Wielka Litera, Warszawa 2013.
Świat kontrastów
Kobieta rozdarta między dwoma światami zawsze będzie tęsknić za tym, w którym akurat nie przebywa. Z dystansu lepiej widać jego uroki – wady łatwiej dostrzega się w tym, co najbliżej. Qanta musi opuścić Stany Zjednoczone i wrócić do Arabii Saudyjskiej, by tu pracować na oddziale intensywnej opieki medycznej. Jest lekarką – ale to, co nie dziwiło nikogo w Ameryce, wśród Saudyjczyków należy do rzadkości. Znająca specyfikę obu kultur kobieta odkrywa nagle, jak wiele ograniczeń nakłada na nią kraj, do którego wracała jak do domu, pełna nadziei i optymizmu.
„W kraju niewidzialnych kobiet” to tematyzowany zapis z dwóch lat spędzonych w Arabii Saudyjskiej. Qanta A. Ahmed próbuje w tym czasie nie tylko przystosować się do egzystencji w niegościnnym dla kobiet kraju, ale też – jak przyznaje – stać się lepszą muzułmanką. W tomie bohaterka zachowuje się niczym podróżnik – próbuje wszystkiego, co wiąże się z lokalnymi zwyczajami, uczestniczy w wydarzeniach zamiast obserwować je z bezpiecznej odległości. Kiedy spotka ciekawego człowieka, prowadzi z nim długie rozmowy – nie po to, by relacjonować ich treść, ale aby zaprezentować kolejną przeczącą stereotypom osobowość. Jest w tym trochę rozpaczliwej walki o polepszanie wizerunku kraju i jego mieszkańców (a także religii), ale to chyba jedyna próba oswajania czytelników z nowym domem Qanty.
Bohaterka obserwuje wpływ tradycji i religii na losy zwyczajnych ludzi. Spotyka się z utrudnieniami i bezsensownymi nakazami na każdym kroku – przy ratowaniu zdrowia i życia, ale i przy towarzyskich spotkaniach. Opisuje destrukcyjne praktyki znudzonych młodych mężczyzn, tragedie ginących na drogach dzieci i terror, jaki wprowadza policje religijna – ale przede wszystkim sprawdza, jak radzą sobie kobiety. Komentuje kolejne ograniczające wolność (a niezwiększające poczucia bezpieczeństwa) zasady, niewygodny strój, który sama musi nosić, przemoc domową i bezradność arabskich kobiet – uczestniczy też w ich zamkniętych spotkaniach, niezwykłych imprezach stanowiących wprawdzie rodzaj wentylu bezpieczeństwa, lecz niewynagradzających codziennych trudów i krzywd. Obok uogólnień pojawiają się w tomie i portrety wybitnych jednostek – Qanta A. Ahmed przedstawia silne, odważne i walczące o swoje prawa kobiety, postacie, które budzą podziw i znalazły swój sposób na istnienie w kraju, w którym kobiety są niewidzialne. Autorka stara się zachować równowagę między sprawami społecznymi i obyczajowymi: do tych pierwszych wyszukuje ciche bohaterki, te drugie sprawdza na własnej skórze. A czyni to tak, by zaspokoić ciekawość czytelniczek – między innymi rozkwitające uczucie do pewnego mężczyzny umożliwia jej zadanie pytania o randki, życie singli czy flirt w Arabii Saudyjskiej. Z kolei praca w szpitalu okazuje się dobrym pretekstem do opowiadania o niebezpieczeństwach, jakie czyhają na pozornie chronione kobiety. Spotkania towarzyskie zderzają się tu z ciągłym strachem przed nalotami policji religijnej.
Każdy rozdział dotyczy tu odrębnego tematu, w każdym pojawia się nowa historia i nowe postacie. Qanta A. Ahmed porządkuje swoje doświadczenia i próbuje je ująć z dwóch perspektyw: ze strony wolnej obywatelki swobodnie podróżującej po świecie oraz ze strony muzułmanki ograniczanej kulturowo i religijnie – nie przez imperatywy moralne, a przez współwyznawców. „W kraju niewidzialnych kobiet” to tom-zwierzenie, reportersko-literacki, głęboki, a przede wszystkim napisany tak, że rozbudza ciekawość: nadaje się także na zwykłą lekturę.
Izo, podziwiam za tempo czytania i zamieszczania recenzji! Czy Ty rzeczywiście te wszystkie książki połykasz, czy czasem tylko wertujesz (np. te gorsze)? Ciekawość mnie zżera! :) pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńCzytam naprawdę, wszystkie :). Nie potrafię oszukiwać, że coś przeczytałam, jeśli tego nie zrobiłam. Po prostu od dziecka czytałam mnóstwo i nawyk szybkiego czytania wyrobił mi się nie wiem kiedy... a od początku prowadzenia tej strony założenie było takie, że dam radę publikować jedną recenzję dziennie.
OdpowiedzUsuńno to gratuluję :) piękne tempo! :) ja też prowadzę bloga z recenzjami, ale książek dla dzieci. Niestety nie udaje mi się tak prędko czytać, czy zamieszczać moich opisów. Może dlatego, że mam bardzo żywiołowego czterolatka, który skutecznie odciąga mnie od książek (tzn. tych moich, bo swoje to słuchałby całymi dniami!).
UsuńAle ja też nie poświęcam na czytanie (i pisanie recenzji) całego czasu, jaki mam. To tylko dodatek.
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie się wtrącić do wymiany zdań powyżej, jedna recenzja dziennie? Jesteś niesamowita, ja tylko kilka, no może kilkanaście razy w życiu połknęłam jedną książkę w ciągu dnia, co do tej właśnie jestem w połowie czytania jej i rzeczywiście jest to świat pełen kontrastów, pokazuj zupełnie inną kulturę i inne społeczeństwo, niż nasze europejskie, jak do tej pory jestem bardzo zadowolona z lektury
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Żeby nie było nieporozumień: nie czytam jednej książki dziennie CODZIENNIE, zwyczajnie nie miałabym na to czasu. Publikuję za to dziennie jedną recenzję i to jestem w stanie zrobić bez większego problemu dzięki możliwości automatycznego uaktywniania się recenzji na blogu. Piszę i czytam w wolnych chwilach i, nie ukrywajmy, kiedy mi się chce.
OdpowiedzUsuńW czytaniu takiej liczby książek nie ma nic niesamowitego, to kwestia przyzwyczajenia.