piątek, 27 września 2013

Iwan Sołoniewicz: Rosja w łagrze (wyd. II)

PWN, Warszawa 2013.

Niezłomność

Opowieści o życiu w łagrze kojarzy się przede wszystkim z Sołżenicynem – i on funkcjonuje jako punkt odniesienia w opracowaniu tomu „Rosja w łagrze”. Ale samą treść trudno byłoby porównywać – przede wszystkim ze względu na inny rodzaj wpływania na odbiorców. Iwan Sołoniewicz na 35 lat przed Sołżenicynem próbował uchwycić istotę działania aparatu represji i przestrzec cały cywilizowany świat przed zagrożeniem. Swoją książkę kierował do inteligencji, a mniej starał się wpływać na masową wyobraźnię – to może tłumaczyć fakt, że nie trafił do kanonów lektur, a o jego zapiskach długo się nie pamiętało. „Rosja w łagrze” to próba skrupulatnego charakteryzowania polityki wobec więźniów – czyli spojrzenia od zewnątrz – oraz dążeń do ocalenia (czyli ujęcie problemu z punktu widzenia skazańca). Sołoniewicz jednak nie ma zamiaru stosować tanich chwytów i bazować na emocjach. Zdarza mu się wstawić do tekstu kilka poruszających obrazów, ale znacznie bardziej interesuje go rzetelne i dokładne prezentowanie życia z wyrokiem.

Oddziaływanie na wyobraźnię odbiorców celowo osłabia też autor przez odejście od kontrastów. Według niego życie w łagrze było niewiele gorsze od egzystencji (a częściej wegetacji), na jaką skazani zostali wolni ludzie. Z ironią pisze o „raju”, za ucieczkę z którego do pewnego czasu groziła kara śmierci. Sam zresztą do łagru trafił, bo chciał znaleźć schronienie w Finlandii. Ośmioletni wyrok nie osłabił jego wolnościowych zapędów: Sołoniewicz dogłębnie poznał zasady działania łagru, a potem przygotował kolejny plan ucieczki.

Bezemocjonalny, sprawozdawczy język pozwala inaczej spojrzeć na doświadczenia autora. Nie bez znaczenia jest też drugi fakt: wraz z ojcem do łagru trafia prawie dorosły syn, Jura, oraz młodszy brat Iwana Sołoniewicza. Lęk o losy najbliższych pojawia się zatem jedynie w pierwszej fazie, po aresztowaniu. Potem autor może skoncentrować się na zasadach łagrowego życia. Widać, że bardziej interesują go mechanizmy działania łagru niż kwestie upodlenia ludzi. Kwestie później wielokrotnie roztrząsane (jedzenie, ubranie, zimno, choroby) traktuje jako punkty do przedstawienia, a nie jako tworzywo literackie. Mógłby wywoływać u czytelnikach mocne wzruszenia (jak choćby przy jednej z bardziej wstrząsających scen z dziewczynką czekającą na lód), ale nie chce. Woli racjonalne argumenty, suchy rejestr wydarzeń, który może przemówić do rozsądnie myślących. Nie unika subiektywnego filtru, wiele sytuacji interpretuje z własnej perspektywy – ale przez cały czas daje się w tym zauważyć próbę dążenia do ogólnej prawdy. Nie uderza w ton przestrogi (mimo założeń, dla których tom w ogóle powstał), jakby jakakolwiek chęć zabarwienia uczuciowego wspomnień mogła zniszczyć logiczną konstrukcję tekstu.

Dlatego tom „Rosja w łagrze” nie daje się dzisiaj sprowadzić do lektury na wzór beletrystycznych, ani – autobiograficznych. Iwan Sołoniewicz nie dodaje do doświadczeń ani patosu, ani literackości, prezentuje fragment swojego życia, nie wypadając z roli inteligenta, który dziwi się systemowi. Dystans czasowy sprawia, że łatwiej dziś czytać tę pozycję jako dokument: zwłaszcza że nie ma w nim powtarzalnych potem i niemal stereotypowych ujęć. Tom pełen jest tematów mało znanych, a że autor dąży do kompletnego zrozumienia tego, co się dzieje wokół – daje szansę na lepsze poznanie organizacji łagrowego życia. „Rosja w łagrze” jest tomem rzeczowym i wolnym od propagandowych rozwiązań. To bardzo interesujące spojrzenie na historię – w sam raz dla tych odbiorców, którzy szukają mniej znanych obrazów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz