Prószyński i S-ka, Warszawa 2013.
Saga i miłość
Po raz trzeci Joanna Miszczuk zaprasza czytelniczki w podróż po losach wielopokoleniowego rodu, którego kobiety wiązały się ze sławnymi postaciami, a niektóre miały dar ustawiania. Zawiłą przeszłość odkrywa Asia, z zapałem śledząca mniej lub bardziej atrakcyjne pamiętniki prababek. I chociaż nie czuje się częścią przedziwnego łańcucha, potrafi wybrać z notatek to, co najważniejsze w życiu. Widzi, co uszczęśliwiało jej przodkinie i wyciąga istotne dla siebie wnioski. Akcja „Córek swoich matek” rozpięta jest między berlińską teraźniejszością a wybranymi fragmentami przeszłości. Asia zamierza po raz trzeci wyjść za mąż, tym razem za Marokańczyka, któremu sama się oświadczyła. Pracochłonne przygotowania do ślubu nie wykluczają intensywnych kontaktów towarzyskich. Asia wie doskonale, jak duże znaczenie ma przyjaźń – dla tych bliskich, którzy znajdą się w tarapatach, zawsze ma czas. Do tego zapamiętale zajmuje się lekturą pamiętników prababek – a w tym celu czasami musi nawet skorzystać z pomocy zaufanych tłumaczy. Kolejne teksty zawierają bowiem sporo rewelacji i sensacji, które (na płaszczyźnie fabularnej) wstrząsnęłyby światem.
Joanna Miszczuk język narracji sprzed wieków uwspółcześnia dla wygody odbiorczyń. Czasem tylko delikatnie stylizuje opowieść, żeby uszlachetnić oficjalne rozmowy z władcami czy możnymi świata – bo takich na kartach pamiętników nie brakuje. Każda z prezentowanych kobiet czuje więź ze swoimi przodkiniami, niemal każda próbuje mądrze wykorzystać swoje dziedzictwo i dobrze pokierować życiem. Dla każdej też najbardziej liczy się miłość. Nieprzypadkowo Asia nosi na palcu pierścień miłości i przebaczenia, rodowy klejnot o wyjątkowej historii. Przeszłość prezentowana tu jest albo w formie pamiętnikowych zapisków bohaterek, które spoglądają wstecz na swoje życie i oceniają je, albo w formie filmowych scenek, które lepiej brzmią po zdynamizowaniu i wzbogaceniu krótkimi dialogami. W obu przypadkach autorka skupia się na tematyce bliskiej odbiorczyniom: na relacjach międzyludzkich oraz na niewyobrażalnych emocjach. Czasem chodzi o kontakty damsko-męskie, czasem o poświęcenie nauce, innym razem o lojalność lub postawę wobec zbuntowanego dziecka. Wszystkie kobiety muszą znaleźć w sobie wiele siły, żeby pokonać przeciwności losu. Jeśli zdarza się, że język przeszłości jest odrobinę podrasowany, to tylko po to, by odróżniał się od tego, którym Miszczuk przytacza losy Asi. Asię zaprzątają dwie kwestie: sprawa przyszłej pracy (pojawiająca się w tomie stosunkowo późno) i sprawa miłości do Kemala. O ile w kreowaniu przeszłości jest autorka całkiem pomysłowa (choć zbyt chętnie posługuje się przesadnią), o tyle pierwsze strony „Córek swoich matek” pod względem wyznań miłosnych brzmią boleśnie sztucznie i sztampowo. Taka fałszywa rozbiegówka była najwyraźniej potrzebna samej autorce dla uzasadnienia wielkiego uczucia bohaterki – ale czytelniczki przez ckliwe wyznania będą musiały przebrnąć. To trwa krótko, im dalej w tomie, tym lepiej będzie ze względu na pomysłowo rozwijającą się akcję i mniej szablonową a bardziej życiową narrację. Pierwsze słodkie gruchania wystarczy przetrzymać.
Joanna Miszczuk pisze obyczajówkę pełną ciekawych zwrotów akcji, ale też kipiącą od twórczych drobnych historii – przecież każda z prezentowanych prababek to temat na osobną książkę. Tu otrzymujemy ich losy skondensowane i w skrócie – co nie zmienia faktu, że można je silnie przeżywać. Autorka stroni od banalnych czy jednokierunkowych fabułek, bez zahamowań komplikuje losy bohaterki i gmatwa jej przeszłość, odwołując się do ustaleń z poprzednich tomów. Zależy jej przede wszystkim na ogromnych uczuciach i miłości, która pokona wszelkie przeszkody – chociaż brzmi to nieznośnie, autorce udaje się takie stanowisko przełożyć na satysfakcjonującą i wielowątkową obyczajówkę z elementami powieści historycznej oraz kryminału. Dostarczy sporo rozrywki, czego jej stałym czytelniczkom przypominać na pewno nie trzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz