Dwie Siostry, Warszawa 2013.
Filozofia zwierząt
Dość rzadko trafiają się takie książki wśród propozycji z literatury czwartej, ale kiedy już się pojawią, stanowią lekturowe olśnienie. Toon Tellegen zaprasza małych i dużych czytelników do świata absurdu, wyrozumiałości i dziwności, która staje się normą. W zgodzie i harmonii żyją tu zwierzęta, które mają swoje nietypowe przyzwyczajenia i odważne marzenia. Wiewiórka przyjaźni się z mrówką, słoń uwielbia dobijać do drzew, jeż chciałby zostać słońcem, a żółw próbuje zaryczeć. Każdy pomysł i każde zachowanie może stać się przedmiotem głębokiej zadumy lub filozoficznego pytania. Sporo rozgrywa się w planie rozmów, ale bohaterowie Tellegena nie boją się też działania. Sprawdzają w praktyce własne twierdzenia, by żadna kwestia nie została skazana na zapomnienie bez rozwiązania. Zdarza się też, że bohaterowie obywają się bez konkretów – wtedy, gdy chodzi o zrozumienie i siłę przyjaźni, która nie potrzebuje czynów. Tellegen proponuje więzi niezwykłe – ale też zwierząt nie traktuje stereotypowo: są dla niego jedynie nośnikiem wrażeń, a i magnesem dla dzieci. Czytelników bardzo ucieszą postawy bohaterów oraz ich oryginalne pomysły. Wszystko bierze swój początek w nieskrępowanej wyobraźni autora i w zawierzeniu absurdowi jako tworzywu historii.
„Nie każdy umiał się przewrócić” to seria bardzo krótkich opowiadań oraz scenek opartych w dużej części na dialogach. Za każdym razem bohaterowie, którzy spotykają się ze sobą (lub funkcjonują przez moment samotnie), napędzają do nietypowego z punktu widzenia odbiorców działania. Dla postaci wszystko jest w największym porządku, żaden bohater nie wątpi w swoje umiejętności, stąd biorą się odkrywcze pomysły i postawy. Oczywiście zderzenie oczekiwań odbiorców z zachowaniami bohaterów rodzi komizm czerpiący z głębi absurdu. To niezwykle trudna sztuka, absurd bazuje bowiem na stałym zdziwieniu i zaskakiwaniu odbiorców – tymczasem Tellegenowi udaje się to robić przez 120 stron (ponad 50 opowiadań) i to bez znużenia czy powtarzania rozwiązań. Pierwsze wkroczenie w świat bohaterów oznacza akceptację reguł proponowanych przez autora – do ostatniej strony nie da ię opuścić niemal magicznej przestrzeni, w której możliwe jest wszystko to, o czym się pomyśli. Przestrzeń oddziałuje z wielką siłą, chociaż dialogi zwierząt mogłyby rozgrywać się wszędzie. Tellegen jednak osiąga taki poziom absurdu, który pozwala mu niemal na wszystko. Nic więc dziwnego, że jego sympatyczni bohaterowie czasem sprawdzają znaczenie słów, innym razem przez wiatr wysyłają sobie niewiele mówiące listy, mogą pytać, jak to jest być kimś innym niż na co dzień lub posiadać nietypowe umiejętności.
Toon Tellegen bawi się słowami a także sytuacjami. Pozwala ideom zaistnieć w rozmowach, zanim wcieli je w życie. Nadaje to książce filozoficznego smaku i trafi do dzieci. Autor pokazuje siłę sprawczą języka, dzięki któremu może też bawić. Nie chodzi mu wcale o proste rozśmieszanie czytelników. Owszem, dostarcza rozrywki, ale nie jest to rozrywka płytka, humor jest tutaj subtelny i nieoczywisty, a przez to bardziej szlachetny i precyzyjny. Bohaterowie zawsze budzą sympatię – przede wszystkim za sprawą dylematów, obcych ich naturalnym odpowiednikom. Tellegen ujawnia świat głębokich znaczeń, cennych odkryć i ważnych przemyśleń, które wcale nie muszą mieć przełożenia na codzienność.
Ewa Stiasny ilustruje tę książkę w sposób daleki od bajkowego. Bohaterowie są u niej niewyraźnymi plamami koloru, wykańczanymi seriami bazgrołkowych kresek. W tego typu rozwiązaniach nadaje się postaciom dynamiki i charakteru, za to całkowicie odbiera infantylny wygląd. U Tellegena królują obrazki szarpane, jakby kreślone w dużym pośpiechu. To styl potrzebny przy pełnym refleksyjności tonie opowiadań – a i oderwany od typowych publikacji z dziedziny literatury czwartej. Także zatem za sprawą ilustratorki tom okazuje się pozycją niepowtarzalna. Do Tellegena warto sięgnąć, by przekonać się, że historyjki dla dzieci nie muszą wiązać się z nadmiernymi uproszczeniami lub pouczeniami, mogą natomiast czerpać z pokładów wyobraźni i tak rzadkiego u współczesnych autorów absurdu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz