WNK, Warszawa 2013.
Radość macierzyństwa
„Dzieci z chmur” Justyny Bigos i Beaty Mozer to książka przede wszystkim dla matek – oraz dla tych, którzy zastanawiają się nad słusznością adopcji czy chcieliby poznać relację dwóch kobiet marzących o posiadaniu potomstwa. Po prawie trzech latach wzruszająca historia powraca na rynek – wzbogacona o dalsze losy dwóch rodzin oraz ich dzieci z chmur, adoptowanych wyczekanych maluchów. W sumie składa się na spory – i szczery – tom.
Justyna Bigos i Beata Mozer cechują się silnie rozwiniętym instynktem macierzyńskim. Z różnych względów obie nie mogą urodzić dzieci. Czytelnikom przedstawiają drogę, którą przeszły – od szukania pomocy u specjalistów, przez metody in vitro, kolejne rozczarowania i czasem upokarzające badania – aż po dojrzewanie do decyzji o adopcji. Następnie zajmują się tym zagadnieniem: wskazują sfery, w których nie mogą liczyć na pomoc państwa, a przez własne doświadczenia przygotowują też odbiorców na rozmaite kwestie związane z procesem adopcyjnym. Potem, kiedy już stają się prawdziwymi matkami dla swoich dzieci z chmur, prezentują uroki wspólnego rodzinnego życia, bagatelizując jego wady (ale nie przemilczając ich). Wsparcie odnajdują w sobie nawzajem, a i w modlitwie (jedna z kobiet męża nazywa wyłącznie Aniołem, a potomstwo – Aniołkami). Przygotować się zatem należy na dwugłos o cudzie adopcji, połączony z nieustającymi zachwytami nad dziećmi. Widać, że dla Justyny Bigos i Beaty Mozer adoptowane maluchy są całym światem – do tego stopnia, że deformują spojrzenie na codzienne sprawy.
W „Dzieciach z chmur” spragnione macierzyństwa autorki dzielą się z czytelnikami swoją radością (jeśli chodzi o dzieci – oczywiście najwspanialsze, najbardziej inteligentne, najsprytniejsze, a przy tym bardziej dowcipne niż wszystkie kabarety) oraz swoimi frustracjami (przede wszystkim związanymi z trudnościami mnożonymi przez procedury adopcyjne). O adopcji mówią z różnych perspektyw – tłumaczą między innymi, dlaczego większość ludzi chce przygarnąć jak najmłodsze dziecko a nie nastolatka, opowiadają też o przełamywaniu tabu w rozmowach z pociechami – i w konieczności zachowania tajemnicy na zewnątrz. Nie zagłębiając się w temat, przedstawiają spustoszenia, jakich w zdrowiu dziecka dokonał alkoholizm biologicznej matki. W przerwach między konkretnymi wskazówkami i opowieściami powraca czas na zachwyty nad maluchami, zdrobnienia i modlitewne westchnienia dziękczynne. Narracja prowadzona jest na przemian przez obie autorki – które od czasu do czasu wspominają o sobie nawzajem. Starają się chronić prywatność mężów, choć nie ukrywają ich problemów przed światem. Przede wszystkim jednak zależy im na przekonywaniu, że adopcja nie wyklucza szczęśliwego macierzyństwa. Na końcu książki znajdują się pisane przez rodziców bajki – bardzo naiwne rymowanki i ładne baśnie (autorstwa Beaty Mozer).
Początkowo tok opowieści wyznacza chronologia – tak najłatwiej zaprezentować kolejne etapy dojrzewania do decyzji o adopcji. Później zastępuje ten rytm podział tematyczny i drobne skojarzenia. Dzieci stawiane są na piedestale, a matki próbują podzielić się z odbiorcami swoim wyczekanym szczęściem. Ładunek emocjonalny tego dwuosobowego zwierzenia jest ogromny, a kwestie literacko-kompozycyjne schodzą na dalszy plan w obliczu przesłania. Być może autorki pomogą parom, które zmagają się z problemem bezdzietności – na pewno podsuną rozwiązanie warte rozważenia, a przy okazji i wzbudzą medialną dyskusję czy zainteresowanie tematem adopcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz