Czarna Owca, Warszawa 2013.
Przekonywanie dla przekonanych
Książka Osho „Inteligencja”, gdyby przerobić ją na fabularną historię, funkcjonowałaby wśród odbiorców podobnie jak „Alchemik” Coelho – jedni dostrzegaliby w niej głębokie spostrzeżenia zdolne całkowicie odmienić życie ludzi, inni – duchową szarlatanerię połączoną z grą na emocjach zbiorowości. Na „Inteligencji” zresztą dokładnie widać mechanizmy przekonywania Osho – zawarte w tomie tezy nie zostały podbudowane odpowiednio silną argumentacją, za to sporą dawką emocji – więc też dotarcie do wrażeń i wrażliwości czytelników okazuje się ważniejsze niż racjonalizm i zestaw faktów. Osho próbuje przekonać do swoich tez, przez wiele stron tłumaczy rozbieżność inteligencji i intelektu oraz rzuca oskarżenia w kierunku tych wszystkich, którzy starają się ukształtować (czyli wykształcić) dziecko, rzekomo zabijając w nim inteligencję. Osho sam chciałby przejąć rolę mentora i zamyka się na wewnętrzną sprzeczność: podąża drogą krytykowanych „mistrzów”, ale pragnie posłuchu.
Poza nielogicznymi postawami tom charakteryzuje kaznodziejska w stylu retoryka. Zamiast dyskursu filozoficznego Osho wybiera perswazję, zwraca się bezpośrednio do swoich odbiorców tonem, który w zasadzie wyklucza odrzucenie twierdzeń i obserwacji. Autor nie dopuszcza myśli o dyskusji, mówi to, co czytelnicy chcieliby w książce znaleźć, by stać się dla nich guru. To dosyć naiwne podejście, które bez trudu demaskuje krytyczna lektura. niebezpieczeństwo pojawia się jedynie w przypadku ludzi zagubionych i poszukujących duchowego przewodnika – tym może się spodobać sposób wnioskowania autora. Ale „Inteligencja” rozczarowuje i pod względem samego stylu. Osho bardzo często stosuje powtórzenia (i nie chodzi tu o powtórzenia w tłumaczeniu, a w przekonywaniu), niby dąży do utrwalania myśli w odbiorcach, a przez naiwne chwyty stwarza wrażenie pogardzania nimi. Czytelnicy mają bezrefleksyjnie rzucić się na metody proponowane przez autora – oto oznaka inteligencji według Osho. Czarno-białe wizje świata są wygodne jedynie w przypadku bezmyślnej lektury. Osho nie prowokuje do filozoficznych rozważań, a szuka wyznawców, którymi łatwo kierować.
W wywodach z „Inteligencji” pojawia się specyficzny i dziwny jak na tego typu literaturę system potwierdzania obserwacji przez przytaczanie anegdot oraz obiegowych żartów. Mają one wzmacniać w odbiorcach przekonanie o słuszności poglądów Osho. Są wygodne, bo powielają dualistyczną koncepcję świata, a także przydają się ze względu na doprowadzane do karykatury charaktery ludzi – niczym wyraziste ilustracje. Nie jest dobrze, gdy obiegowe dowcipy funkcjonują na prawach rzeczywistych wydarzeń. Osho zresztą nie stroni od ostrego tonu – w jego ujęciu wielu jest idiotów i głupców, oczywiście zawsze po drugiej stronie. Autor przez cały czas dzieli świat na „mój” (w domyśle – dobry i pozbawiony błędów) oraz „wasz” (ten, z którego trzeba uciec, by ocalić siebie). To, że głosi populistyczne hasła, nie przeszkadzałoby tak bardzo, gdyby postarał się o lepszy styl tekstu. Osho zatrzymał się na takim poziomie retoryki, który dzisiaj brzmi mocno archaicznie. Naiwne pytania do odbiorców, silne emocje, wytykanie błędów i dyskredytowanie przeciwników – to niekoniecznie dobry pomysł na sukces. U Osho infantylny styl narracji idzie w parze z płytkimi sądami, jedno potęguje drugie. Ratunkiem według autora jest medytacja – ale na niej się nie skupia, chodzi mu bowiem bardziej o przekonywanie odbiorców do siebie. Znajdą się tacy, którym ten styl będzie odpowiadał – ale raczej rekrutować się będą spośród już przekonanych do Osho niż nowych odbiorców. Próżno w „Inteligencji” szukać czegoś inspirującego czy odkrywczego – bo nawet ilustrujące wywód anegdoty to już dowcipy z brodą…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz