PWN, Warszawa 2013.
Walka o przetrwanie
Na polskim rynku tom „1 kobieta, 4 dzieci, 0 kasy (prawie)” może wywołać mieszane uczucia odbiorczyń, nieporównywalne są bowiem warunki, w jakich żyje przeciętna niemiecka pani domu i jej polska odpowiedniczka. Petra van Laak przedstawia historię kopciuszka, który wyłącznie dzięki swojej determinacji i ciężkiej pracy odbija się od dna: to warstwa historii, która każdemu się spodoba. Ale już fakt odrzucenia pomocy socjalnej w imię honoru to zjawisko, które nie spotka się koniecznie z uznaniem: w grę wchodzi bowiem poza ambicjami kobiety także dobro czwórki jej dzieci.
Petra, matka dzieciom, jako typowa przedstawicielka klasy średniej, mieszka w willi i ma pomoc domową. Ma też męża, który swoje firmy doprowadza do ruiny i naraża się różnym wierzycielom. Dochodzi do tego, że Petra musi uciec z dziećmi przed niepoczytalnymi interesantami – i zacząć nowe życie z dala od dawnych problemów. Od razu trafia na pierwsze bariery: samotnej matce bez stałej pracy i z czwórką dzieci nikt nie chce wynająć mieszkania, kobieta próbuje więc stworzyć sobie alternatywną tożsamość na użytek wynajmujących lokale. Kolejny kłopot to znalezienie pracy: drobne odkrywcze zajęcia nie zapewniają stabilizacji finansowej, a nieliczne oferty zatrudnienia wiążą się z wieloma upokorzeniami. Petra nie poddaje się: próbuje swoich sił w zawodzie telemarketera czy sekretarki ekscentrycznego literata, uczy się oszczędzania i wyprzedaje cenne pamiątki. Pragnie zapewnić pociechom szczęśliwe dzieciństwo – ale musi je też uwrażliwić na brak pieniędzy. Potomstwo szybko staje się wsparciem dla kobiety i pomaga jej w budowaniu nowego życia.
Z kolejnych życiowych porażek i frustracji Petra von Laak zdaje relację w krótkich rozdziałach. Zdarza się, że mocno wpłynie na wyobraźnię czytelniczek. Ale miewa też problemy, których odbiorczynie nie zrozumieją: na przykład konieczność robienia zakupów w „gorszych” hipermarketach i dyskontach – Aldim czy Lidlu. To uwagi, które pogłębią różnice kulturowe, zamiast zwrócić uwagę na trudną sytuację samotnej matki. Petra jednak nie skupia się na tym, jak przeżyć, ale pokazuje swoją walkę o przetrwanie. Opowiada o niespodziewanych trudnościach, traktowaniu przez przełożonych i sąsiadów, czy o kreatywności w zapewnianiu dzieciom rozrywek. Podchodzi do tematu ambicjonalnie, nie narzeka, jak jej ciężko, a szuka sposobów na normalną egzystencję mimo wielkich wyrzeczeń. Nie znajdzie się tu skrupulatnego wyliczenia przychodów i wydatków, a jedynie migawki z kolejnych prób zarabiania, nie ma ciągłości relacji, a fragmenty – zapadające w pamięć – z życiorysu kobiety, której zawalił się świat. Petra van Laak nie mówi wszystkiego, nie ma tendencji do ekshibicjonistycznych wynurzeń – ale potrafi wstrząsnąć odbiorcami. Woli jednak prezentować siebie w wirze walki.
Rozdziały przekładane są bardzo krótkimi rozmowami z dziećmi – cichymi bohaterami tomu. Niemal za każdym razem owe dialogi biorą się z wiedzy o konieczności oszczędzania. Czasem maluchy zaskakują matkę swoją dojrzałością i pomysłowością w sposobach ograniczania wydatków, innym razem doprowadzają do frustracji, kiedy do szczęścia potrzebują bardzo niewiele, a i tak nie mogą tego zdobyć. Spostrzeżenia dzieci bywają komiczne, rozczulające, a zwykle i bardzo dojrzałe. Przesiąknięte dziecięcą logiką rzucają nowe światło na sytuację. Same dla siebie są najlepszym komentarzem, więc dobrze, że przytacza się je właśnie w takiej formie, bez dodatkowego opracowania. To najlepsze – z punktu widzenia dramaturgii – punkty tomu.
Petra van Laak pokazuje prawdziwą walkę, drogę pełną porażek i przykrości, ale i niezłomność oraz siłę charakteru. To właściwe przesłanie jej książki. Nie da się traktować autorki jak bohaterki – ale książka udowadnia, że w obliczu nieszczęścia bliscy stanowią najlepszą motywację do działania. Dla rodziny samotna matka zrobi wszystko, na bok odkładając własne uprzedzenia. Ta publikacja mogłaby wywoływać u nas wiele dyskusji. Ważne, że przypomina, jak nietrwałą wartością może być dobrobyt – i wskazuje drogę ratunku dla tych, którym w życiu coś nie ułożyło się zgodnie z zamierzeniami. Gdyby nie to, że tom dotyka wielu współczesnych lęków cywilizacyjnych, mógłby zostać ze względu na poczucie humoru w narracji, ładunek absurdu i zabawne sytuacje – uznany z lekturę dość rozrywkową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz