PWN, Warszawa 2013.
Wyznanie kata
Ten, który z zimną krwią na wojnie zabijał – m.in. wykonując wydane przez AK wyroki śmierci – po latach odczuwa niesmak i zaczyna mierzyć się z własnymi wyrzutami sumienia. Ci, którzy czytają zwierzenia żołnierza, nie wierzą, szukają sposobów na podważenie opowieści, wytykają nieścisłości i zarzucają mijanie się z prawdą. Bo pewne jest jedno – tom „Egzekutor” zupełnie nie pasuje do obrazu partyzanta-bohatera, wizerunku gloryfikowanego żołnierza. Zaprzecza literackim stereotypom i zbiorowej świadomości. Rodzi bunt.
Ale spory o prawdę historyczną czy nawet pamięć autora to jedno, a lektura to drugie. Nie da się „Egzekutorowi” odmówić siły wyrazu. Stefan Dąmbski, nastolatek, który trafił do AK, zaczyna pracować jako wykonawca wydawanych przez dowództwo wyroków śmierci. To znaczy, że zabija także rodaków – konfidentów, nie patrzy na wiek, płeć ani towarzyskie kontakty. Z niezmąconym spokojem pozbywa się tych, którzy dopuścili się zdrady. Działa jak perfekcyjna maszyna – bo nawet jeśli przez moment pożałuje skazanego, nie cofnie się przed wykonaniem rozkazu. „Egzekutorowi” nie można zarzucić monotonii – każdy przedstawiony tu przypadek jest inny, opowieść toczy się od wyroku do wyroku, ale bogata jest również w obserwacje autora, trafne uwagi czy opisy emocji. Nie wiem, jaka w tym zasługa redakcyjnego opracowania wspomnień – tom czyta się niemal jak surową beletrystykę (a w zestawieniu z treścią to wrażenie nieco szokujące). Żal budzą za to zaznaczane skróty – niby jest to wygodne dla zwykłych odbiorców, którzy potrzebują dynamicznej lektury, lecz ingerencji w tekst jest sporo, czasem w miejscach, które rodzą pytanie o autorski rytm zwierzenia.
Stefan Dąmbski opisuje swoje działania jak przygodę, niekiedy stosuje potocyzmy, żongluje czasami. Wybiera proste sformułowania oddające istotę akcji, ale nie unika też wprowadzania własnych refleksji. Przemyca uwagi istotne dla młodego żołnierza, a i przemyślenia po latach, dając prawie całościowy obraz fachowca od niełatwych zadań. Kilka razy w tomie przyznaje się do niesmaku i goryczy – ale to element refleksji powojennych, w obliczu rozkazów nie ma miejsca na podobne rozterki. I, co ciekawe, nie zauważa autor przekraczania kolejnych granic: z czasem strzał do bezbronnego lub poniżonego wydaje mu się aktem litości. Motywacje kolejnych zabójstw zmieniają się, w zależności od okoliczności: można zatem obserwować przeobrażenia psychiki, nawet te niebezpośrednio uświadamiane.
„Egzekutor”, chociaż napisany jak powieść, budzi kontrowersje. Śmierć na kartach tej książki szybko powszednieje i nie zniechęca turpizmem. Wstrząsy, które przeżywać będą czytelnicy, dotyczą innych zjawisk. Reakcje na tę opowieść (co udowodniło już pierwsze wydanie) mogą być gwałtowne i dlatego zeznanie żołnierza zostało obudowane dodatkowymi komentarzami, opiniami i próbami wskazania nieprawdziwych informacji. Tyle że wszystkie głosy sprzeciwu mają sens jeśli chce się „Egzekutora” traktować jako obiektywne źródło prawdy (co przecież w przypadku prywatnych zapisków nigdy nie jest możliwe). Tymczasem książkę da się też odczytywać jako próbę ukazania innej strony wojny, tekst demitologizujący, czy po prostu nietypowy psychologiczny portret. „Egzekutor” nie traci na jakości – to rzecz dobrze napisana (i dobrze zredagowana), bez plam nudy i bez tematycznej monotonii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz