piątek, 18 października 2013

Jill Mansell: Spacer w parku

Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013.

Plany na przyszłość

Zaczyna się ta powieść nieco zachowawczo, jakby autorka nie chciała od razu odkrywać wszystkich kart i absorbować czytelniczek od pierwszych stron. Daje czas na oswojenie się z przestrzenią i z bohaterkami, przyzwyczaja do ich relacji, świeżo odbudowywanych – co przypomina trochę migawkowy film. A kiedy postacie przestają czuć się obco, odbiorczynie także trafiają ostatecznie do swojskiego miejsca i zaczynają kibicować kobietom po przejściach. To oznacza, że nie będą już obojętne wobec rozrywkowej powieści. A także – że system wprowadzania sylwetek drobnymi i szybkimi scenkami sprawdza się w tomie.

Lara miała szesnaście lat, gdy zaszła w ciążę i została wyrzucona przez ojca z domu. Nie powiedziała o dziecku swojemu chłopakowi. Po osiemnastu latach przybywa na pogrzeb ojca z dorosłą już córką. Ma szansę, by doprowadzić do spotkania rozsądnej Gigi ze swoim niedoszłym mężem i wyjaśnić przeszłość. Dawna przyjaciółka Lary, Evie, przygotowuje się natomiast do ślubu z kobieciarzem. Jill Mansell nakreśla dwie sylwetki, które mogłaby pokierować w przewidywalne strony – ale tego nie robi. Stale uzupełnia charaktery kobiet, tworząc z nich ciekawe i pełnowymiarowe postacie. Do tego tło wzbogaca o nietuzinkowych bohaterów: jest tu i inteligentny, przedsiębiorczy i… uwodzicielski raper, i niezbyt rozrywkowy właściciel sklepu z koszulami, jest dama stanowiąca dokładne przeciwieństwo teściowych z dowcipów oraz staruszkowie przeżywający piękną miłość. Jest też wzruszająca i prosta zażyłość córki i nowo poznanego ojca – uczucie pozbawione pretensji i żalu, za to oparte na wyraźnej przyjaźni. Jill Mansell sprawia, że czytelniczki przestaną się zastanawiać nad przyszłością Lary i Evie, a zaczną z przyjemnością obserwować rozwój sytuacji u innych bohaterów. Zamiast prostej historii miłosnej o wiadomym przebiegu, autorka proponuje cały szereg rozmaitych szczęść i nieszczęść, nie wszystko musi opowiadać, ale odbiorczynie mogą jej bez trudu zaufać.

„Spacer w parku” nie jest czytadłem obliczonym na łatwe wzruszenia. Tu nie chodzi o dostarczenie czytelniczkom łzawych historyjek i scenariusza o tandetnym przebiegu – a o zainteresowanie interpersonalnymi kontaktami na różnych poziomach. W tej książce wszystko, co ważne, rozgrywa się na płaszczyźnie międzyludzkiej. Mansell wypełnia swoim postaciom czas, daje im pracę i organizuje dni wolne, ale wzmianki o tym są tylko dodatkiem do wydarzeń rozgrywających się w bezpośrednich kontaktach. Mansell ma wprawę w tworzeniu rozbudowanych sieci powiązań – poszczególne decyzje nie rodzą bezpośrednich odpowiedzi, a często uruchamiają cały skomplikowany system zależności, by wrócić do pierwszej osoby. Takich splotów jest w tej powieści bardzo wiele – i świadczą one o dobrym przygotowaniu psychologicznym autorki. Owszem, Jill Mansell korzysta z przywilejów demiurga – ale to dlatego, że musi też zapewnić odbiorczyniom lekturę krzepiącą i nieco optymistyczną. Nie mnoży problemów tam, gdzie nie są one potrzebne, wyostrza może niektóre postawy, ale wychodzi to książce na dobre. Podobnie jak odrzucenie romansowych schematów – autorka nie męczy czytelniczek motywami, które są oczywiste na pierwszy rzut oka. Sprawia, że podczas lektury kibicować można wielu różnym bohaterom – a sympatie będą się rozkładały w miarę upływu czasu na dalszoplanowe postacie. „Spacer w parku” jest książką, w której pomysł idzie w parze z dobrym wykonaniem, autorka nie wyrzuci odbiorczyń przypadkiem ze swojego świata. Sprawdza się ten tom jako dobra powieść rozrywkowa, nienaiwna obyczajówka z ciekawymi pozaromansowymi spojrzeniami na rzeczywistość bohaterów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz