Wilga, Warszawa 2013.
Ku rozrywce
Ta książeczka spodoba się rodzicom i bardzo ucieszy dzieci. To zbiorek dowcipnych bajek najlepszych autorów połączony z formą publikacji kartonowej. Grube i miękkie w dotyku okładki skrywają trzynaście tekturowych kartek, a te z kolei – aż dwanaście bajek. To rozwiązanie rzadko spotykane w pozycjach kierowanych do najmłodszych: zwykle kartonowe tomiki zawierają pojedyncze historie. Tym razem wydawnictwo zdecydowało się zadbać o portfele rodziców i przyjemność maluchów – książka nie zniszczy się szybko, a dostarczy sporo rozrywki.
Teksty bowiem zostały dobrane tak, by rozbawić najmłodszych i zawartością absurdu, i pomysłami, i rytmizowanymi fabułkami, i mnogością sympatycznych bohaterów. Zresztą już samo zestawienie nazwisk autorów daje gwarancję lektury na najwyższym poziomie: pojawia się tu Julian Tuwim, Joanna Papuzińska, Antoni Marianowicz, Agnieszka Frączek, Joanna Kulmowa czy Urszula Kozłowska – od takich rymotwórców nie oderwie się żadne dziecko. Bajkami rządzi śmiech. W tym tomiku to rozrywka liczy się najbardziej – nie edukacyjne przestrogi i nie lingwistyczne popisy, a opowieści i przygody, które zdarzyć się mogły tylko w cudownym bajkowym świecie wyobraźni. Chodzi autorom o to, by jak najbardziej zaskoczyć dzieci, a przez obecność niespodziewanych wydarzeń także je rozśmieszyć. Nie ma wątpliwości, że ten cel zostanie osiągnięty. Nie na darmo powracają tu postacie, w których istnienie wpisana jest radość – Rozwesołek czy Pan Śmieszek. Są tu bohaterowie dobrze znani – Słoń Trąbalski czy Grubelek, czyli wróbelek z nadwagą. Pojawiają się również istoty dążące do osiągnięcia niemożliwego: krowa chciałaby być kolorowa, stonoga uczy się samby, fryzjer Czesław biega po świecie, a zakochany pająk zastanawia się, jak najlepiej poderwać muchę. Bardzo pasuje do tego tomu określenie z czwartej strony okładki – „wiersze pełne radości”.
Wbrew temu, co sądzi dziś wielu wydawców, rytmy i rymy – dobre gatunkowo i dalekie od grafomanii – spodobają się najmłodszym. Wprowadzają przecież do absurdalnych historyjek porządek i melodię, która łatwo wpada w ucho i nie pozwala zapomnieć o bajce. Maluchy pokochają nie tylko bohaterów kolejnych rymowanek, ale i same teksty za ich kształt i siłę. Ta lektura, zestawienie sprawdzonych i udanych wierszyków, to najlepszy pomysł na spędzanie czasu z najmłodszymi. Przekona dzieci do literatury, przyczyni się do rozwijania wyobraźni i z powodzeniem zastąpi telewizyjne bajki.
Artur Gulewicz również mógł wykazać się fantazją jako ilustrator książeczki. W swoich obrazkach koncentruje się na ogólnych przesłaniach lub motywach z tekstu i wykorzystuje także tło samych wierszyków jako element rysunku. Dla każdej historii szuka osobnego, charakterystycznego klimatu (nie jest to łatwe, skoro motywy przewodnie książki to absurd i radość), nadaje rysu indywidualności bohaterom i miesza style (techniki kolorowania, kolaże, szablony itp.). Sięga też po chwyt, który bardzo lubi – i którym potrafi się posługiwać – to jest po specyficzne kadrowanie. Czasem dzieci będą musiały dobrze przyjrzeć się, by zobaczyć na ilustracji bohatera z bajki, innym razem ujrzą go z mniej spodziewanej perspektywy i zostaną zaskoczone pomysłem na zaprezentowanie treści bajki. Gulewicz bawi się również fakturami i kolorem, w charakterystyczny dla siebie sposób operuje światłocieniem, jednym słowem – pokazuje najmłodszym, jak bogaty może być świat ilustracji i na jak różne sposoby da się przedstawiać atrakcyjne historyjki. Gulewicz nie rywalizuje z tekstami, za to nadaje im nowy kształt. Przekona do siebie maluchy, a i dorosłym parę razy uświadomi, jak interesujący może być świat ilustracji literatury czwartej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz