G+J Gruner + Jahr Polska, Warszawa 2013, Merlin.
Seks w krzywym zwierciadle
Życie seksualne społeczeństwa to zawsze wdzięczny temat felietonów. Życie seksualne w krzywym zwierciadle, przedstawiane złośliwie (a i inteligentnie), prześmiewczo i bez pruderii – to już recepta na czytelniczy sukces. Hanna Bakuła w tomie „Wnuczkożonka, czyli jak utrzymać laskę” bezlitośnie rozprawia się z zaobserwowanymi zjawiskami, szydzi z typów wykraczających poza kanony obyczajowości, ale i te same kanony prezentuje niezbyt pochlebnie. Wyśmiewa się ze staruszków („wiagruszków”) szukających młodych kochanek i z ich partnerek, na klasykę literatury narodowej patrzy pod kątem możliwości uprawiania przez bohaterów seksu oralnego i sprawdza, co o Polakach (w łóżku) mówią dane statystyczne. Bawi się przy tym znakomicie, bo ani przez moment nie rezygnuje z szyderczego i kąśliwego tonu – więc tym lepiej będą bawić się przy lekturze czytelnicy, nawet jeśli rozpoznają siebie w którymś z tekstów. Chociaż Bakuła tak wyostrza sytuacje i tak je podbarwia, że większość odbiorców wybierze śmiech z innych: bezpieczną i wygodną formę rozrywki.
Tak więc tematem „Wnuczkożonki” są podboje erotyczne ujmowane z różnych perspektyw. Autorka zaczyna od scharakteryzowania tych, którzy nie potrafią się pogodzić z upływem czasu i popadają w śmieszność – a że odwołuje się do scenek jeszcze wciąż bulwersujących opinię publiczną, bez trudu znajdzie poklask. Bakuła tworzy cały zestaw rozmaitych portretów: wśród nich widnieją także „rady”, jak wpasować się w stereotyp, by spełniać wymagania partnerów. Krytyce podlegają zniewieściali mężczyźni, kobiety, które wierzą, że ich partnerzy cenią inteligencję, zdradzający i zdradzani, idealiści, podstarzali playboye, czy kobiety-bluszcze. Tu nie ma litości, jeśli już ktoś wpadnie w orbitę zainteresowań niechlubnych bohaterów z felietonów, natychmiast znajdzie swoje miejsce w karykaturalnej przestrzeni, zostanie wyśmiany, zdyskredytowany i sprowadzony do roli wabika kolejnych ofiar. Kto w ten komiksowy obraz wpadnie, ten nie może liczyć na łagodną ocenę.
Kontakty damsko-męskie w wersji satyrycznej sprowadzają się do sfery łóżkowej, ale Bakuła unika wulgarności. Jest ostra, nie zajmuje się obyczajami, a finałem wszystkich działań postaci z felietonów ma być seks – ale „Wnuczkożonka” nie służy szokowaniu, a dobrej rozrywce. Dzięki przyjętej formie autorka może sobie pozwolić na szybkie i celne komentarze: nie tworzy literatury erotycznej, więc tez nie opisuje, co bohaterowie robią w łóżku – za to przedmiotem jej kpin staje się droga do tego łóżka. I nawet jeśli zdradzająca żona dla uspokojenia sumienia funduje oral mężowi, to jest to jedynie element wyśmiewania świata. Bakuła przedstawia rzeczywistość odartą ze wzniosłych uczuć, tu nie istnieje miłość, a sam seks może się bez problemu obejść bez zaangażowania emocjonalnego. Tylko tak da się bawić bez doprowadzania do międzyludzkich dramatów.
Prawdziwym czynnikiem przyciągającym odbiorców do „Wnuczkożonki” jest jednak styl opisywania pikantnych scenek. Hanna Bakuła uruchamia sporo satyrycznych rozwiązań, niby nie przebiera w słowach, czasem obraża lub prowokuje – a jednak nigdy nie odwołuje się do pospolitych inwektyw. Poczucie humoru łączy z bezwzględną ironią, kolokwializmy z inteligentnymi intertekstualnymi nawet zabawami (co oczywiście oznacza poszerzenie kręgu odbiorców, bo masom się spodoba, a ci bardziej wymagający będą nad tomem śmiać się do rozpuku). Króluje tu dowcip wysokiej próby, mimo że powszechnie kojarzone raczej z tematyką ludyczną zagadnienie płciowości nadaje ton tym tekstom. „Wnuczkożonka” jako lektura rozrywkowa sprawdza się świetnie – a ze względu na nasycenie żartu trafi też do literatury satyrycznej. Co ważne: Bakuła nie zmęczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz