują tu również twory z horrorów. Intertekst przypomina o ukrytej w narracji drwinie, a czające się wszędzie zło ma być przejawem ironii autora. W konstrukcji przedstawionego świata Will Hill nie przejmuje się zbytnio nazywaniem zasad, wszystko opiera się na kilku prostych i niespecjalnie eksponowanych prawach. Dla autora bardziej istotne stają się sceny walk i strugi krwi.

Powieść utrzymana jest jednak w stylu s-f. Sporo uwagi poświęca Hill precyzji w opisywaniu zaawansowanych technologicznie miejsc. Ludowe przekazy na temat wampirów zostają przeniesione w urban legend, a do tego przerobione na kształt scenariusza filmu akcji. Momentami ma się wrażenie, że Will Hill wcale nie chce straszyć odbiorców i porzuca konwencję horroru na rzecz rozrywki „telewizyjnej” – ma się dziać dużo, głośno i brutalnie, żeby przyciągnąć uwagę. W „Departamencie 19” nie ma dlatego czasu na portretowanie Jamiego od strony psychologicznej – całą energię pochłania prawdopodobieństwo skomplikowanych technicznie terenów oraz bezustanne potyczki na granicy światów. Tylko bezpośrednie konfrontacje mogą przynieść skutek, stąd ograniczanie podstępów i prób zwyciężenia w sferze intelektu.

Hill scenami rzezi przysłania to, co miałby wyeksponować w swojej powieści – to jest operacje na literaturze i popkulturowych schematach. Przede wszystkim wyświetla czytelnikom upraszczaną i sprowadzaną do fabułki komputerowej zręcznościówki akcję, uzyskując przy tym efekt taniego horroru. W chwilach, gdy koncentruje się na tworzeniu przestrzeni i nawiązuje do fantastyki, wydaje się precyzyjnym konstruktorem – wystarczy jednak, by przeszedł do bitew i natychmiast jawi się jako poszukiwacz łatwych sensacji. Krew z czasem zamienia się w czerwoną farbę, powszednieje na tyle, by nie robić wrażenia na odbiorcach – a elementu zastępczego w tworzeniu przerażającej atmosfery nie widać…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz