poniedziałek, 29 lipca 2013

Emma Becker: Pan

Bukowy Las, Wrocław 2013.

Niespełnienie

Emma Becker chce stworzyć powieść erotyczną dla wyrafinowanej rozrywki, nie interesuje jej tania pornografia dla mas ani moda na ten gatunek w dzisiejszej literaturze rozrywkowej. W dodatku woli zerwać z udawaniem, że chodzi o jakąkolwiek fabułę, skoro jej celem jest wyłącznie przedstawianie sekretów alkowy nietypowej pary. Nie zabija oczekiwaniem na spełnienie, nie ukrywa zakończenia, lubi nawiązania do klasyki literatury erotycznej, a poza zabawą próbuje wprowadzić do egzystencji postaci silny niepokój w miejsce psychologicznych rozterek. I to się jej udaje.

Autorka wie doskonale, że swoimi wizjami seksu nie trafi do wszystkich odbiorców – i tak naprawdę wcale jej na tym nie zależy. Jej powieść nie jest literackim przeglądem Kamasutry ani obietnicą łóżkowych rozkoszy, wręcz przeciwnie – do zaspokojenia tu nie dochodzi, a odważne zbliżenia przynoszą jedynie rozczarowanie i pustkę. Seksualny eksperyment daleki jest od ideału i momentami nie podoba się nawet bohaterce, jakby Becker próbowała w ten sposób usprawiedliwić się przed odbiorcami z wykorzystania niektórych scen. Coraz bardziej rozpaczliwie wyglądają kolejne spotkania, autorka odcina się w ten sposób od wiecznego optymizmu literatury rozrywkowej i od konwencji harlequinowych romansideł. Proces destrukcji trwa, a na pożądaniu nie udaje się nic zbudować.

W pewnym momencie Becker, odsłaniając zainteresowanie historią literatury erotycznej, zastanawia się nad wersją wydarzeń według Lolity. I trochę tym tropem podąża, kształtując rzeczywistość swojej bohaterki. Ellie ma dwadzieścia lat i niewielkie życiowe doświadczenia. Zajmuje się pisaniem opowiadań erotycznych i postanawia uwieść dwa razy starszego od siebie mężczyznę, przyjaciela ojca, żonatego cenionego chirurga. Z początku literatura erotyczna jest pretekstem do rozbudzania wyobraźni i niezbyt wyrafinowaną grą – tak, by pierwsze spotkanie musiało wiązać się z wypróbowaniem śmiałych fantazji. Od tej pory nie ma już czasu na budowanie codzienności bohaterów, liczą się za to wyłącznie ich intymne spotkania. A na pierwszych stronach „Pana” bohaterka zdradza finał, którego sama zresztą nie rozumie.

Emma Becker dzięki zgrabnemu pomysłowi wybrnęła z pułapek opisywania scen seksu. To, co mogłoby być odczytywane jako nieudolność narracyjna lub brak odpowiednich – obok medycznych i wulgarnych – określeń przekuwa w efekt fascynacji bohaterki konkretnymi słowami. Ellie sprawdza na sobie pomysły z literatury erotycznej. Przez ciągłe odwołania do tradycji literackiej okazuje się chroniona jako bohaterka i narratorka. Ucieka od możliwych zarzutów, chroni się przed podejrzeniami o tanią sensację czy wyuzdanie. Literatura staje się pretekstem do eksperymentów, poszukiwań i odkryć, stale towarzyszy doświadczeniom bohaterów, a nawet je warunkuje. W kształcie tej niby-fabuły nie ma już miejsca na udawanie prawdy, Becker nikogo nie będzie szokować, bo tu nawet zdjęcie autorki jest rodzajem gry z konwencją i oczekiwaniami odbiorców. Podobnie jak tytuł – „Pan” – ma tu wiele znaczeń, ale ostatecznie wszystko sprowadza się do symboliki słów, do ustalonych odgórnie reguł, od których nie ma ucieczki. Becker proponuje alternatywę wobec modnych dzisiaj publikacji erotycznych, nie chce dostarczać przyjemności, a refleksji – prowokuje do myślenia, a własnych bohaterów traktuje w sposób daleki od przyjętego w literaturze rozrywkowej dla mas. „Pan” nie jest prostym czytadłem o seksie, czego można by się obawiać. To przykład, jak literatura erotyczna może stać się jednocześnie dziełem i tworzywem – a również i dowód na twórczy potencjał drzemiący w popularnym dziś temacie.

1 komentarz:

  1. Jestem pod wrażeniem Twojej recenzji. Aż wstyd mi teraz swoją publikować :D
    A ksiązka tak fantastyczna, że brak słów!

    OdpowiedzUsuń