wtorek, 30 lipca 2013

Holly Webb: Czarująca Sonia

Znak, Kraków 2013.

Magia i życie

Podoba mi się gra słów w tytule drugiego tomu o przygodach jedenastoletniej Lotki i zaczarowanych zwierząt ze sklepu zoologicznego jej wujka. resztą i cała powieść robi dobre wrażenie, mimo magicznego tematu i stałego motywu relacji dziecko-zwierzęta nie ma w niej naiwnych uproszczeń. Holly Webb coraz lepiej odnajduje się w tym, co przedstawia. A „Czarująca Sonia” odnosi się i do czarodziejskich umiejętności jamniczki, i do jej niezaprzeczalnego uroku. Sonia z manierami francuskiej arystokratki i upodobaniami do mocnej kawy zachowuje się raz jak opiekunka i przewodniczka dziewczynki, raz jak jej maskotka. Rozumie się z Lotką idealnie, bo łączy je magiczna więź. Sympatyczna psina pomaga się Lotce odnaleźć w nowym środowisku – i w szkole.

Lotka uczy się magii, ale ze złośliwymi koleżankami musi poradzić sobie sama. Zwłaszcza że chce zostać u wujka, bo nie może teraz opuszczać swoich podopiecznych. Tyle że ma problemy w szkole. Sara jest ulubienicą nauczycieli i wszystkie wybryki uchodzą jej na sucho. Przez Sarę z Lotką nikt nie chce rozmawiać. Nikt poza pewną dziewczynką, właścicielką dwóch smoków (które wszyscy uważają za jaszczurki). W „Czarującej Soni” Lotka pozna potęgę złych emocji – więc i siłę, jaka w niej drzemie – oraz moc prawdziwej przyjaźni. Poszuka sposobów na rozliczenie się z wrednymi koleżankami, a przez cały czas zajmować się będzie mieszkańcami sklepu zoologicznego. To w końcu zwierzęta pozwalają jej na chwilę zapomnieć o tęsknocie za mamą. Dziewczynka dojrzewa i dowiaduje się całkiem sporo o sobie.

Holly Webb koncentruje się na dwóch płaszczyznach historii. Tu ważna jest magia, ale za możliwością czarowania kryją się też rozmaite niebezpieczeństwa – jak choćby utrata kontroli nad sobą. Czary dają najsłabszym siłę, ale nie chodzi o to, żeby życiowe problemy rozwiązywać przez magię: siła zamienia się w pewność siebie i daje szansę w nierównych potyczkach ze złośliwymi dziećmi. Magia jest też dobrym wytłumaczeniem porozumienia ze zwierzętami: otwiera na ciekawe przygody i niekonwencjonalne znajomości. Drugą warstwą dopracowaną przez Webb są życiowe i jak najbardziej realne problemy. Złośliwa koleżanka, brak mamy, kłótnia z przyjaciółką, nieprzyjemne oskarżenia – to wszystko, z czym uporać się musi Lotka. Holly Webb dobrze pokazuje trudne chwile w nowej szkole, jest pełna pomysłów, które nie odrywają się od rzeczywistości. Lotka sama staje przed poważnymi wyzwaniami i dobrze wie, że musi znaleźć rozwiązania samodzielnie.

Ale gorycz codzienności łagodzi obecność zwierząt oraz humor, którym Holly Webb przesyca narrację. Małe myszki celują w rozśmieszaniu czytelników, wprowadzając lekkie zamieszanie i dowcipne kłótnie. Wśród rezolutnych zwierząt zmartwienia Lotki wydają się mniejsze, zwłaszcza gdy futrzaki próbują się popisywać i urozmaicić swoją codzienność. Tu każde stworzenie obdarzone jest innym charakterem – zwierzęta nie służą tylko jako obiekty do przytulania i głaskania, stają się niemal równorzędnymi partnerami w dyskusjach – a i pomysłodawcami kolejnych zabaw. Holly Webb dba o to, by w tomie nie zabrakło przygód na różnych poziomach magii i normalności. Darzy swoją bohaterkę sympatią, ale nie jest w stosunku do niej nadopiekuńcza. Pozwala jej dorastać na oczach czytelników. Lotka równie silnie angażuje się w sprawy zwierząt, jak i w szkolne perypetie – jej doświadczenia będą budzić ciekawość małych odbiorców, zwłaszcza że seria „Animal Magic” nie przypomina mikropowieści w stylu pop, jest natomiast ciekawą rozrywkową propozycją dla dzieci. Zarówno dowcip autorki, jak i barwna fabuła, przypadną maluchom do gustu, podobnie jak obecność rozmaitych zwierząt. Magia nie jest tu źródłem infantylizmu, a sposobem na podkreślenie niektórych problemów dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz