Nasza Księgarnia, Warszawa 2013.
Lekcja odpowiedzialności
Richelle Mead kontynuuje wymyślanie przygód w świecie wampirów, strzyg, morojów i dampirów, a chociaż w wykreowanej przez siebie przestrzeni ma niewiele miejsca na modyfikowanie jasno określonych zasad, radzi sobie z obyczajówkami spod znaku paranormal znakomicie. „Złota lilia” to kolejna porcja doświadczeń Sydney, roztropnej alchemiczki, która musi funkcjonować w obcym sobie środowisku i pomagać wampirom oraz morojom. W dalszym ciągu Sydney przebywa w szkole w Palm Springs – a współpracuje między innymi z postaciami znanymi z serii „Akademia Wampirów”. Dotąd dziewczyna posłusznie wykonywała polecenia zwierzchników, ale teraz coraz częściej odgórne nakazy budzą jej wątpliwości. Nauczycielka historii chce, by Sydney zgłębiała tajniki rzucania zaklęć. Alchemicy żądają, by nie bratała się z wampirami. Przyjaciele pragną, by Sydney znalazła sobie chłopaka, a szalenie przystojny wampir, Adrian, stale potrzebuje pomocy bohaterki. Wewnętrzne konflikty dziewczyny zdominują tym razem warstwę obyczajową, natomiast w sferze sensacyjnej nadrzędnym motywem okaże się niebezpieczeństwo grożące jednej ze strażniczek.
Po skoncentrowanej na miłości Rose do Dymitra „Akademii…”, Mead próbuje bardziej skomplikowanych relacji interpersonalnych oraz problemów z samopoznaniem. Sydney ma wszczepione przez ojca kompleksy, a przy tym zestaw cech w takim stężeniu niemal obcy zwykłym nastolatkom: jest do bólu uczciwa, odpowiedzialna, sumiennie wykonuje obowiązki. Nie interesują jej flirty ani zabawy, chce korzystać z okazji i zgłębiać wiedzę. Nigdy nie bywa lekkomyślna czy wyluzowana. Dlatego też Richelle Mead nieco ironicznie wplątuje ją w sercowe dylematy. Z perspektywy Sydney związek wygląda zupełnie inaczej niż w ujęciu Rose. Tam liczył się ideał uczucia, tu wzniosłość prawie nie istnieje. Przed odbiorcami roztacza się cała gama rozterek i dylematów dziewczyny – rozplątanie tego węzła wymaga od autorki nie tylko wyobraźni, ale i psychologicznej wiedzy. Jak zawsze w świecie wampirów, tuż za rogiem czai się śmiertelne niebezpieczeństwo. W „Złotej lilii” to nie tylko realne zagrożenia i wyprawy do paszczy lwa, ale także konieczność dokonywania wyborów, w których każde wyjście okupione jest poświęceniem.
Chociaż sam motyw Sydney wystarczyłby do stworzenia atrakcyjnej i wartkiej fabuły, autorka z dużą wprawą snuje kilka równoległych historii. Pojawiają się tu więc i ograniczenia swobody nastoletniej wampirzycy Jill, i rodzinne kłopoty Adriana, Mead wprowadza też szereg dalszoplanowych postaci, które bardzo ożywiają całą powieść i czynią ją bardziej prawdziwą – w sferze uczuć. Mocno akcentowana jest tu również siła przyjaźni ponad wszystko. „Złota lilia” to kolejny tom serii „Kroniki krwi” – ale można ją czyta jako odrębny tom, autorka dba o to, w odpowiednich momentach narracji wyjaśniając reguły skomponowanego przez siebie świata i przypominając, co wydarzyło się i w historii inaugurującej cykl, i w całej „Akademii…”. Stałym czytelnikom wprawdzie nie trzeba tak często przypominać zasad fabularnych – ale nie uprzykrza to lektury. Ważne jest również to, że choć Richelle Mead sięga po temat pop, gęstością (i jakością) narracji oddala skojarzenia z masowymi produkcjami, proponuje ładny kawałek prozy. Wstrzela się w atrakcyjny dla młodzieży temat, hipnotyzuje sposobem przedstawiania go i już może być pewna, że zdobędzie szeroką rzeszę wiernych fanów. Bo w „Kronikach krwi” nie chodzi tylko o miłość, sensację i modę na wampiry – kto czyta, ten sam się zorientuje, jak wiele psychologicznych wątków ukrytych jest w sensacyjnej akcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz