Teatr Modrzejewskiej w Legnicy
tekst: Krzysztof Kopka
reżyseria: Jacek Głomb
scenografia: Małgorzata Bulanda
muzyka: Bartek Straburzyński
ruch sceniczny: Witold Jurewicz
na scenie: Katarzyna Dworak, Ewa Galusińska, Joanna Gonschorek, Zuza Motorniuk, Anita Poddębniak, Magda Skiba, Małgorzata Urbańska, Bartosz Bulanda, Rafał Cieluch, Bogdan Grzeszczak, Robert Gulaczyk, Paweł Palcat, Mariusz Sikorski, Paweł Wolak, gościnnie Mateusz Krzyk
I wszystko gra
To jedna z tych historii, które, mimo ewidentnej momentami komiksowości stylu, od pierwszej chwili aż do ostatnich scen utrzymują odbiorców w napięciu. Atrakcyjna fabuła wiąże się tu z bogatą galerią doskonale obsadzonych postaci, a ogrom różnorodnych emocji wcale nie wyklucza komizmu w dobrym gatunku. „Orkiestra” porusza wiele tematów – ale nigdy nie przestaje być ciekawie opowiedzianą, dowcipną i gorzką relacją zahaczającą o baśniowość. Przejście do scen onirycznych, które stanowią ramę kompozycyjną, nie zaburza logiki spektaklu, a podkreśla jego umowność – a mimo to nie psuje radości odbioru.
Górnicy z Zagłębia Miedziowego na skutek decyzji urzędników tworzą kopalnianą orkiestrę. Zespół ma uatrakcyjniać ważne uroczystości, grywa na pogrzebach przedstawicieli górniczej braci i wpływa na integrację pracowników. A czasem grywa mimo zakazów, i wtedy ujawnia się jego potęga. Członkowie orkiestry są świadkami prywatnych dramatów kolegów i wielkich radości czy słabości ludzi. Tworzą zgraną ekipę – a mimo to znajdują się wśród nich czarne owce. To z kolei rodzi pytania o moralność i honor.
Taki na przykład Franek Bieda, w pierwszej scenie ociemniały i kompletnie bezradny. Kompani z orkiestry wiedzą, że zgodnie ze zwyczajem powinni zagrać na jego pogrzebie. Tyle że zachowanie Franka pozostawiało wiele do życzenia – stopniowe zanurzanie się w przeszłość odsłania coraz więcej przewin i rys na charakterze tej postaci. Historia Franka konkuruje z historią orkiestry. Obie razem stanowią tło do pokazania nie tylko rzeczywistych wydarzeń konstytuujących środowisko Zagłębia Miedziowego, ale i zestawu indywidualności, od których aż roi się w opowieści.
„Orkiestra” jest skomponowana z jednostek. Poszczególne życiowe historie zestrajają się w niej w harmonijną całość, wielowątkowość pozwala natomiast uniknąć tendencyjnych tonów, co jest o tyle ważne, że postacie są zwykle przerysowywane, a niekiedy nawet doprowadzane do karykatury. Tu nie ma charakterologicznych powtórzeń ani prostych przeciwieństw: każdy bohater otrzymuje odrębny zestaw cech, które wprawdzie mogą czasem pozostawać w ukryciu przez pół spektaklu, ale nie zostaną skopiowane do innych postaci. Każdy ma swój własny świat i własny system wartości. Jedni – jak sygnalistka z kopalni czy dyrygent orkiestry – zapewniają stabilne i solidne podstawy całej opowieści. Inni próbują burzyć rzeczywistość, nie mogą znaleźć dla siebie miejsca w sztucznie tworzonej przestrzeni: swoje plany musieli zamienić na ciężką harówkę pod ziemią. Westernowy podział na złych i dobrych zastąpiony został przez mnogość ocen i poglądów. Niektórzy od początku funkcjonują na prawach karykatury (jak nawiedzona politycznie Yvonne), inni są satyrycznym odzwierciedleniem faktycznie istniejących charakterów (cwaniaczek-przedsiębiorca z lat 90.). Kolejni istnieją dzięki stereotypom, ale bez specjalnego wyostrzania (zmysłowa Conchitta). Pojawiają się postacie z legend i świata onirycznego – łagodnie przenikają do relacji. Bywa, że sztampowy portret całkowicie odmieniają zabawy humorem (matka zmarłego górnika oddaje do kopalni ostatniego syna, by podzielił los braci). Są i bohaterowie, którzy na oczach widzów przechodzą genialne pod względem rozrywki metamorfozy. Długo można by opowiadać o „Orkiestrowych” portretach: same w sobie są ciekawe, a co dopiero w splocie historii.
Dwie płaszczyzny spektaklu (bardzo ładnie różnicowane przez grę świateł na prostej a pomysłowej scenografii) pozwalają uwagę widzów kierować raz ku „wielkiej” historii: wydarzeniom politycznym i zawierusze dziejowej, która modyfikuje zamierzenia bohaterów, raz ku prywatnym nadziejom i marzeniom górników z orkiestry. Warto zaznaczyć, że motywy publicystyczno-historyczne nie zostały tu podane w sposób irytująco szkolny, a subtelnie zarysowane, jako niezbędne tło dla ludzkich przywar i pomysłów. Od rzeczywistości nie da się uciec - a jednocześnie nie przytłacza ona swoją mocą. Twórcom przedstawienia zależało wyraźnie na zaznaczaniu „czystych” przeżyć i emocji: miłość, honor i oddanie konfrontowane są z dwuznacznymi moralnie decyzjami. Warstwa rozrywkowa za to budowana jest wieloma środkami i wywołuje w odbiorcach całą gamę emocji. „Orkiestra” – w gruncie rzeczy bajkowa i uproszczona (jeśli nie liczyć wewnętrznych komplikacji w środowisku górniczej braci) – dzięki swojej wielowątkowości jawi się bardzo ciekawie.
W Magazynie Ciekłego Powietrza w chorzowskiej Sztygarce scena uległa całkowitemu przebudowaniu. Odtworzenie kopalni na terenie pokopalnianym miało więc w sobie dodatkowy smaczek. Chorzowski Teatr Ogrodowy zakończył swój siódmy sezon naprawdę mocnym uderzeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz