Jednocześnie, Łódź.
Kształt słów
Kiedy teksty piosenek bardów trafiają do druku, zwykle publikacje nie różnią się od tomików poezji – niewielkie objętościowo książeczki pozbawione są grafik i wszelkich ozdobników. Z tomami Andrzeja Poniedzielskiego wypuszczanymi na rynek przez wydawnictwo Jednocześnie jest zupełnie inaczej. Utwory barda i satyryka ozdabiane są pomysłowymi ilustracjami i zyskują często nieklasyczne łamanie. Okazuje się, że takie zabiegi edytorskie nie tylko uatrakcyjniają książkę, ale jeszcze pozwalają uwypuklić ukryte znaczenia filozoficznych spostrzeżeń. Najlepszym przykładem jest tu tom „Piosenki to”, ekskluzywny wybór najbardziej znanych songów Andrzeja Poniedzielskiego. Kto zna twórczość tego artysty, nie da rady zwyczajnie śledzić kolejnych strof i piosenek – odruchowo zacznie je nucić. O muzycznym rodowodzie utworów przypomina okładkowa pięciolinia prowadzona przez wyklejki, ale też podany w atrakcyjnej formie graficznej na końcu zbiorku spis kompozytorów.
Ale tomu „Piosenki to” nie da się traktować jak podręcznego śpiewnika. Tu na powrót odzyskuje się wagę słów, melodia staje się sprawą drugorzędną. Dzieje się tak za sprawą opracowania graficznego, pełnego niespodzianek dla odbiorców. Wprawdzie „kalendarze” wydawnictwa Jednocześnie, jak i tomik pod tym tytułem, zapowiadały już zabawy grafiką, jednak w książce „Piosenki to” jest ona najbardziej odważna. Wydaje się, że momentami próbuje się wybić na pierwszy plan, zmusić odbiorcę do wytężenia uwagi i większego skupienia, które zaprocentuje potem przy lekturze tekstów. Ekspansywne ilustracje wcale nie powracają z każdą piosenką, jest ich w tomie stosunkowo niewiele, ale za każdym razem zatrzymują czytanie, wymagają przeanalizowania i dodatkowej refleksji. Nie uzupełniają i nie ilustrują wierszy, funkcjonują obok nich, a czasem nawet wbrew nim. O wiele ważniejsze są natomiast sposoby przedstawiania samych utworów. Tytuły zostają swobodnie rozrzucane na stronach, wykorzystują różne kroje i wielkości czcionek, zwykle też nie poddają się linearnej lekturze. Również podział na zwrotki prowokuje do eksperymentowania z układem na stronach – każdy utwór staje się tworzywem plastycznym, miniaturą, która zyskuje własny wewnętrzny porządek – i chociaż w zderzeniu wszystkich tych porządków rodzi się chaos, całość sprawia wrażenie spójności. Kształty, formy i kolory okazują się symbolami, a graficzne i typograficzne poszukiwania podlegają różnym interpretacjom.
Tytuły „rozdziałów” to cytat, ale i próba definiowania zawartości. Wśród piosenek-żartów, piosenek-zdziwień, piosenek dla niej i dla niego zawsze udaje się odnaleźć głębokie przemyślenia na temat ludzkiego losu, przemijania i miłości. Nie ma w tomiku utworów nieznanych odbiorcom – ale dzięki nowemu układowi, pomysłowi kompozycyjnemu i łamaniu, piosenki zyskują szansę na kolejne odkrycia i olśnienia. Andrzej Poniedzielski sięga po to, co wydaje się oczywiste i „normalne” dla czytelników – i z tego wydobywa nowe-stare sensy. Prowadzi odbiorców przez świat skojarzeń oryginalnych, a przecież najprostszych, wyrastających z tego, co wszyscy znają, wiedzą i czują. Autor uruchamia międzysłowne mechanizmy, by w lapidarnych sformułowaniach uchwycić to, nad czym zawsze biedzą się filozofowie. Te teksty są wyjątkowo celne – i doczekały się ciekawej oprawy. Tu nawet płócienna wytłaczana okładka przypomina o wartości utworów. Wydawanie takich publikacji większości firm zwyczajnie się nie opłaca – ale „Piosenki to” przeznaczone są przecież dla „fanów” Andrzeja Poniedzielskiego, dla ludzi wrażliwych i wyczulonych na zabawy słowami. Ci nie potrzebują wielkich marketingowych akcji i zachęt do zakupu – wiedzą bowiem, w czym tkwi prawdziwa wartość takich książek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz