wtorek, 2 kwietnia 2013

Kevin Richardson, Tony Park: Zaklinacz lwów. Historia najniebezpieczniejszej przyjaźni na świecie

Galaktyka, Łódź 2013.

Porozumienie

Na okładce tej niezwykłej książki widnieje zdjęcie, które jest najlepszym zaproszeniem do lektury: mężczyzna całuje w nos olbrzymiego lwa – a zwierzę jest najwyraźniej bardzo zadowolone z takiej pieszczoty. Mężczyzna to Kevin Richardson, tytułowy „Zaklinacz lwów” i niespokojny duch, którego pasją stała się praca z drapieżnikami w afrykańskim rezerwacie. Tom jest opowieścią o życiu Richardsona, jego przyjaźni z wielkimi kotami – oraz o kulisach filmów fabularnych i dokumentalnych z życia lwów. To również źródło potężnych emocji, radości, strachu i wzruszeń. To trochę buntownicza historia o łamaniu zasad i ponadgatunkowym porozumieniu. Dla zwykłych odbiorców to też zapis najbardziej egzotycznej przygody, jaką można sobie wyobrazić.

Kevin Richardson (z pomocą ghosta, Tony’ego Parka) wprowadza czytelników w swoje życie. Dość obszernie relacjonuje trudne dzieciństwo i burzliwą młodość, szczególną uwagę zwracając na wszelkie wykroczenia i wybryki. Prezentuje siebie jako krnąbrnego chłopaka, który wciąż igra z losem i nabawia się rozmaitych kontuzji i ran – ale poza zamiłowaniem do niebezpieczeństw ma też pielęgnowaną starannie pasję: kocha zwierzęta i potrafi się nimi opiekować. Oswaja gatunki, które nie nadają się na domowych pupili i uczy się (czasem na błędach) odczytywać sygnały wysyłane przez podopiecznych. Wreszcie trafia do rezerwatu dla lwów i w nim ma dbać o samopoczucie drapieżników.

Autor nie przekazuje recepty na oswajanie lwów. Więcej: zachowuje się jak typowy outsider. Nie zwraca uwagi na zalecenia dotyczące bezpieczeństwa, nie zbliża się do drapieżników z bronią i na własnej skórze sprawdza (bez)sensowność powszechnych ostrzeżeń. Jeśli wszyscy powtarzają, że w obecności lwa nie wolno siadać, Richardson siada, żeby przekonać się, co się stanie. Ciekawość pozwala mu przekraczać kolejne granice. Ale nie jest to ciekawość powodowana brawurą: autor może pozwolić sobie na nietypowe zachowania, bo potrafi niemal bezbłędnie odczytywać wysyłane przez lwy sygnały. Pod tym względem tytuł jest mylący – to nie Richardson zaklina lwy, to lwy oznajmiają mu, jak daleko może się posunąć. Człowiek, który potrafi porozumieć się z lwami, ucina sobie na nich drzemki, zagląda do pysków, opatruje skaleczenia, a nawet dostępuje zaszczytu głaskania przyniesionych przez lwicę lwiątek. Bywa, że musi zachować się jak lew i walczyć w obronie stada – lub obrywa od zwierząt, gdy zignoruje ich ostrzeżenia. Jednak w centrum opowieści znajduje się prawdziwa przyjaźń z wielkimi kotami, poza lwami Richardson przedstawia też innych podopiecznych – na przykład hieny – ale to opowieści o lwach działają najsilniej na wyobraźnię.

Tony Park nadaje relacji Richardsona formę krótkich ekscytujących migawek z pracy z lwami. Autor zatrzymuje się nad wydarzeniami, które czytelnikom łatwo będzie przełożyć na własne przeżycia; ilustruje przykładami miłość i przyjaźń, gniew i zazdrość, rywalizację wśród lwów, a nawet lwie humory. Ale to wszystko toczy się na marginesie niewiarygodnego porozumienia. Człowiek z pasją prezentuje swoją codzienność – niemal całkowicie skoncentrowany jest na lwach i umie pięknie o nich mówić. Do tego stopnia, że więź z bohaterami tomu poczuje każdy odbiorca. Najlepszą częścią książki nie są zabawy z lwami, a obecność niebudzącego wątpliwości porozumienia. Przy tej lekturze zdjęcia przedstawiające Kevina Richardsona wśród lwów i innych drapieżników będą już tylko dodatkiem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz