niedziela, 14 kwietnia 2013

Tomasz Stawiszyński: Potyczki z Freudem

Carta Blanca, Warszawa 2013.

Rząd dusz

Tomasz Stawiszyński rzuca wyzwanie wyznawcom modnych psychologicznych teorii, obala narosłe przez dekady mity i przygląda się niebezpiecznym koleinom psychoterapii. Daleki jest od politycznej poprawności: chce jątrzyć, prowokować do myślenia i namawiać do odrzucania popularnych sądów. Bywa, że spiętrzenie emocji znajduje ujście w języku, ostrym, mocno krytycznym czy wręcz szyderczym – chociaż z reguły stara się Stawiszyński zachować pozę spokojnego i zdystansowanego erudyty. Wpatrzony w teorie Jamesa Hillmana, poszukuje sposobów na odrzucenie dokonań psychoanalizy oraz negowanie najbardziej rozpowszechnionych – a jego zdaniem krzywdzących – przekonań. I chociaż tom „Potyczki z Freudem” składa się w większej części z artykułów i esejów publikowanych w różnych pismach, jest spójny i nie pozostawia wrażenia składankowości. To także pozycja przecząca popularnym publikacjom z dziedziny psychologii – o wiele bardziej skondensowana, pełna intertekstualnych odniesień, komentarzy i trafnych analiz. Co ciekawe, Stawiszyński nawet wtedy, gdy referuje cudze odkrycia, sprawia wrażenie, jakby doszedł do nich samodzielnie – co potęguje zaufanie do stroniącego od mainstreamu autora.

Są „Potyczki z Freudem” skoncentrowane na dążeniu do wolności, szczególnie – do wolności od utartych schematów i przekonań. To między innymi wyzwanie rzucone psychoanalizie. Chociaż stara się Tomasz Stawiszyński tego nie podkreślać zbyt często, mocno posiłkuje się książką „50 wielkich mitów psychologii popularnej” – wydobywa z niej kolejne odkrycia, które zrewolucjonizowały myślenie o człowieku – i bezlitośnie obnaża wszelkie uproszczenia i słabe punkty teorii, punkty, które w konsekwencji prowadzą do zanegowania przydatności odkrycia. Stawiszyński zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że walka z przyzwyczajeniami i przekonaniami odbiorców na skalę masową jest w zasadzie nie do wygrania – więc z góry rezygnuje z populistycznych haseł (ale nie z gry emocji i nasycania nimi narracji), wybierając zestawy racjonalnych argumentów. Odwołuje się do wielu źródeł, a by lepiej zrozumieć koncepcje Hillmana, prowadzi z nim korespondencję. Zdobytą podczas kwerend wiedzę przekuwa następnie na opowieść, która charakteryzuje się precyzją w doborze (jednostronnych) argumentów, wyszukiwaniem konkretnych przykładów (zamiast odwołań do nieokreślonych grup testowych w psychologicznych eksperymentach) oraz stałym nawiązywaniem do codzienności odbiorców. Pokazuje Stawiszyński między innymi, dlaczego nie ma sensu szukanie źródeł niepowodzeń w traumach dzieciństwa, jakie są pułapki pozytywnego myślenia (i w czym pomaga depresja), przygląda się pułapkom religii i szkicuje możliwości sugerowane przez sny. Za każdym razem szczelnie obudowuje się lekturami, jakby próbował przetworzyć dokonania wielkich umysłów na antyreceptę życiową dla zwykłego czytelnika. Z lektury tych erudycyjnych esejów płynąć będzie spora przyjemność – Tomasz Stawiszyński proponuje bowiem inne spojrzenie na zestaw powszechnych sądów, a odkrycia i polemiki referuje z prawdziwą pasją. Chce podjąć dialog z odbiorcą – a przynajmniej zachęcić go do wypracowania własnego zdania, stąd specyficzna forma kolejnych rozważań, uwzględniająca niemało pytań i prowokacyjnych stwierdzeń. „Potyczki z Freudem” wskazuje próby manipulowania ludźmi w różnych okolicznościach. Dowcip polega na tym, że autor – odrzucając dorobek psychoanalizy – sam próbuje pozyskać „wyznawców” i przekonać ich do swoich poglądów. Wojna o rząd dusz trwa.

W bardzo dobrej lekturze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz