WNK, Warszawa 2013.
Do rodziny
Ten mechanizm raczej rzadko pojawia się w powieściach obyczajowych dla dorosłych. Wiesława Bancarzewska jednak nie przestraszyła się możliwych zarzutów o infantylne podejście do tematu. Zaryzykowała, wyjaśnienie przebiegu akcji podporządkowując niewytłumaczalnej magii – i stworzyła „Powrót do Nałęczowa”, historię sentymentalną i ciepłą równocześnie – związaną z przeszłością i tęsknotami za rodziną. Nie tylko motyw przejścia pomiędzy czasami stanowi tu odejście od scenariuszy typowych czytadeł. Bancarzewska wprowadza do powieści bohaterkę, która ma ponad czterdzieści lat i jeszcze nie ułożyła sobie życia – czas spędza wygodnie i dopiero podróż w czasie uświadamia jej, co traci.
Anna wraca do Nałęczowa z lat 30., chociaż nie może się przyznać swoim najbliższym do tego, kim dla nich jest. Jako letniczka mieszka u własnej babci, poznaje też mamę jako małą dziewczynkę. Próbuje odnaleźć się w tym świecie, poradzić sobie ze złośliwościami nieznających innych rozrywek sąsiadek i odpowiadać na zaloty mężczyzn. Jej życie nabiera barw, a podróże do współczesności stają się coraz rzadsze.
Wiesława Bancarzewska otwiera bohaterce przejście między światami i pozwala z niego korzystać do upojenia. Anna dzięki dziwnym wycieczkom może dyskretnie wspierać rodzinę i budować swój image damy dwudziestolecia. Żeby obyczajowe wątki nie stały się zbyt nudne, autorka wprowadza kilka skomplikowanych zemst (lub po prostu prób osiągnięcia celu w niebanalny sposób). Anna ma wiele kreatywnych pomysłów na to, jak przekonać innych do swoich racji bez uciekania w pojedynek na racjonalne argumenty. Kobieta w realizowaniu szalonych idei zachowuje się chwilami jak nastolatka. Ale że pierwsze przełamanie konwencji obyczajówki nastąpiło już w momencie pierwszej czasowej podróży, kolejne nie budzi zdziwienia. Zwłaszcza że Anna dopiero w Nałęczowie czuje się na miejscu, tu rozwija się właściwa akcja, wspomagana nowinkami technologicznymi z innego życia.
Świadomość przyszłości nie zakłóca Annie szczęścia. Powrót do Nałęczowa związany jest z akceptacją rzeczywistości: bohaterka nie zamierza w żaden sposób wpływać na los, interweniuje tylko w drobiazgach zatruwających bliskim codzienność. Nie chce zakłócać zwyczajnego biegu rzeczy. Im bardziej zadomowiona czuje się w przeszłości, tym mniej ochoczo przenosi się do 2011 roku – lepiej czuje się w realiach historycznych.
Co ważne, Bancarzewska nie porywa się na językowe stylizacje. Szuka raczej motywów ogólnych, które charakteryzowałyby epokę – piosenek Ordonki, mody i fryzur, kłopotu z przynoszoną w wiadrach wodą, dorożek – to musi odbiorczyniom wystarczyć, bo w akcji nie ma czasu na szczegółowe opisywanie otoczenia. Detale są odrzucane, bo dla autorki bardziej istotny staje się klimat odzyskanej rodzinności, nowe tempo życia i świadomość tego, co liczy się naprawdę. To próbuje Bancarzewska przekazać zamiast dokładnych analiz przedmiotów i obyczajów. Cała powieść napisana jest zatem prostym językiem, siła ma tkwić w pomyśle fabularnym, a nie w uprawdopodobnieniu relacji. Wiesława Bancarzewska kształtuje tę historię z rodzinnych sentymentów i wzruszeń. Daje się w jej powieści zauważyć nostalgię za klasyczną elegancją (również w podrywie) z jednej strony, a za przygodowymi młodzieżówkami z drugiej. Godzi te płaszczyzny. „Powrót do Nałęczowa” nie jest typową historyczną obyczajówką, nie jest też obyczajówką realistyczną – i tym właśnie autorka ma szansę zaistnieć na rynku. To lekkie czytadło o sprawach najważniejszych – o potędze międzyludzkich kontaktów i o potrzebie bliskości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz