Galaktyka, Łódź 2013.
Ekstremalne trasy
Seria poświęcona bieganiu w maratonach i ultramaratonach wydawana przez Galaktykę stale się rozwija – i to w bardzo dobrym kierunku. Tym razem ze swoich biegowych przeżyć zwierza się Dean Karnazes. „Ultramaratończyk. Poza granicami wytrzymałości” to opowieść pewna humoru i wysiłku tak ekstremalnego, że czytelnicy zaczną sobie zadawać pytanie o sens i bezpieczeństwo, ale nawet na chwilę nie zechcą oderwać się od zrodzonej z pasji biegania lektury. Karnazes zabiera odbiorców w świat, do którego nawet uprawiający jogging dla zdrowia czy zawodowi biegacze bardzo rzadko mają wstęp. Tutaj w setkach mierzy się liczby pokonywanych w jednym biegu kilometrów, a odbiorcy nawet na moment nie obojętnieją przy kolejnych wyzwaniach. Ultramaratony w najtrudniejszych górskich warunkach, bieganie na pustyni czy Antarktydzie i ciągłe zwiększanie wyzwań, po… starty w 320-kilometrowych biegach sztafetowych w pojedynkę. Dla jednych Karnazes będzie wariatem, dla innych – człowiekiem z prawdziwą pasją.
Z punktu widzenia czytelnika autobiograficznej literatury sportowej „Ultramaratończyk” ma dość szablonową konstrukcję. Autor wskazuje początki zainteresowania bieganiem we wczesnym dzieciństwie, przedstawia siebie w otoczeniu rodziny, a następnie przechodzi sportowy kryzys i na kilkanaście lat bieganie rzuca. Powraca do sportu w wyniku inspiracji – i natychmiast rzuca się na najbardziej absurdalne trasy i najtrudniejsze biegi. Kilka z nich przedstawia dosyć szczegółowo, w słusznym przekonaniu, że odbiorcy chcieliby poznać psychiczne i fizyczne dolegliwości na najbardziej wymagających trasach. Przedstawia zatem i nocny głód oraz pochłanianie w biegu ogromnych porcji kalorycznego jedzenia, i zmęczenie, które każe przysypiać podczas biegu. Opowiada również o najgorszych fizycznych kryzysach, kiedy zbuntowane ciało odmawia posłuszeństwa i sukcesem staje się zrobienie jednego maleńkiego kroku. To w takich chwilach najczęściej pojawiać się będą u odbiorców wątpliwości co do sensu podobnego wysiłku. Ale Karnazes na takie wątpliwości miejsca nie znajduje i zaraz przechodzi do kolejnych relacji z jeszcze trudniejszych tras i wyzwań.
W odróżnieniu od poprzednich publikacji z tej serii, „Ultramaratończyk” jest tomem o wielkiej samotności (i równie wielkim wsparciu rodziny). Autor zawsze może liczyć na wyrozumiałą żonę i rodziców, którzy służą pomocą i wsparciem na trasie, nie zniechęcają do biegania, a w momentach kryzysowych znajdują odpowiednie motywacje, na trasach też kibicują mu jego dzieci. Ale w samym bieganiu Karnazes nie może liczyć na przyjaciół, którzy z nimi pobiegną czy będą pełnić rolę zająca. Mordercze trasy to czynnik wykluczający zbiorowe rekordy czy choćby wspólne wesołe treningi. Człowiek, który dokonuje rzeczy niemożliwych raz za razem, nie powinien oglądać się na innych – Dean Karnazes to wie.
„Ultramaratończyk” to opowieść pełna humoru: autor sprawnie posługuje się zarówno rubasznym żartem, jak i ironią, dobrze puentuje kolejne etapy narracji, więc jego zwierzenia czyta się dobrze nie tylko dzięki sporej dawce adrenaliny, ale i swobodnemu stylowi. Zrozumiałą ciekawość budzą sportowe dokonania – a jednak w „Ultramaratończyku” sama narracja zachęca do śledzenia przygód Karnazesa. Autor dowcipnie i z zapałem prezentuje kolejne ekstremalne pomysły i rzuca wyzwania tym wszystkim, którzy uważają bieganie na tak długich dystansach za niemożliwe. Książka znakomicie wpisuje się w serię Galaktyki i nie rozczaruje jej fanów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz