Muza SA, Warszawa 2013.
Przewodnik
„Przez pustynie na ośnieżone szczyty…” to relacja geografa, a dopiero w drugiej kolejności podróżnika. Albo jeszcze inaczej: to relacja geografa, przewodnik po Ameryce Łacińskiej, a na ostatnim miejscu zapis ulotnych przeżyć i pobytu z przyjaciółmi na górskich szlakach. Kto spodziewa się po tym bogato ilustrowanym tomie poppublikacji, w której treść rozrzedzana jest zdjęciami, ten będzie zaskoczony obfitością informacji niemal encyklopedycznych oraz przekazów, które można by usłyszeć od dobrze znających okolicę ludzi. Wojciech Lewandowski na pierwszym miejscu stawia naukę i wiadomości przydatne dla tych, którzy chcieliby podążać jego śladem. Sam kolekcjonuje szczyty Ameryki Łacińskiej, poznając przy okazji jej kulturę i warunki klimatyczne czy topograficzne. „Przez pustynie…” jest właśnie rejestrem z takich wypraw.
Zasadnicza część tomu podzielona jest na krótkie rozdziały, każdy dotyczy jednego szczytu. Autor sporo miejsca poświęca na opisy ukształtowania terenu czy warunków pogodowych, stara się przekazywać jak najbardziej obiektywne dane. Z czasem dopiero wprowadza do relacji coś na kształt migawek rekonstruowanych na podstawie wspomnień czy dzienników podróży – i wtedy najlepiej oswaja czytelników. Każdy minirozdział zamykany jest wyróżnianą graficznie „metryczką” z informacjami o kraju, walucie, bezpieczeństwie, przepisach wjazdowych, najlepszych terminach do wyjazdu. Podaje również adresy kontaktowe oraz strony internetowe z potrzebnymi danymi – czyli w skrócie prezentuje to wszystko, co nie mieści się w opisie wyprawy w góry. Sam opis odziera z pozanaukowych przekazów – na nie znajduje miejsce w osobnych ramkach, wydzielając je, zyskuje pewność, że odbiorcy w pełni skorzystać będą mogli z wiadomości, bez konieczności przedzierania się przez zbiory ciekawostek i osobistych wynurzeń. Drobne informacje trafiają też często do podpisów pod zdjęciami, chociaż zadziwiająco zostały zlekceważone okazy tropikalnej egzotycznej flory.
Do tomu autor dokłada jeszcze garść wskazówek dla podróżujących, czym jeszcze raz podkreśla chęć występowania w roli przewodnika i doradcy. Przytacza też bibliografię dla tych, którzy chcieliby poszerzać wiedzę na temat prezentowanych krajów i miejsc. Jest więc cały tom źródłem wiedzy dla podróżujących, a też i podręcznym zestawem podpowiedzi i aktualnych wskazówek. Do gór zachęca też strona graficzna. Tu autor znacznie częściej niż w tekście decyduje się pokazać odbiorcom, przedstawia fotografie z prywatnego albumu. Tekst przecinają również wycięte ze zdjęć przedmioty – wszystko ma zobrazować bogactwo kultury i swoistą egzotykę.
„Przez pustynie na ośnieżone szczyty” to książka bez wątpienia zrodzona z pasji, ale w odróżnieniu od zwykłych dziennikowo-wspomnieniowych relacji podróżniczych oparcie się na własnych doświadczeniach służy tu przekazywaniu rzetelnej wiedzy. Nie oznacza to całkowitego odejścia w stronę hermetyczności – w końcu Lewandowski i miłośnikom opowieści subiektywnych przyniesie garść zwierzeń – ale solidna naukowa podbudowa tomu w zestawieniu z praktycznymi poradami przesuwają książkę z ciekawostki w stronę rzetelnego przewodnika. Wojciech Lewandowski nie musi wpadać w ekscytację własnymi doświadczeniami – woli, by nabyte podczas wypraw wiadomości – zarówno praktyczne jak i samodzielnie przetestowane teoretyczne – przydały się innym. Emocji i tak każdy doświadczy swoich, nie ma więc większego sensu rozwodzenie się nad nimi. „Przez pustynie na ośnieżone szczyty” jest zatem książką kierowaną na zewnątrz, na to, by można odwiedzić i zobaczyć – a nie próbą przetrawiania przeżyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz